Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Depresja nastolatków

Treść

Zdjęcie: Fotolia/ -

Zamiast na resocjalizację trafiają na zamknięte oddziały psychiatryczne. Już teraz pomocy specjalisty wymaga 630 tys. dzieci poniżej 18. roku życia. Prognozy są jeszcze gorsze.

Utrudniony dostęp do ambulatoryjnej opieki psychiatrycznej nieletnich z ośrodków resocjalizacyjnych sprawia, że trafiają oni do szpitali. Nawet wtedy, gdy nie powinni się tam znaleźć. Psychiatrzy alarmują, że występowanie zaburzeń psychicznych wśród małoletnich wykazuje tendencję wzrostową.

Według danych rzecznika praw pacjentów Krystyny Kozłowskiej, która skierowała w tej sprawie monit do ministra edukacji, młodzież z ośrodków wychowawczych i socjoterapii to aż 7 proc. wszystkich hospitalizowanych na szpitalnych oddziałach psychiatrycznych. Rzecznik zebrała dane z 20 placówek.

W ubiegłym roku na terenie kraju funkcjonowało 68 MOS-ów i 93 MOW-y. O umieszczeniu w nich nieletnich decyduje sąd rodzinny.

Decyzje takie zapadają wtedy, gdy zostały już wykorzystane inne środki wychowawcze takie jak: odpowiedzialny nadzór rodziców, organizacji młodzieżowej lub innej organizacji społecznej, zakładu pracy czy też osoby godnej zaufania, udzielających poręczenia za nieletniego, nadzór kuratora, skierowanie do ośrodka kuratorskiego, a także do organizacji społecznej lub instytucji zajmujących się pracą z nieletnimi.

O przyjęciu pacjenta do szpitala psychiatrycznego zawsze decyduje lekarz, który po jego zbadaniu stwierdza wskazania do hospitalizacji. Jak wskazują psychiatrzy, z którymi rozmawiał „Nasz Dziennik”, sądy kierują często do oddziałów psychiatrycznych nieletnich będących w poważnym konflikcie z prawem, którzy wymagają nie leczenia, a przede wszystkim resocjalizacji.

– Poradni psychiatrycznych dziecięcych i młodzieżowych jest mało, poza tym są ogromne kłopoty kadrowe. Jest bieda w przychodniach i na oddziałach szpitalnych, pogarsza się jakość opieki nad pacjentem, a personel, skonfrontowany z niemożliwymi zadaniami, wypala się albo odchodzi. Bieda panuje też w ośrodkach wychowawczych i socjoterapeutycznych, które wysyłają swoich podopiecznych, którzy wykazują zazwyczaj duże trudności wychowawcze, do szpitali. Na oddziałach dochodzi do konfrontacji, a często przebywa tam młodzież słabsza, która nie jest w stanie przeciwstawić się dysfunkcjonalnym zachowaniom. Często pod wpływem tej trudnej młodzieży dzieją się tam rzeczy dramatyczne. W rezultacie te oddziały psychiatryczne, które miałyby służyć dzieciom chorym, często są zdominowane przez młodzież bardziej z problemami wychowawczymi niż zdrowotnymi – mówi prof. Jacek Wciórka z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii.

Powołując się na dane prof. Tomasza Wolańczyka, byłego konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, rzecznik praw pacjenta zaznacza, że jeśli chodzi o umieszczanie wychowanków MOW-ów i MOS-ów w szpitalach psychiatrycznych, dochodzi często do nadużyć, zwłaszcza w okresie wakacji i ferii świątecznych. Kiedy natomiast placówka odmawia przyjęcia dziecka, wychowawcy tych ośrodków przywożą je ponownie, argumentując, że przejawiało skłonności samobójcze. Innym problemem jest to, że po odbytej kuracji szpitalnej młodzi ludzie cierpiący na zaburzenia psychiczne nie mogą często liczyć na konkretne zalecenia, co mają robić po opuszczeniu placówki.

