Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dumpingowe metody zatrudnienia

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Wskutek tolerowania przez państwo nieuczciwej konkurencji ze strony pracodawców stosujących cywilnoprawne formy zatrudnienia – umowy o pracę są wypierane z rynku przez tańsze dla zatrudniających umowy śmieciowe.

– Umowy o pracę są wypierane przez bardzo atrakcyjne dla pracodawców umowy cywilnoprawne – powiedziała Iwona Hickiewicz, główny inspektor pracy, przedkładając na posiedzeniu Rady Ochrony Pracy wyniki kompleksowej kontroli legalności zatrudnienia z ostatnich siedmiu lat.

Kontrola wykazała, że w firmach, które skontrolowano w wyniku skarg do PIP, osób pracujących na „śmieciówkach” było dwa razy więcej (ok. 70 proc.) niż zatrudnionych na umowach o pracę. W firmach poddanych kontrolom planowym umowy śmieciowe stanowiły ok. 43 proc. umów. Dominująca formą pozakodeksowych stosunków pracy jest umowa-zlecenie (85 proc.), ale ostatnio bardzo szybko wzrasta tzw. samozatrudnienie. Pracodawcy zatrudniają na podstawie umów cywilnoprawnych, żeby ograniczyć koszty działalności i zwiększyć konkurencyjność.

Zysk dla przedsiębiorcy

„Przedsiębiorca zatrudniający na podstawie umowy cywilnoprawnej nie ponosi kosztów choroby zatrudnionego, nie ma obowiązku wypłacać wynagrodzenia urlopowego, udzielać zwolnień od pracy, planować czasu pracy i przestrzegać norm czasu pracy, zapewniać wymaganego odpoczynku, ponosić kosztów związanych z rodzicielstwem, płacić pracownikom za przestój wynikający z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy. Może też w każdej chwili zwolnić pracownika bez przestrzegania okresu wypowiedzenia” – czytamy w sprawozdaniu z kontroli.

Według Jarosława Leśniewskiego, dyrektora Departamentu Legalności Zatrudnienia GIP, w co drugim kontrolowanym przedsiębiorstwie dochodziło do naruszeń prawa pracy. A jest to tylko wierzchołek góry lodowej, bo PIP nie może robić pracodawcom niezapowiedzianych „nalotów”. Nic więc dziwnego, że takie obrazki, jak np. robotnicy świadczący pracę na czarno, osoby zatrudniane bez końca „na próbę”, pracownicy zmieniający login w komputerze po ośmiu godzinach pracy, by pracować kolejne cztery czy samozatrudnieni wykonujący typową pracę najemną – to w Polsce codzienność.

Główny Inspektor Pracy alarmuje, że pozakodeksowe stosunki pracy, których domeną był do niedawna drobny handel, gastronomia i usługi, wkraczają ostatnio do przedsiębiorstw produkcyjnych. Sądy, do których PIP kieruje w uzasadnionych przypadkach wnioski o stwierdzenie powstania umowy o pracę, odmawiają ingerencji w umowy z powodu „zgodnie wyrażonej woli stron”. Tymczasem swoboda woli stron jest, zdaniem Głównego Inspektora Pracy, iluzoryczna, bo praca w dzisiejszej Polsce stała się towarem deficytowym.

Dobrowolny przymus

– Czy my świadomie chcemy się pozbyć zatrudnienia na podstawie prawa pracy na rzecz umów zawieranych na podstawie kodeksu cywilnego? – postawiła otwarte pytanie Bożena Borys-Szopa, szefowa Państwowej Inspekcji Pracy za rządów PiS i była przewodnicząca Rady Ochrony Pracy.

Treść umów cywilnoprawnych jest poddana wyłącznie woli stron. Pracownik w tego rodzaju umowach (np. zlecenia, o dzieło) znajduje się na słabszej pozycji wobec pracodawcy, więc musi „dobrowolnie” zgodzić się na oferowane warunki pracy.

Walka z patologiami rynku pracy wymaga, zdaniem Głównego Inspektora Pracy, współpracy wszystkich służb państwowych, zwłaszcza organów skarbowych i urzędów pracy. Konieczne jest także ozusowanie wszystkich umów cywilnoprawnych oraz wprowadzenie „domniemania stosunku pracy”. Chodzi też o przyznanie PIP prawa do kontroli „byłych pracodawców”, aby zidentyfikować tych, którzy latami zatrudniają tych samych pracowników na umowę-zlecenie, zmieniając tylko szyld firmy.

Jak to powstrzymać?

– Forma zatrudnienia jest elementem konkurencyjności – podkreśliła Halina Tulwin, dyrektor Departamentu Prawnego GIP. – Pracodawca kalkuluje tak: dlaczego miałbym zatrudniać legalnie, gdy sąsiad zatrudnia taniej, bo nielegalnie? – stwierdziła.

Łamanie prawa w Polsce, zdaniem członków Rady Ochrony Pracy, odbywa się za przyzwoleniem państwa i jest formą dotowania przedsiębiorców. – To zgoda państwa na to, aby przedsiębiorczość była oparta na rabunku i dumpingu – ocenił Jan Rulewski, senator PO. Podkreślił, że prawa materialne pracowników, takie jak wynagrodzenie czy emerytura, powinny być chronione na mocy konstytucyjnych przepisów o ochronie własności. Powinna być także zwalczana nieuczciwa konkurencja ze strony przedsiębiorców zatrudniających na umowach cywilnoprawnych, jeśli nie chcemy, aby „śmieciówki” wyparły z rynku umowy o pracę.

Diametralnie odmienne stanowisko zajęli przedstawiciele pracodawców w Radzie Ochrony Pracy.

– Dzięki umowom cywilnoprawnym uchroniliśmy ludzi na rynku pracy. Statystyki pokazują, że spadkowi bezrobocia zawsze towarzyszy wzrost ilości „atypowych” umów o pracę – przekonywał wiceprzewodniczący Rady Ochrony Pracy przy Sejmie RP Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Centre Club.

– Więc zlikwidujmy umowy o pracę, to bezrobocia wcale nie będzie! – zirytował się Rulewski.

Pod koniec października Sejm oskładkował zbieg umów-zleceń do wysokości najniższego wynagrodzenia. W tym samym czasie MPiPS skierowało do konsultacji społecznych i międzyresortowych zmianę, która ogranicza do 36 miesięcy łączny okres zatrudnienia przez pracodawcę na umowach terminowych i podnosi limit umów z dwóch do trzech (czwarta automatycznie przekształca się w umowę bezterminową). W Sejmie jest także poselski projekt eliminacji „syndromu pierwszej dniówki”, wymierzony w pracę na czarno, ale PO chce jego odrzucenia w pierwszym czytaniu. Z kolei forsowane przez PO zmiany w kodeksie pracy pozwalające na zapłatę pracownikowi za pracę w soboty zamiast udzielenia mu dnia wolnego związki zawodowe i opozycja uznały za wstęp do wprowadzenia sześciodniowego tygodnia pracy.

Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 1 grudnia 2014

Autor: mj