Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drzewiecki z Chlebowskim u Sobiesiaka na posyłki

Treść

Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński nie ma wątpliwości: lobbujący u kolegów z Platformy Obywatelskiej biznesmeni branży hazardowej zostali ostrzeżeni o prowadzonej w ich sprawie akcji przez CBA. Wszystkie tropy przecieku prowadzą do kancelarii premiera Donalda Tuska. Pięć dni po tym, jak Kamiński ujawnił Tuskowi, w jaki sposób Drzewiecki z Chlebowskim służą biznesmenowi Ryszardowi Sobiesiakowi, dochodzi do spotkania premiera Tuska z wicepremierem Grzegorzem Schetyną i ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim. Następnie, jak wyjaśniał wczoraj Kamiński przed hazardową komisją śledczą, politycy PO przestają już dzwonić pod numer telefonu Sobiesiaka, biznesmen zmienia telefon na "bezpieczny", a na spotkania Sobiesiak, Chlebowski i Drzewiecki umawiają się nie bezpośrednio, lecz przez wspólnych znajomych - na cmentarzu bądź w hotelu.
Mariusz Kamiński, który wczoraj stanął przed hazardową komisją śledczą, zaprezentował śledczym własny obraz tego, co działo się wokół tworzenia ustawy hazardowej w rządzie Donalda Tuska. CBA, prowadząc działania w innej sprawie, doszło do tego, że biznesmeni branży hazardowej Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak lobbują u polityków Platformy Obywatelskiej: Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego, a także Grzegorza Schetyny, o korzystne dla swoich firm zapisy w ustawie hazardowej. Działania ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego wskazywały, że uwzględnia on postulaty lobby hazardowego, występując o odstąpienie od pomysłu dopłat od gier, a przyjęcie postulatu Drzewieckiego potwierdzało Ministerstwo Finansów ustami rzecznika resortu. Łącznie mogło to kosztować budżet państwa nawet 2,5 miliarda złotych. Dopłaty miały obowiązywać do 2015 roku, a co roku wpływy z nich szacowano na blisko pół miliarda złotych. - Moim głównym celem było zapobieżenie fatalnym skutkom dla budżetu państwa - zeznał wczoraj przed komisją śledczą Mariusz Kamiński, tłumacząc, dlaczego o odkryciu sprawy poinformował bezpośrednio premiera.
Wyjaśniał, że po spotkaniu z Tuskiem, które odbyło się 14 sierpnia ubiegłego roku, był zadowolony. - Miałem poczucie, że rozmawiam z człowiekiem przejętym sytuacją, człowiekiem, który został oszukany przez swoich współpracowników. Odchodziłem z nadzieją, że sprawa będzie załatwiona - mówił Kamiński. Wczoraj jednak powtórzył, że miał poczucie, iż po tym spotkaniu premier Donald Tusk nie zrobił nic, by sprawę wyjaśnić. Dlatego o tym, co dzieje się wokół afery hazardowej, poinformował prezydenta oraz Prezydia Sejmu i Senatu. W opinii Kamińskiego, on sam został pozbawiony funkcji szefa CBA w odwecie za to, że wykrył i ujawnił aferę hazardową. W ocenie Kamińskiego, postawienie mu przez rzeszowską prokuraturę zarzutów w sprawie afery gruntowej było jedynie pretekstem do pozbawienia go funkcji. Pięć dni po rozmowie Kamińskiego z Tuskiem - 19 sierpnia, z udziałem sekretarza kolegium ds. służb specjalnych Jacka Cichockiego - Kamiński zeznał, że wychodząc z tego spotkania od premiera, w drzwiach minął się z szefem gabinetu politycznego premiera Sławomirem Nowakiem - premier spotkał się z Grzegorzem Schetyną i Mirosławem Drzewieckim. Kamiński zwracał uwagę, że w ciągu najbliższych dni sprawy potoczyły się błyskawicznie. Z ubiegania się o pracę w zarządzie Totalizatora Sportowego rezygnuje córka Ryszarda Sobiesiaka - Magdalena. To Sobiesiak zabiegał u ministra Drzewieckiego o załatwienie pracy dla córki w firmie będącej konkurencją dla firmy Sobiesiaka. Według Kamińskiego, to podczas spotkania w warszawskiej kawiarni "Pędzący Królik", 24 sierpnia, szef gabinetu politycznego ministra Drzewieckiego Marcin Rosół ostrzegł Magdalenę Sobiesiak, iż CBA depcze po piętach Ryszardowi Sobiesiakowi. W opinii Kamińskiego, Rosół mógł się o tym dowiedzieć tylko od Mirosława Drzewieckiego. A ten, wyposażony w taką informację, mógł wyjść 19 sierpnia ze spotkania z premierem. Taki łańcuszek przecieku wynika z przebiegu zdarzeń przedstawionego przez byłego szefa CBA.
