Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dojechać na Wawel

Treść

Czyżby Kraków doczekał się wreszcie rozpoczęcia budowy pierwszego dużego podziemnego parkingu? Czy budowa tego i kolejnych parkingów wpłynie na usprawnienie ruchu samochodowego w mieście? Czy skończy się udręka kierowców na zatłoczonych ulicach? W obliczu pogarszającego się z każdym dniem funkcjonowania komunikacji są to pytania, na które mamy prawo oczekiwać szybkiej odpowiedzi. Niestety, nie ma powodu do optymizmu. Parking na 600 samochodów planowany pod placem Na Groblach na razie tylko pogorszy sytuację w rejonie Wawelu oraz ulic Stradom, św. Gertrudy czy Straszewskiego. Dopóki nie odciążą go kolejne, będzie ściągał ruch na wąskie ulice i tak już zakorkowane. Korzystać z niego będą niemal wyłącznie turyści, którzy na razie nie mają gdzie zostawić samochodów w pobliżu Wawelu. Gdy przeczytają w przewodniku, że mogą wjechać niemal pod samo wawelskie wzgórze, będą starali się tam dotrzeć, a gdy utkną na okolicznych ulicach, nie pozostanie im nic innego, jak cierpliwie przepychać się w stronę ulicy Podzamcze. W ten sposób cały obszar pomiędzy Pocztą Główną, Filharmonią, ulicą Dietla i mostem Dębnickim może zostać kompletnie sparaliżowany. A firma, która zobowiązała się zbudować podziemny parking w ciągu dwóch lat, otrzymała w zamian prawo do jego eksploatacji przez lat 70. Metra nie będzie Czy można się spodziewać, że powstaną kolejne parkingi? Z pewnością nieprędko. Propozycje, zgłoszone przez władze miasta, dotyczące m.in. ulicy Dajwór, placu Wolnica, Rynku Podgórskiego czy placu Sikorskiego zostały oprotestowane przez konserwatora zabytków. Pomysł budowy parkingu pod placem koło Hali Targowej napotkał na zdecydowany opór okolicznych mieszkańców. Pozostały więc jedynie lokalizacje wzdłuż Alei Trzech Wieszczów, m.in. na placu Inwalidów, w pobliżu Akademii Rolniczej oraz Muzeum Narodowego. Czy zdołają zatrzymać ruch samochodowy w kierunku ścisłego Śródmieścia? Częściowo tak, ale będzie to głównie ruch turystyczny, kierowany do miasta z obwodnicy autostrady. Mieszkańcy Podgórza, a tym bardziej Nowej Huty, jadący do centrum, nie zechcą nakładać drogi i raczej poszukają miejsc postojowych w południowej i wschodniej części Śródmieścia. Czy wobec tego jest jakiś pomysł na to, aby usprawnić ruch w tej części miasta? Na razie nie ma. Aut przybywa z każdym miesiącem i przybywać będzie. Większość hoteli nie ma swoich podziemnych parkingów, przeważnie nie mają ich także odnawiane kamienice, zamieniane na apartamentowce. Komunikacja miejska osiągnęła szczyt swoich możliwości: nawet gdy poprawi się punktualność oraz pojawi nowszy tabor, na większą częstotliwość tramwajowych i autobusowych kursów nie ma co liczyć. Dziś z Nowej Huty do centrum miasta można jeszcze dojechać busem, ale i busy coraz częściej i dłużej stoją w korkach. Aby komunikacja publiczna stała się konkurencyjna dla osobowych samochodów, musiałaby być o wiele sprawniejsza. Jest raczej pewne, że bez budowy metra nie ma co o marzyć o radykalnej poprawie. A metra władze miasta, nastawione na spokojne dotrwanie do końca kadencji, budować nie zamierzają. Parking dla każdego Oprócz uciążliwych korków jest jeszcze problem z zapychaniem miasta parkującymi samochodami, nawet w takich miejscach jak plac św. Ducha, ulice Szpitalna, Bracka, Wiślna, a na Kazimierzu