Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwa tygodnie bez prądu

Treść

W dwóch województwach i kilkunastu powiatach bez prądu pozostaje wciąż około 40 tys. osób. Zdaniem posłów Prawa i Sprawiedliwości, za dramatyczną sytuację mieszkańców południowej Polski, którzy od prawie dwóch tygodni nie mają w domach prądu, odpowiada rząd. Posłowie przypominają, że władze nie wyciągnęły wniosków z wielkiej awarii energetycznej, która w kwietniu 2008 roku dotknęła Szczecin, aby skutecznie przeciwdziałać podobnym zdarzeniom w przyszłości.
Poseł Edward Siarka (PiS) z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych przypomniał dramatyczną sytuację mieszkańców Szczecina, którzy po awarii sieci energetycznej przez długi czas nie mieli prądu. - Wówczas ministrowie rządzącej koalicji PO i PSL solennie zapewniali, że sytuacja poddana zostanie szczegółowej analizie zmierzającej do znalezienia przyczyn awarii, a w szczególności zostanie przeanalizowany cały proces niwelowania tego typu zagrożeń - powiedział Siarka. Stwierdził jednocześnie, że takiej analizy nie przeprowadzono. Ale rząd broni się, że awarie sieci na południu wynikają z nałożenia się wielu niekorzystnych warunków pogodowych (opady śniegu i marznącego deszczu, pod których ciężarem załamywały się słupy energetyczne i rwały linie przesyłowe, zniszczone zostały też transformatory), z którymi nie poradziłyby sobie żądne służby na świecie. Rząd zapewnia też, że szkody są usuwane tak szybko, jak tylko jest to możliwe.
Jednak posłowie PiS twierdzą, że działania administracji i służb państwowych są opieszałe i brakuje koordynacji w działaniach. Edward Siarka za niezbędne uznał w tej sytuacji uruchomienie wojska, gdyż taką możliwość dają ustawy o zarządzaniu kryzysowym i zwalczaniu klęsk żywiołowych. - Dlaczego do tej pory nie skorzystano z tych możliwości? - pytał. Czy raczej skorzystano w niewielkim stopniu, bo mały oddział w sile 16 żołnierzy został skierowany do powiatu myszkowskiego (Śląskie).
Najtrudniejsza sytuacja jest wciąż właśnie na tamtym terenie, gdzie energii nie ma od dwóch tygodni. Tymczasem, jak skarżyła się poseł Jadwiga Wiśniewska (PiS), wojewoda pojawił się tam dopiero w ostatnią niedzielę. Jak dodała, na posiedzeniu sztabu kryzysowego wojewoda uznał, że to jeden z zakładów energetycznych ma koordynować prace służb przy usuwaniu szkód. Co - podkreśla Wiśniewska - jest ewidentną bzdurą, gdyż zgodnie z ustawą firma nie może prowadzić takich działań. - Nadal nie wiemy, kiedy zostanie przywrócony prąd - dodała poseł.
Mateusz Dąbrowski
Nasz Dziennik 2010-01-21 nr 17

Autor: jc