Długo wyczekiwana szansa
Treść
- Można powiedzieć, że zniszczyliśmy Jagiellonię - podsumował Kamil Kosowski, który znów był jednym z głównych aktorów widowiska. Jego wysoką formę dostrzegł trener Leo Beenhakker i uwzględnił "Kosę" w składzie reprezentacji. - Spodziewał się Pan tego powołania? - Było dla mnie zaskoczeniem i bardzo miłą niespodzianką. Na pewno spowodowane jest tym, że kontuzji doznał Jakub Błaszczykowski. Takie jest piłkarskie życie. Z jednej strony, stało się tak dzięki czyjejś kontuzji, a z drugiej strony, to jest szansa, żeby się pokazać. Bardzo na nią czekałem i mam nadzieję, że ją wykorzystam. Wcześniej trener Paweł Janas był ze mnie zadowolony. Nie grając w klubie występowałem w reprezentacji i w jakimś stopniu przyczyniłem się do awansu do mistrzostw świata. Później już nie dostałem szansy, aż do teraz. Mam nadzieję, że dobrze przepracuję najbliższy tydzień i może dostanę szansę gry. - Zapewne śledził Pan na bieżąco wyniki kadry i robią one na Panu wrażenie? - To jest normalne. Jestem patriotą, Polakiem, oglądałem mecze i kibicowałem. - Doskonale wygląda Pana współpraca z Markiem Zieńczukiem. Nie będzie go brakowało w kadrze? - To nie do mnie pytanie, a do sztabu reprezentacji. Bardzo się cieszę, że Marek dalej zdobywa bramki. Przed meczem mówił, że chyba już wyczerpał limit, a tu dwa trafienia. - Znów Wasza akcja przyniosła pierwszą bramkę... - Udało się nam ją szybko strzelić. Wydaje mi się, że to ustawiło mecz, bo gdyby ta bramka nie padła, to pewnie męczylibyśmy się tak, jak w meczu z Ruchem. Cieszę się, że zagraliśmy w takim stylu, na zero z tyłu, i stworzyliśmy ciekawe widowisko dla kibiców. - I po porażce Legii z Lechem wróciliście na fotel lidera... - Ja na przeciwników nigdy się nie oglądam. Było normalne, że kiedyś zgubią punkty. Dobrze się stało, że doszło do tego teraz. Na pewno trzeba będzie uważać na Lecha. To jest dobra drużyna. Teraz to udowodniła i zbliżyła się do czołówki. (TYM) "Dziennik Polski" 2007-10-08
Autor: wa