m.in. Szeroka czy plac Nowy. Od lat toczy się też prasowa batalia o uwolnienie placu Szczepańskiego od obskurnego parkingu, chwilowo znów przegrana z inercją władz. Niestety, prezydenccy urzędnicy nie mają pomysłu, co zrobić z przestrzenią opróżnioną z aut. Smutnym przykładem może być centralna część placu Wolnica, przeważnie kompletnie niewykorzystana, powoli zarastająca brudem i chwastami. Dziś coraz wyraźniej widać, że jednym z rozwiązań byłaby budowa nie garaży-molochów, przewidywanych nawet na 900 samochodów, ale kameralnych podziemnych parkingów, przeznaczonych głównie dla mieszkańców Śródmieścia oraz dla osób tam pracujących. Ponieważ jednak są to inwestycje bardzo kosztowne, właściciele nieruchomości nie kwapią się z ponoszeniem takich wydatków. Nie ma innego rozwiązania, jak wsparcie takich przedsięwzięć przez władze samorządowe. Można także uzależnić wydawanie zgody na nadbudowę czy rozbudowę remontowanych kamienic od deklaracji wybudowania podziemnego garażu. Zablokowane centrum W centrum z każdym miesiącem przybywa hoteli, które mają obowiązek zapewnić swoim klientom bezpieczne miejsca parkingowe. Ubywa też mieszkań, za to coraz więcej tam biur i rozmaitych instytucji. Właściciel mieszkania potrzebuje zwykle miejsca na zaparkowanie jednego, najwyżej dwóch samochodów. Firma, której biuro powstaje w Śródmieściu, potrzebuje dla swoich pracowników miejsc kilku lub kilkunastu. Rosnąca liczba restauracji, pubów i lokali rozrywkowych rano korzysta z aut zaopatrzenia, a wieczorem z taksówek. Do tego dochodzi wywóz śmieci, sprzątanie ulic (w Krakowie wciąż na skandalicznym poziomie), ruch samochodów Straży Miejskiej i policji, a wreszcie nasilający się ruch rowerowy, który w sytuacji braku wydzielonych ścieżek dodatkowo blokuje ulice. Przejazd przez miasto utrudniają też turystyczne atrakcje, takie jak dorożki czy meleksy zatrzymujące się przed zabytkami. Jak w tej sytuacji zmniejszyć ruch samochodowy? W centrum, gdzie obowiązują ograniczenia wjazdu, nikt ich nie przestrzega, ponieważ ryzyko spotkania z patrolem kontrolującym prawo poruszania się w strefie B jest właściwie zerowe. Wystarczy na chwilę zatrzymać się na wjeździe na ulicę Stradom od strony Dietla, na Basztowej od strony placu Matejki czy na Straszewskiego pod Uniwersytetem. Zakazy wjazdu są powszechnie łamane bez żadnych konsekwencji. Nie uważam, aby rozwiązaniem było mnożenie zakazów, ale przyzwyczajanie kierowców do bezkarnego łamania przepisów powiększa liczbę korków, ponieważ nagminnie lekceważone są też inne zakazy (np. poruszania się po torowisku i to nawet tam, gdzie zbudowano specjalne murki). Jedynym sposobem na rozwiązanie problemów komunikacyjnych jest zmiana polityki władz miasta: nie doraźne łatanie dziur i rozpaczliwe próby zapobieżenia całkowitemu paraliżowi ruchu drogowego, ale podjęcie dyskusji nad rozwiązaniem całościowym, obliczonym na długie lata. Liczne zespoły fachowców, m.in. z Politechniki Krakowskiej, zgłaszały się z ofertą uczestniczenia w takiej dyskusji. Zamiast wyrzucać pieniądze na chybione i obraźliwe dla Krakowa kampanie promocyjne, może warto znaleźć fundusze na przygotowanie planów ułatwienia życia w mieście w najbliższym dziesięcioleciu. * Autor jest radnym miasta Krakowa oraz dyrektorem krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej "Dziennik Polski" 2007-09-26

Autor: wa