Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwadzieścia śmigłowców na rok

Treść

Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu, producent samolotów i śmigłowców, zwiększają produkcję i zatrudnienie. Zakłady, które od kilku lat są w rękach amerykańskiej firmy Sikorsky Aircraft Corporation zależnej od koncernu United Technologies Corporation, liczą na kolejne zamówienia, m.in. ze strony polskiej armii. Tymczasem program śmigłowcowy, który byłby dodatkową szansą dla mieleckiego producenta, przeciąga się w czasie.
PZL Mielec - producent m.in. takich samolotów, jak: M-28 Bryza, M18 Dromader czy M28 Skytruck - po przejęciu przez Amerykanów rozpoczął produkcję kabin, a w marcu ubiegłego roku śmigłowca S-70i Black Hawk. Był to pierwszy egzemplarz "Czarnego Jastrzębia" wyprodukowany w Europie. W tym roku PZL wyprodukują 6-8 śmigłowców, a w ciągu 2-3 lat zamierzają osiągnąć zdolność produkcyjną ok. 20 śmigłowców rocznie z przeznaczeniem głównie na rynki międzynarodowe, inne niż amerykański. Dla Amerykanów, którzy mają ok. 35-proc. udział w światowym rynku helikopterów i coraz większe ambicje, Mielec staje się centrum przemysłowym i dystrybucyjnym zapleczem śmigłowców. Ulokowanie produkcji w centrum Europy, na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro-Park w Mielcu, gdzie obowiązuje system specjalnych zachęt, ulg i preferencji ekonomicznych, pozwala na wzrost produkcji przy minimalizacji kosztów. Gwarantuje to konkurencyjne ceny na rynkach. W tej sytuacji PZL Mielec powoli staje się centrum programu dla międzynarodowych odbiorców Black Hawka, który dociera do 27 odbiorców na całym świecie. Jak powiedział nam Józef Grzesik, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w PZL Mielec, kolejne zamówienia i nowe inwestycje oznaczają nowe miejsca pracy dla załogi. - Cały czas trwa podnoszenie kwalifikacji załogi, co w połączeniu z gruntowną modernizacją i wdrażaniem najnowocześniejszych technologii poprawia jakość produkcji, a w rezultacie wpływa na kondycję firmy. Przybywa zamówień, co z kolei przekłada się na zapotrzebowanie na nowych pracowników - uważa Józef Grzesik, szef zakładowej NSZZ "Solidarność". Obecnie w PZL Mielec pracuje blisko 2 tys. osób i pewnie zatrudnienie mogłoby być jeszcze większe. Wszystko za sprawą zamówień helikopterów, które cieszą się uznaniem za granicą, a mogłyby się znaleźć także na wyposażeniu polskiej armii. Wszystko zależy od przetargu na nowe śmigłowce, który, zgodnie z zapowiedzią, miał być ogłoszony przez resort. Tymczasem jest przesuwany w czasie. - Według ostatnich informacji, jakie posiadam, przetarg na programy śmigłowcowe ma być ogłoszony jeszcze w tym roku. Konkretnej daty nie mogę jeszcze wskazać. Konkurs będzie ogłoszony w formie przetargu - mówi Janusz Sejmej, rzecznik ministra obrony. Jak dodał, wiele wskazuje na to, że nastąpi to dopiero po sfinalizowaniu przez departament uzbrojenia przetargu na samolot szkolno-bojowy klasy LIFT. Obecnie polscy piloci samolotów wojskowych trenują na samolotach Orlik i Iskra. Tymczasem prototyp iskry powstał pół wieku temu, a jego konstrukcja z wielu względów nie nadaje się do szkolenia i lotów treningowych dla pilotów F-16. Dlatego zgodnie z planem samoloty TS-11 Iskra miały być wycofane już w 2012 roku. Rozważane jest pozostawienie jednej eskadry do szkolenia pilotów samolotów MiG-29 i Su-22. Z kolei w Mielcu liczą na udział i wygraną w przetargu na program śmigłowcowy. - Program śmigłowcowy jest odkładany już kolejny raz, a to niedobrze. Jeszcze nie są znane warunki, które dopuszczałyby do przetargu, ale z pewnością moglibyśmy stanąć do rywalizacji i wygrać. Powierzenie produkcji śmigłowca dla wojska polskiej załodze byłoby korzystne zarówno dla mieleckiego producenta, polskiej armii, jak i polskiej gospodarki, w końcu podatki z tej transakcji zasiliłyby polski budżet - przekonuje szef "Solidarności" w PZL Mielec.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2011-02-09

Autor: jc