Kamiński nie wykluczył, że to premier Tusk bądź Cichocki mogli powiedzieć Drzewieckiemu o działaniach CBA.
O tym, iż przeciek faktycznie nastąpił, świadczy - zdaniem Kamińskiego - też to, że politycy PO nagle zerwali kontakty telefoniczne z Sobiesiakiem, a sam Sobiesiak wyposażył się w dodatkowy "bezpieczny" telefon, z którego zadzwonił do Drzewieckiego. Na kolejne spotkania Drzewiecki i Chlebowski nie umawiali się już z Sobiesiakiem bezpośrednio, lecz za pośrednictwem wspólnych znajomych. A ich spotkania nosiły wyraźne znamiona konspiracji. Chlebowski rozmawiał z Sobiesiakiem na cmentarzu, a Drzewiecki zaprosił Sobiesiaka na spotkanie późnym wieczorem w pokoju hotelu Radisson w Warszawie.
Kamiński zeznał, że w piśmie do premiera informował szefa rządu o przecieku i zwrócił się do ministra Cichockiego, by dopilnował, żeby wiadomość w tej sprawie trafiła bezpośrednio do premiera. W połowie września po posiedzeniu kolegium ds. służb specjalnych dowiedział się jednak od Donalda Tuska, że premier tego pisma nie czytał. Kamiński ocenił, iż szef rządu nie powiedział w tej sprawie prawdy, ale aby w rozmowie nie nawiązywać do afery hazardowej, zasłonił się rzekomą nieznajomością treści pisma.
Kamiński wyjaśniał też śledczym, w jaki sposób CBA trafiło na aferę hazardową. Stało to się przy okazji rozpracowywania Sobiesiaka w innej sprawie. - Istnieje podejrzenie Ryszarda Sobiesiaka w bardzo poważnych przestępstwach korupcyjnych. Sprawy, w których był rozpracowywany przez CBA, nie są znane opinii publicznej do tej pory - mówił Kamiński. Wyjaśniał, że CBA zainteresowało się Sobiesiakiem w lipcu 2008 r. i niemal natychmiast wypłynął też wątek prac nad ustawą hazardową. Kamiński przybliżył śledczym sylwetkę Ryszarda Sobiesiaka. Okazało się, że to nie tylko dobry znajomy Grzegorza Schetyny, Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego, który oficjalnie wpłacał pieniądze na kampanię Platformy.
- Już w połowie lat 90. Sobiesiakiem interesuje się Urząd Ochrony Państwa. Jest podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy i o korupcję. W drugiej połowie lat 90. Ryszardem Sobiesiakiem bardzo mocno interesuje się policja w związku z jego intensywnymi kontaktami ze zorganizowanymi grupami przestępczymi o charakterze zbrojnym. Konkretnie chodzi o grupę "Czarnego". Bandyta ten, skazany później na wieloletnie więzienie za kierowanie taką grupą o charakterze zbrojnym, był szefem ochrony kasyna Ryszarda Sobiesiaka. W zeznaniach świadka koronnego w procesie grupy "Czarnego" Sobiesiak został scharakteryzowany jako sponsor grupy "Czarnego". Ryszard Sobiesiak ucieka, tak jak teraz z Polski, na szereg miesięcy. Wychodzi z tego obronną ręką - tłumaczył Kamiński.
