Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dlaczego policja bije?

Treść

W Warszawie utonął w Wiśle człowiek. Ofiary byłyby dwie, gdyby nie pomoc przypadkowej osoby. Na miejsce wezwano policję, ale funkcjonariusze zamiast uspokoić sytuację, wywołali wielką awanturę, bo mieli się dopuścić pobicia osoby... biorącej udział w akcji ratowniczej. Sprawę wyjaśnia policyjna kontrola wewnętrzna. Poseł Jerzy Polaczek (PiS) pyta szefa MSWiA, co w tej sytuacji zamierza zrobić, tym bardziej że coraz częściej padają oskarżenia, iż policja bez potrzeby używa siły podczas niektórych interwencji.
Do tragicznego wydarzenia doszło w minioną sobotę w pobliżu jednej z nadwiślańskich restauracji. Gdy w rzece zaczął tonąć mężczyzna, na ratunek rzucił się jego brat. Ale nie udało mu się wyciągnąć ofiary z wody, a i sam niechybnie by zginął w odmętach Wisły, gdyby nie pomoc pana Pawła, który spędzał wieczór w pobliskim lokalu. Wyciągnął go z wody i udzielił mu pierwszej pomocy. Niestety, jego brata nie udało się już uratować. Na miejsce natychmiast wezwano policję i pogotowie ratunkowe. I tutaj zaczęła się dziać - według relacji świadków - dziwna historia. Policjanci chcieli szybko przesłuchać brata zmarłego, który sam przed momentem omal nie utonął w Wiśle.
- Ten był w szoku, miał problem z wysłowieniem się. Prosił, by go jak najszybciej zawieźć do matki. Usłyszał, że zostanie zawieziony na komisariat, a do matki może zadzwonić. Odpowiedział, że jego telefon utonął w rzece, a numeru nie pamięta. Policjant był bardzo agresywny. Gdy chwycił tego chłopaka za ramię i próbował na siłę wepchnąć go do radiowozu, odtrąciłem ramię policjanta. Natychmiast prysnął mi w twarz gazem pieprzowym - relacjonuje pan Paweł.
Gdy mężczyzna próbował odejść, został obezwładniony, a funkcjonariusz podstawił mu nogę, wtedy upadł i został skopany. Potem pryśnięto mu w twarz gazem pieprzowym i wpakowano do radiowozu. Gdy skarżył się policjantom, że się dusi, dostał gazem jeszcze raz. Rozbił więc kopniakiem szybę. Potem mężczyzna został zawieziony na izbę wytrzeźwień, ale gdy okazało się, że jest trzeźwy, patrol przewiózł go na komisariat policji przy ul. Wilczej. Mężczyzna uważa, że policjanci postanowili dać mu nauczkę, bo został na komisariacie pobity. Relacjonuje, że był ciągnięty za uszy i włosy, kopany, duszony, poniżany. - Ciągnięto mnie za uszy, mam "na pamiątkę" siniaki. W końcu policjant odsunął się na kilka kroków i wyciągnął pistolet - opowiada pan Paweł. Został wypuszczony w niedzielę w godzinach południowych, ale - jak się skarży - przez cały ten czas nie pozwolono mu zadzwonić ani do rodziny, ani nie pouczono go o przysługujących mu prawach. Sprawę bada teraz Wydział Kontroli Komendy Stołecznej Policji.
Poseł Jerzy Polaczek (PiS) skierował w związku z tym do ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera kilka pytań. Przede wszystkim, co zamierza zrobić w sytuacji potwierdzenia faktu pobicia przez funkcjonariuszy osoby, która wcześniej uczestniczyła w akcji ratującej ludzkie życie. "Stanowi podstawę nie tylko do wszczęcia postępowania na podstawie ustawy o Policji, ale także odrębnego postępowania karnego" - podkreśla poseł w interpelacji.
Poza tym oczekuje odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się agresja u policjantów wobec niewinnych ludzi. Chodzi o to, jak sposób postępowania w miejscu tragedii oraz na terenie komisariatu ma się do praktyk zatrzymywania i postępowania z zatrzymanymi, z którymi policjanci są zaznajamiani w trakcie szkolenia?
I ostatnia kwestia: czy w jego ocenie zachowanie funkcjonariuszy było adekwatne do zaistniałej sytuacji? "W świetle opublikowanego materiału rodzi to najbardziej elementarne pytania o podejrzenie naruszenia prawa przez przedstawicieli służby podległej Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji" - ocenia poseł PiS w interpelacji.
W ostatnich miesiącach działalność policji, a także podległej prezydentowi miasta stołecznego Warszawy Straży Miejskiej wielokrotnie budziła wątpliwości, a nawet bulwersowała. W ostatnich dniach doszło do spektakularnego zatrzymania jednego z kibiców Legii Warszawa Piotra Staruchowicza. Policja postanowiła zrobić to dokładnie wtedy, gdy ten wraz z kilkuset innymi sympatykami warszawskiego klubu wziął udział w rocznicowej uroczystości na kopcu Powstania Warszawskiego. Tego rodzaju manifestacja siły policji mogła doprowadzić do zamieszek. W sprawie tej interweniował senator Zbigniew Romaszewski, który odwiedził osadzonego w areszcie. Kibic skarżył się, że również został pobity po zatrzymaniu, choć nie stawiał żadnego oporu.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-08-12

Autor: jc