Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Długa droga akt do IPN

Treść

Ponad miesiąc trwały procedury związane z przekazaniem Instytutowi Pamięci Narodowej akt katyńskich, które p.o. prezydent RP marszałek Sejmu Bronisław Komorowski otrzymał 8 maja w Moskwie. Dlaczego potrzebował on aż tak dużo czasu, aby przekazać dokumenty prokuratorom IPN prowadzącym śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej?
Śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej prowadzi od 30 listopada 2004 roku Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. To właśnie tam powinny trafić wszystkie dokumenty związane z wymordowaniem w 1940 roku Polaków przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz w więzieniach zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Wśród nich także 67 tomów akt, które w maju br. otrzymał od prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Dlaczego aż ponad miesiąc trzeba było czekać, żeby dokumenty trafiły do IPN? O wiele lepiej by się stało, gdyby Ministerstwo Spraw Zagranicznych po otrzymaniu informacji, że te materiały zostaną przekazane marszałkowi Komorowskiemu w Moskwie, od razu zasięgnęło opinii IPN, a najlepiej gdyby zaproszono do delegacji także przedstawiciela Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, który na miejscu, w Moskwie, niejako od ręki mógłby ocenić wartość przekazanych dokumentów. Stało się jednak inaczej...
Teraz IPN zbada dokładnie zawartość teczek i dopiero za jakiś czas okaże się, czy 67 tomów akt rosyjskich zawiera coś nowego, czy też jest to odgrzewany kotlet przekazany w bardzo rozbudowanej formie w maju przez stronę rosyjską. Przypomnijmy, że już w październiku 2005 roku w trakcie wizyty w Moskwie prokuratorzy zapoznali się z 67 tomami akt rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Sporządzili tylko notatki, bo strona rosyjska nie pozwoliła kserować udostępnionych materiałów. W tych wyselekcjonowanych dokumentach znajdowały się materiały archiwalne dotyczące obozów jenieckich w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, listy z danymi zamordowanych obywateli polskich, dokumentacja prac ekshumacyjnych prowadzonych w 1990 roku w Charkowie i w Miednoje. Były tam również materiały archiwalne wytworzone w toku prac tzw. Komisji Burdenki, kilka protokołów przesłuchań byłych funkcjonariuszy NKWD, w tym Dymitryja Tokariewa i Mitrofana Syromiatnikowa. Znajdowały się tam również: dokumentacja przekazana do rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej przez Prokuraturę Generalną Ukrainy w ramach pomocy prawnej, materiały przekazane przez polską prokuraturę w ramach realizacji pomocy prawnej w pierwszej połowie lat 90. do śledztwa prowadzonego przez Naczelną Prokuraturę Wojskową Federacji Rosyjskiej w tejże sprawie, w tym zgromadzone przez stronę polską dokumenty pochodzące z polskich archiwów, oraz protokoły przesłuchań świadków członków rodzin ofiar zbrodni katyńskiej. Cała dokumentacja nie poszerzyła jednak wiedzy polskich prokuratorów na temat mordu. Okazało się bowiem, że w wyselekcjonowanych aktach brakowało m.in. dokumentów dotyczących zbrodniczej decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku o wymordowaniu Polaków przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz w więzieniach zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Mimo zabiegów nie udało się uzyskać także utajnionej treści postanowienia z 21 września 2004 roku o umorzeniu rosyjskiego śledztwa w sprawie Katynia, które w latach 1990-2004 prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej. Wtedy też zbrodnię katyńską zakwalifikowano jako przestępstwo pospolite, które było jedynie przekroczeniem uprawnień wysokich funkcjonariuszy NKWD. Podczas śledztwa Rosjanie zgromadzili 183 tomy akt. Poza przebadanymi przez IPN w 2005 roku 67 tomami akt - które teraz - jak wszystko wskazuje - dotarły do Polski, wciąż brakuje 116 tomów, które są w rękach Rosjan.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-16

Autor: jc