Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dzieci wyrzucone z systemu

Treść

Do szpitala dzwoni matka. - Chciałabym zarejestrować dziecko do specjalisty. Jest tylko pewien problem, bo nie pracuję i nie jestem ubezpieczona - mówi. - Jak nie ma ubezpieczenia, trzeba płacić - odpowiada pracownik rejestracji jednego z polskich szpitali. Nieubezpieczeni rodzice nie mają gdzie leczyć swoich dzieci. Teoretycznie osoba poniżej 18. roku życia ma ustawowo zagwarantowane prawo do bezpłatnej opieki medycznej. W praktyce ważniejsza od stanu zdrowia dziecka okazuje się legitymacja ubezpieczeniowa jego rodziców. Ministerstwo Zdrowia nie ma żadnych, ale to żadnych danych na temat liczby dzieci, które nie są objęte systemem opieki zdrowotnej. O problemie dowiedziało się dopiero od "Naszego Dziennika".
Czytelnicy zaalarmowali "Nasz Dziennik", że mają problemy przy próbie zarejestrowania dziecka na wizytę do specjalisty. Zanim zostanie podjęte leczenie, rodzice muszą przedłożyć dowód swojego ubezpieczenia. Jeśli akurat go nie posiadają, to albo nikt nie chce z nimi rozmawiać, albo dostają określony czas na doniesienie legitymacji. Tymczasem formalnie nikogo nie powinno to interesować, bo dzieci mają prawo do bezpłatnej opieki medycznej. Niezależnie od tego, czy ich rodzice posiadają dowód ubezpieczenia. Jak poinformowano nas w Biurze Prasowym Narodowego Funduszu Zdrowia, w polskim prawie jest bardzo klarowna sytuacja: zgodnie z art. 2 pkt 1 ust. 3 naszej ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, świadczeniodawca - jeśli ma podpisaną umowę z NFZ na określony rodzaj świadczeń - ma obowiązek bezpłatnie udzielić świadczenia m.in. osobie poniżej 18. roku życia. W przypadku leczenia dziecka świadczenie musi być zatem udzielone, bo gwarantuje to ustawa. Również rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno zapewnia, że bez względu na to, czy rodzice są ubezpieczeni, czy też nie, ich dzieci do 18. roku życia powinny być bezpłatnie przyjmowane do lekarza bez jakichkolwiek ograniczeń.
Niestety, problem sygnalizowany przez naszych Czytelników potwierdziliśmy w kilku wybranych dużych szpitalach dziecięcych. Informacja uzyskana w tych ośrodkach nie pozostawia żadnych wątpliwości. Nieubezpieczona matka nie ma szans na to, by jej dziecko mogło zostać zbadane przez specjalistę, jeżeli za to nie zapłaci.
Ofiarami tego stanu rzeczy padają ludzie, którzy nie wiedzą, do kogo w takiej sytuacji mogą się zwrócić. Jeżeli są Państwo rodzicami dziecka, któremu odmówiono usługi medycznej w szpitalu z powodu braku ubezpieczenia, niezwłocznie zawiadomcie Państwo o tym fakcie rzecznika praw pacjenta.
W Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku przyjmujący zgłoszenie nieubezpieczonej matki pracownik rejestracji odpowiada krótko: "Jak się nie ma ubezpieczenia, trzeba płacić". Podobnie jest w Instytucie "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie; w odpowiedzi na informację, że matka dziecka jest nieubezpieczona, pada stwierdzenie, że lepiej iść prywatnie, bo "u nas takie dziecko nie może być przyjęte, zresztą lekarz pierwszego kontaktu bez ubezpieczenia też skierowania nie wystawi".
W Dolnośląskim Centrum Pediatrycznym im. Janusza Korczaka we Wrocławiu można usłyszeć: "U nas tylko dzieci na ubezpieczenie. Prywatnych wizyt nie ma". Na pytanie, czy jeśli rodzic nie jest ubezpieczony, to nie przyjmą dziecka, pada zagadkowa odpowiedź, że "jakoś to tak jest, że dzieci są niby wszystkie ubezpieczone z urzędu". Ostatecznie matka zostaje odesłana do lekarza, który "na pewno będzie lepiej poinformowany".
Wojewódzki Szpital Dziecięcy w Bydgoszczy przeprowadza wywiad środowiskowy. "Ile ma pani lat? Nikt z rodziny nie pracuje? A ojciec dziecka? A dziadkowie dziecka też nie wzięli na siebie jego ubezpieczenia?". Wszystko po to, żeby ostatecznie skomentować, że jeśli matka się nie ubezpieczy, to będzie płaciła za wszystkie wizyty i badania dziecka. - Musi się pani zastanowić, tak nie może być. To nie jest tak, że Konstytucja zapewnia bezpłatne leczenie, niestety. Jak pani nie pracuje, to musi się pani zastanowić, kto nad tym dzieckiem przejmie opiekę, żeby dziecko było ubezpieczone - są np. dziadkowie, którzy mają emerytury czy pracują i biorą dziecko pod swoje skrzydła. Musi pani sobie to załatwić, bo to wszystko jest bardzo drogie - pada sugestia.
W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym im. prof. Antoniego Gębali w Lublinie informacja jest następująca: "Dziecko może zostać przyjęte, ale w terminie siedmiu dni od wizyty legitymację trzeba donieść".
