Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drenowanie kieszeni pacjenta

Treść

W 2010 roku składka na ubezpieczenie zdrowotne może wzrosnąć o 1 procent. Taką obietnicę złożył premier Donald Tusk na spotkaniu podsumowującym prace "białego szczytu" dotyczącego reformy ochrony zdrowia. Wyższa składka nie byłaby odpisywana od podatku, co oznacza tak naprawdę wprowadzenie współpłacenia przez pacjentów za usługi medyczne, czemu premier jest oficjalnie zdecydowanie przeciwny. W zamian za wyższą składkę Tusk oczekuje poparcia opozycji oraz pracowników ochrony zdrowia dla ustawy o przekształceniu szpitali w spółki prawa handlowego. Prawo i Sprawiedliwość proponuje zaś podnoszenie składki od przyszłego roku o 1 proc. przez kolejne cztery lata. Tymczasem Naczelna Rada Lekarska wzywa premiera do wstrzymania prac nad ustawami zdrowotnymi już znajdującymi się w Sejmie, które środowisko medyczne powszechnie krytykuje. W centrum "Dialog" w Warszawie, podobnie jak dwa miesiące temu, spotkali się z premierem Donaldem Tuskiem i minister zdrowia Ewą Kopacz przedstawiciele medycznych związków zawodowych, organizacji pacjentów, samorządowcy i dyrektorzy szpitali. Profesor Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, który kierował pracami komitetu sterującego szczytu, przedstawił projekt dokumentu końcowego, w którym mają być zapisane najważniejsze postulaty wypracowane podczas spotkań zespołów problemowych. Dokument postuluje wprowadzenie odpłatności za część świadczeń zdrowotnych, dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, przekształcenie szpitali w spółki oraz zwiększenie nakładów na służbę zdrowia. Podpisała się pod nim większość uczestników "białego szczytu", ale rekomendacje nie zyskały poparcia Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych oraz "Solidarności". - To nie była gra na czas, nam nie było potrzeba kilkunastu tygodni spokoju - zapewnił Donald Tusk uczestników szczytu, podkreślając, że te rozmowy spowodowały zmianę jego stanowiska odnośnie do niektórych spraw. Najbardziej zaskakująca mogła być deklaracja premiera, że rząd chce w 2010 r. podnieść składkę zdrowotną o 1 procent. A jeszcze niedawno Platforma zarzekała się, że nie da więcej pieniędzy na zdrowie, zanim nie dojdzie do reformy systemu. W ten sposób PO chce jednak przy okazji zneutralizować inicjatywę PiS. Po świętach opozycja przedstawi w Sejmie projekt ustawy o podnoszeniu składki o 1 proc. od 2009 r., aby w ciągu kilku lat składka sięgnęła 13 procent. Tusk podkreślił, że zwiększona składka nie będzie odpisywana w całości od podatku, bo nie stać na to budżetu państwa. Ten 1 proc. oddamy więc z własnej kieszeni. W ten sposób rząd wprowadzi de facto współpłacenie za usługi medyczne i dojdzie do "drenowania kieszeni pacjenta", choć oficjalnie Donald Tusk stwierdził, że rząd nie zgodzi się na ustawę o współpłaceniu za usługi medyczne, gdyż uderzyłaby ona przede wszystkim w osoby uboższe, w tym rodziny wielodzietne. Zresztą już teraz, gdy składka zdrowotna wynosi 9 proc. wynagrodzenia pracownika, tylko 7,75 proc. możemy odpisywać od podatku, a 1,25 proc. musimy po prostu oddawać ze swoich dochodów na NFZ. Przyjęcie propozycji premiera oznaczać będzie, że ta danina wzrośnie do ponad 2 procent. Premier dodał "na osłodę", iż w przyszłym roku do NFZ ma trafić dodatkowo z budżetu 4-5 mld zł, "zanim odczujemy skutki podwyższenia składki". Tymczasem projekt PiS zakłada, że podwyższona składka byłaby neutralna dla pacjenta, bo można by ją odpisywać od podatku. Szef rządu zapowiedział podjęcie prac nad objęciem składką zdrowotną także rolników. W tej sprawie PO rozmawia już z PSL, które jest "ostrożnie za". - Ale nie daję gwarancji, że szybko znajdziemy dobry finał - zastrzegł Tusk. Minister rolnictwa Marek Sawicki sugerował wcześniej, iż rolnicy mogliby płacić na NFZ część podatku rolnego, którego stawki w wielu gminach wzrosły o 60-70 proc. w związku z bardzo wysokimi cenami skupu żyta, od których ten podatek jest naliczany. Premier Tusk zapowiedział też poparcie dla ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych i obiecał opracowanie koszyka medycznych świadczeń gwarantowanych, opłacanych z pieniędzy publicznych. Wycofajcie ustawy Uczestnicy szczytu pozytywnie odnieśli się do zapowiedzi zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Ale wątpliwości wzbudzały już inne projekty popierane przez premiera. Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, wyraziła obawy, że forsowany przez rząd pomysł utworzenia w szpitalach spółek odbije się negatywnie na sytuacji pracowników. Stracą oni szereg uprawnień, które mają w publicznych zakładach opieki zdrowotnej. Jak wskazała, rząd nie mówi, jak oddłużyć szpitale przed przekształceniem ich w spółki. Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, podkreślił, że z ustaleń "białego szczytu" wynika fundamentalny postulat przerwania prac nad poselskimi projektami ustaw zdrowotnych. Ich pierwsze czytanie ma się odbyć w przyszłym tygodniu. - Wszyscy zgodnie ustaliliśmy, że te projekty nie nadają się do dalszych prac - powiedział Radziwiłł. Wtórował mu poseł Bolesław Piecha (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, który pytał premiera, czy rząd będzie inicjował ustawy zdrowotne, czy też będzie korzystał z mniej właściwej drogi poselskiej. Premier odparł, że projektów nie wycofa. Szef NRL zaapelował również o systemowe rozwiązanie kwestii wynagrodzeń pracowników medycznych. Powinny być one zapisane w ustawie lub układzie zbiorowym. Premier jest jednak przeciwny przyjmowaniu na rząd takiej odpowiedzialności, powiedział nawet, że wskazane byłoby odejście od postulatu ustalenia płacy minimalnej w ochronie zdrowia. Ewakuacja rozpoczęta W czasie gdy premier Tusk obiecywał dogłębne reformy w ochronie zdrowia, w dwóch radomskich szpitalach: wojewódzkim i miejskim, trwały przygotowania do ewakuacji pacjentów. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym ewakuację rozpoczęto od oddziałów chirurgicznego i onkologicznego. Ogółem planuje się czasowe zamknięcie aż ośmiu oddziałów i przewiezienie do innych szpitali około setki pacjentów. Mazowiecki oddział NFZ grozi placówkom zerwaniem kontraktów na leczenie na oddziałach, gdy dojdzie do ewakuacji chorych. To by zaś oznaczało, że placówki, które są i tak poważnie zadłużone, wpadłyby w jeszcze większe kłopoty finansowe. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-03-20

Autor: wa