Ponownie wymiar sprawiedliwości, według relacji Sobiesiaka, interesuje się biznesmenem w 2005 roku. Zostaje wtedy skazany za korupcję na 10 miesięcy więzienia w zawszeniu na dwa lata. Wyrok jest prawomocny. - Sobiesiak skorumpował urzędnika wrocławskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, który w zamian za wydanie korzystnych dla Ryszarda Sobiesiaka decyzji dotyczącej dofinansowania z funduszy unijnych otrzymał od niego łapówkę - mówił Kamiński. Zwracał uwagę, że Sobiesiak ma bardzo szerokie kontakty wśród funkcjonariuszy publicznych. - Można powiedzieć, że Ryszard Sobiesiak jest "przyjacielem wszystkich": od prostych urzędników w gminie, po ministrów i wicepremierów naszego rządu. Wśród jego przyjaciół są: posłowie, ministrowie, burmistrzowie, radni, ale też wysokiej rangi policjanci, prokuratorzy, w tym prokuratorzy Prokuratury Krajowej - tłumaczył były szef CBA.
Ujawnił, że Chlebowski z Drzewieckim patronowali wielu interesom Sobiesiaka. - W zasadzie realizowali wszystkie jego zachcianki, jakie tylko wiązały się z jego interesami. Ci panowie byli gotowi oddać mu każdą usługę. Pan Ryszard Sobiesiak miał pomysł, że będzie budował w ramach Euro 2012 most gondolowy nad Wisłą na stadion narodowy. Od razu pan Mirosław Drzewiecki wykonuje telefon do wiceprezydenta Warszawy i umawia go na spotkanie, a pan Sobiesiak informuje po tym swojego syna, że: "jak wyjdzie nam ten interes, to nie będziemy wiedzieli, co z pieniędzmi zrobić". Inny przykład - Pan Kosek chce otworzyć w Przemyślu kasyno i jedzie na spotkanie z radnymi. Wcześniej prosi pana Chlebowskiego, żeby go zaanonsował i "zrobił dobry klimat w Przemyślu". Kolejna sprawa poruszona przez Kamińskiego to budowa wyciągu narciarskiego w Zieleńcu. - Buduje to całkowicie bezprawnie, wycinane są 150-letnie drzewa. (...) Zezwolenie na wycinkę załatwia bezpośrednio w Ministerstwie Środowiska asystent ministra sportu. Dzwoni potem do Ryszarda Sobiesiaka i radośnie mówi: "Rysiu, załatwiliśmy ci wycinkę". Przesyła mu faksem decyzję ministra środowiska. Z jednej strony wszystkiemu patronuje Drzewiecki, z drugiej Chlebowski, który dzwoni do Sobiesiaka i mówi: "Słuchaj, jestem w kontakcie z dyrekcją Lasów Państwowych, wszystko będzie dobrze, meldują mi na bieżąco" itd. - mówił Kamiński. Według byłego szefa CBA, takich rozmów jest mnóstwo.
Ujawnił również, że Drzewiecki tłumaczył się Sobiesiakowi z tego, iż zgodził się (po stanowczych przekonywaniach ministra finansów Jacka Rostowskiego) na dopłaty od gier hazardowych. Gdy Sobiesiak pokazał mu pismo, które w tej sprawie Drzewiecki podpisał, wyjaśniał swojemu dobrodziejowi, że nie wiedział, co podpisuje. Co ciekawe, dokładnie w ten sam sposób - że nie wiedział, co podpisał - Drzewiecki tłumaczył się, na konferencji prasowej po wybuchu afery, z tego, dlaczego ponownie zrezygnował - po myśli Sobiesiaka - z wprowadzenia dopłat od gier.
Według Kamińskiego, politycy PO swoją służalczością nie zdobyli jednak u Sobiesiaka szacunku. Były szef CBA ujawnił śledczym, że w rozmowach z osobami trzecimi Sobiesiak mówił o kolegach z PO, używając określeń typu: "dupek", "pacan", "czereśniak".
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-01-20 nr 16

Autor: jc