Szpital Dziecięcy "Polanki" - Specjalistyczny Zespół Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Gdańsku po przeprowadzeniu wywiadu, czy dziecko ma obywatelstwo polskie i dlaczego matka nie jest zarejestrowana w urzędzie pracy, podaje numer telefonu do lekarzy na oddział, żeby umówić małego pacjenta na wizytę - z uwagą jednak, że jeśli dziecko jest nieubezpieczone i matka nie ma ubezpieczenia z urzędu pracy, to pobyt w szpitalu może być płatny.
Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny dla Dzieci w Jastrzębiu Zdroju informuje z kolei, że osoba bezrobotna nieubezpieczona musi mieć pieczątkę z urzędu pracy, że nie pracuje, "bo przez jakiś czas urząd pracy ubezpiecza wtedy dziecko". Ostatecznie w rejestracji pada konkluzja: "Proszę się skontaktować z NFZ i oni wyrobią dziecku dyskietkę, bo bez tej dyskietki pani niczego nie załatwi. Jeśli dziecko będzie miało wystawioną dyskietkę, to znaczy, że jest ubezpieczone i wtedy pani dokument nie jest potrzebny".
Bo NFZ nie odda
W Szpitalu dla Dzieci przy ul. Kopernika w Warszawie pracownik rejestracji mówi wyraźnie, że w praktyce nie do końca dzieci mają zagwarantowaną przez państwo bezpłatną opiekę medyczną. - Dzieciom przysługuje opieka, ale my musimy mieć numer ubezpieczenia rodzica. Inaczej NFZ nam po prostu odrzuci tę usługę i nie zapłaci. Zapiszę dziecko, ale będzie nam musiała pani przynieść zaświadczenie z urzędu pracy, ewentualnie z opieki społecznej, że pani nie pracuje - słyszy matka.
"Nasz Dziennik" zapoznał z tymi informacjami NFZ. Reakcja? W biurze prasowym Funduszu - najwyższe zdumienie. - Pierwszy raz słyszę, że musi być dowód ubezpieczenia rodzica, żeby dziecko miało bezpłatnie udzielone świadczenie, jeśli placówka ma podpisaną umowę z Funduszem. Jest to wyraźnie napisane i jest to obowiązek świadczeniodawcy - podkreśla jeden z pracowników. I dodaje, że jeśli dochodzi do sytuacji, w których placówka żąda płatności za świadczenie wobec dziecka, wtedy pacjent ma prawo, a nawet obowiązek, zwrócić się ze skargą do swojego oddziału NFZ.
Poseł Bolesław Piecha (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, podkreśla, że w żadnym wypadku nie powinno się kosztami leczenia obarczać rodziców. - Brak legitymacji ubezpieczeniowej nie powinien być przeszkodą w bezpłatnym przyjęciu dziecka. Nie ma mowy, żeby rodzic musiał zapłacić za świadczenia ze swojej kieszeni. Jeżeli rodzice mówią, że nie są ubezpieczeni, lekarz powinien dziecko przyjąć - koniec, kropka. A sprawy finansowe to są rozliczenia pomiędzy szpitalem, przychodnią, lekarzem mającym kontrakt z NFZ a odpowiednim płatnikiem, czyli gminą, w której dziecko mieszka - podkreśla parlamentarzysta. Jednak przyznaje, że docierają do niego sygnały, iż w związku z "dużą mitręgą administracyjną" w odzyskiwaniu pieniędzy za świadczenia od gmin najczęściej robi się tak, że to rodziców obciąża się kosztami za leczenie.
Rodzice często nie wiedzą o przysługującym ich dzieciom bezwzględnym prawie do powszechnej bezpłatnej opieki medycznej. Jak poinformował nas rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno, do resortu nie trafiła do tej pory ani jedna skarga na dyskryminowanie dzieci tych osób, które z różnych powodów nie są ubezpieczone. Rzecznik Olechno zaznacza, że dopiero od "Naszego Dziennika" dowiedział się o przypadkach stwarzania nieubezpieczonym rodzicom problemów z przyjęciem ich dzieci do specjalisty oraz oferowania jedynie odpłatnego leczenia. Olechno zapowiada, że resort podejmie interwencję w tej sprawie. Ale dopiero wtedy, gdy sygnały o takich praktykach wpłyną do resortu oficjalnie. Równocześnie podkreśla, że odpowiednią instytucją do przyjmowania tego typu zastrzeżeń jest rzecznik praw pacjenta - i to do niego należy zwracać się w podobnych sytuacjach. Jak poinformowano nas w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta Centrali NFZ, również tam nie odnotowano jeszcze skarg rodziców w tej kwestii.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-11-03
Co robić, jeśli szpital odmaw ia leczenia dziecka?
Warto niezwłocznie zaalarmować rzecznika praw pacjenta lub najbliższy oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.
Rzecznik Praw Pacjenta Centrali
Narodowego Funduszu Zdrowia

ul. Grójecka 186
02-390 Warszawa
tel. +48 (022) 572 61 55
rzecznikprawpacjenta@nfz.gov.pl
Biuro Rzecznika Praw Pacjenta
ul. Długa 38/40
00-238 Warszawa
tel. (022) 831 42 81, w. 364
fax: (022) 635 75 78
e-mail: sekretariat@bpp.gov.pl
Bezpłatna infolinia:
0800 190 590 (pn.-pt. w godz. 9.00-21.00)

Autor: wa