Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dochód dzielony na wszystkich członków rodziny

Treść

Z Ireneuszem Jabłońskim, ekspertem Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Izabela Borańska
Średni przyrost naturalny w Polsce na przestrzeni kilku ostatnich lat oscyluje około zera (jak podaje GUS w 2008 roku 0,05 proc., podczas gdy w 2007 r. - minus 0,03 proc.). Czy to efekt trudnej sytuacji gospodarczej, o czym wspomina wielu demografów i ekonomistów? Czy państwo prowadzi dobrą politykę prorodzinną?
- Niska dzietność w rodzinach nie jest wynikiem sytuacji ekonomicznej, bo ta jest o niebo lepsza niż jeszcze 20 czy 50 lat temu. Jest skutkiem przede wszystkim zmian cywilizacyjnych. Młodym kobietom niestety wmówiono, że kariera jest ważniejsza od macierzyństwa. Wiele z nich dało się na to nabrać. Drugi element związany z negatywnymi zmianami cywilizacyjnymi to fakt, że wprowadzono bardzo szkodliwą kategorię kosztową, zgodnie z którą młodzi ludzie patrzą z perspektywy "czy stać nas na posiadanie dzieci". System podatkowy jako element polityki państwa może w tych generalnych uwarunkowaniach pomagać lub przeszkadzać w kształtowaniu właściwych postaw. Mamy dziś tak naprawdę do czynienia nie z programami prorodzinnymi, tylko z propagandą działań prorodzinnych, które objawiają się rozdawaniem różnego rodzaju "gadżetów" i akcyjnością. Te działania trzeba by uporządkować i wprowadzić stałe rozwiązania systemowe. Takim minimum na dzisiaj powinna być możliwość rozliczania podatku dochodowego (dopóki on istnieje) obojga rodziców na wszystkich członków rodziny. W ten sposób ten, kto ma więcej dzieci, płaciłby mniejszy podatek dochodowy. Po drugie - trzeba zmienić system pomocy społecznej z przedmiotowego na podmiotowy: nie dopłacać np. do "instytucji pomocowych" czy "tanich kamienic komunalnych", tylko przekierować te środki na wspieranie konkretnej rodziny w konkretnej - trudnej sytuacji. I oczywiście wsparcie to nie powinno mieć wyłącznie charakteru socjalnego, ale również winno posiadać elementy pozwalające tej rodzinie na trwałe zmienić jej sytuację. Utrzymywanie, jak to ma często miejsce obecnie, przez kilka pokoleń rodzin z pomocy społecznej jest wyłącznie przenoszeniem biedy na kolejne generacje i w efekcie zwiększanie obszaru patologii, co oczywiście nie jest żadnym rozwiązaniem. Zatem pomoc społeczna - materialna, powinna być adresowana do konkretnej rodziny w danym momencie i służyć wyjściu tej rodziny z kryzysowej sytuacji.
Dziś polityka prorodzinna opiera się na ulgach.
- A nie powinna, ponieważ po pierwsze: zawsze znajdą się tacy, którzy będą ich nadużywali, a po drugie: ulgi są adresowane do wszystkich, czyli tak naprawdę w powietrze. Jeżeli mamy mówić o pomocy, to tylko o pomocy podmiotowej, powtórzmy: dla konkretnej rodziny, w konkretnej sytuacji. Jest przecież wiele młodych małżeństw, które ze względu na swój poziom dochodów czy wsparcie rodziców nie oczekują żadnych ulg i pomocy, ale są też tacy, którzy tej pomocy bardzo potrzebują. System ulg wprowadzany zarządzeniem czy ustawą jest niewłaściwym systemem, bo niesie ze sobą ryzyko nadużyć i patologie oraz przenosi w sposób bezcelowy uprawnienia na grupy, które wcale tych uprawnień nie potrzebują.
Jak powinna wyglądać pomoc konkretnej rodzinie w konkretnej sytuacji?
- Po pierwsze: powinna obowiązywać podstawowa zasada, że dochód rodziny powinien być dzielony na wszystkich członków rodziny i od tego dopiero powinien być liczony podatek dochodowy. Nie w ten sposób, jak to ma miejsce dzisiaj, gdy można rozliczać się wyłącznie z małżonkiem. Do tego wspólnego rozliczenia powinny być włączone dzieci będące na utrzymaniu rodziców. W ten sposób zostawiono by małżonkom, którzy zdecydują się na posiadanie dzieci, szczególnie większej ich liczby, odczuwalnie większą część zarobionych przez nich pieniędzy. Takie rozwiązanie byłoby znacznie prostsze i bardziej przejrzyste od dzisiejszego systemu, często pozornych dotacji i ulg. Uważam, że takie rozwiązanie systemowe jest możliwe do wprowadzenia w Polsce, wymaga jedynie odważnej decyzji politycznej.
Jak systemy podatkowe w aspekcie prorodzinnym przedstawiają się w innych krajach europejskich? Mamy się na kim wzorować?
- Nie ma takiego systemu, na którym Polska mogłaby się wzorować. Niemalże wszystkie systemy pomocy rodzinom funkcjonujące w krajach europejskich, oczywiście tych, które znam, zawierają rozwiązania prowokujące do nadużyć i postaw patologicznych i oparte są właśnie na dotacjach, subwencjach i ulgach. Efektem ich stosowania jest zmiana postaw charakteryzujących się samodzielnością i odpowiedzialnością za siebie i swoją rodzinę na rzecz postaw klientelskich i wręcz roszczeniowych wobec państwa, czyli aktywnych współobywateli. Wyrazistym przykładem negatywnych skutków takich programów jest np. Francja, gdzie znaczna część imigrantów zamiast podejmować pracę, utrzymuje się z dotacji państwowych na dzieci. W dalszej konsekwencji polityka taka powoduje, że kolejne grupy imigrantów, żyjących z pomocy publicznej, spychane są na margines społeczny, co ma swoje czasami skrajnie negatywne konsekwencje polityczne i ekonomiczne.
Dlatego też nie powinniśmy bezrefleksyjnie naśladować rozwiązań przyjętych w jeszcze "bogatych krajach Zachodu". Fakt, że na razie nie funkcjonuje w żadnym kraju alternatywny system, o którym mówiłem wcześniej, nie jest wystarczającym powodem, by Polska nie mogła go wprowadzić jako pierwsza. Jeśli oczywiście uznamy, że będzie on dobrze służył naszym rodzinom i całemu społeczeństwu.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-03-30

Autor: wa