Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Do trzech razy sztuka?

Treść

W zasadzie jest wszystko, co sprzyja organizowaniu w Niepołomicach Europejskiego Festiwalu Ballady wymyślonego przez krakowskiego barda i poetę Pawła Orkisza. Są znakomici artyści, jest zaczarowana atmosfera królewskiego zamku, bliskość niepołomickiej puszczy, gdzie wiatr też komponuje ballady, oraz życzliwość miejscowych władz i animatorów kultury. I ogromna determinacja Orkisza. Może więc trzeba tylko chłodne wrześniowe wieczory zamienić na czerwcowe, a wtedy publiczność zacznie przyjeżdżać do Niepołomic, aby słuchać ballad? - Jeszcze się nie poddaję - mówi Paweł Orkisz. Marzy, aby na dziedzińcu zamku w Niepołomicach podczas kolejnych edycji tej imprezy zasiadało nie dwieście, trzysta osób, ale nawet tysiąc. Wtedy te balladowe spotkania będzie można nazywać festiwalem. Orkisz zapowiada zorganizowanie trzeciej edycji w przyszłym roku, ale cieplejszą porą. Wierna balladzie publiczność tegorocznego festiwalu i tak dzielnie wytrwała podczas trzech wyjątkowo chłodnych wrześniowych wieczorów. Przede wszystkim dlatego, że chciała wspólnie z artystami zadumać się, pośmiać, zanucić ukochane utwory. Orkisz dwoił się i troił, nie tylko w roli prowadzącego, ale i znakomitego wykonawcy; także podczas kończącego dwa festiwalowe koncerty "nocnego balladowania". Piątkowe spotkanie z utworami Leonarda Cohena wypadło w dniu 73. urodzin kanadyjskiego barda. Z powodu tego "magicznego zbiegu okoliczności" gwiazda wieczoru, Maciej Zembaty nie musiał prosić widowni o wspólne odśpiewanie Cohenowi "Happy Birthday...". I udowodnił, że mimo 63. lat nadal jak nikt inny śpiewa "Słynny błękitny prochowiec", "Zuzannę", "Diamenty w kopalni", "Maleńka nie wolno się żegnać w ten sposób" czy "Tańcz mnie po miłości kres". A ponieważ Zembaty, podobnie jak sobotni gość festiwalu Alosza Awdiejew, także lubi pogawędzić z widownią, pożartować i pofilozofować, podczas tych dwu wieczorów było nie tylko poetycko, ale również dowcipnie. Do tego, że Awdiejew wyśpiewał słowiańską duszę ballady, nie trzeba przekonywać. Bardzo podobał się również sześcioosobowy zespół "Pieśni naszego wieku" z Moskwy, zarekomendowany przez Tolka Murackiego. Jego występ widownia przyjęła ciepło, podobnie jak delikatnej i całej w różach Basi Stępniak-Wilk. Zaśpiewała ona piosenki z płyty "Słodka chwila zmian" oraz kilka z nowego albumu, który powinien ukazać się w tym roku. Może najbardziej repertuarowe oczekiwania publiczności zawiodło Stare Dobre Małżeństwo. Zgodnie z zapowiedzią solisty Krzysztofa Myszkowskiego, zespół wykonał utwory do tekstów Jana Rybowicza. Dopiero w końcówce koncertu zabrzmiało dawne SDM. I choć "Majki" widowni nie udało się uprosić, to kilka starych refrenów zaśpiewała z zespołem. (WR) "Dziennik Polski" 2007-09-25

Autor: wa