Problemem jest też często zbyt duża odległość młodzieżowych ośrodków wychowawczych i młodzieżowych ośrodków socjoterapii od poradni psychiatrycznych oraz – jeśli chodzi o przychodnie – zbyt długi czas oczekiwania na wizytę lekarską. Z kolei obowiązujący stan prawny uniemożliwia ich zatrudnianie na terenie MOS-ów ani MOW-ów. Kwestię tę reguluje rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień. Przed dwoma laty – przypomina rzecznik – resort zdrowia deklarował zmianę dokumentu poprzez rozszerzenie wykazu świadczeń ambulatoryjnych z zakresu psychiatrii, które objęłyby również wychowanków MOS-ów i MOW-ów. Do dziś deklaracja ta nie została zrealizowana.

Coraz więcej zaburzeń

Tymczasem rokowania nie są zbyt pozytywne. Już teraz pomocy systemu lecznictwa psychiatrycznego i psychologicznego wymaga ok. 630 tys. dzieci i młodzieży poniżej 18. roku życia.

Psychiatrzy alarmują, że występowanie zaburzeń psychicznych wśród małoletnich wykazuje tendencję wzrostową. Niepokojący jest wzrost samobójstw, zaznaczający się zwłaszcza w roku 2012 i 2013. Młodzi coraz częściej zachowują się agresywnie, dochodzi do zamierzonych samookaleczeń, co powoduje wzrost ostrych przyjęć nastolatków na oddziały szpitalne, a to z kolei wydłuża okres oczekiwania innych na miejsce w trybie planowym do wielu tygodni. Analiza przeprowadzona przez RPP koreluje z konkluzjami Sekcji Naukowej Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, jakie padły podczas tegorocznej 27. Konferencji Sekcji Naukowej Psychiatrii Dzieci i Młodzieży PTP, która odbyła się w Gdańsku.

W ocenie psychiatrów, w ostatnich latach dostępność do opieki ambulatoryjnej poprawiła się nieznacznie jedynie w niektórych dużych miastach, które posiadają ośrodki szkoleniowe i zwiększoną liczbę specjalistów. W pozostałych regionach Polski okres oczekiwania na wizytę pierwszorazową do psychiatry lub do psychologa wynosi nawet do kilku miesięcy, a do psychoterapeuty jeszcze dłużej.

– Jest to wynik braku jakichkolwiek zachęt do podejmowania pracy przez specjalistów w mniejszych ośrodkach – podnoszą lekarze.

Istnieje wprawdzie Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego (NPOZP), który zakłada zwiększenie liczby łóżek w szpitalnictwie psychiatrycznym: współczynnik ten miałby wynosić 0,4 łóżka na 10 tys. mieszkańców (obecnie jest to 0,34). Tyle że – zaznaczają lekarze – współczynnik ten zaplanowano dla kraju, w którym miało być 30-80 Centrów Zdrowia Psychicznego dla dzieci i młodzieży; tymczasem nie ma żadnego. Program przewiduje też działanie 256 zespołów leczenia środowiskowego. W rzeczywistości są jedynie dwa. Natomiast miejsc na oddziałach dziennych powinno być 3,8 tys., a jest ich poniżej tysiąca. Likwidowane są oddziały psychiatryczne, jest poważny niedobór kadry. Według założeń NPOZP w Polsce powinno być ok. 390 czynnych zawodowo psychiatrów dziecięcych. Obecnie jest ich 280, przy czym – zaznaczają w swym stanowisku lekarze – liczba ta jest przeszacowana, gdyż np. w województwie podlaskim z 13 zliczonych specjalistów 4 osoby są na emeryturze, a 2 dalsze nie pracują ze względu na stan zdrowia. – Podobnie w województwie mazowieckim imponująca liczba 60 specjalistów wymaga uzupełnienia o informacje (według danych NRL), że 42 z nich ma więcej niż 65 lat – zaznaczają lekarze.

Powodem jest niskie finansowanie psychiatrii przez NFZ. Zarówno dziennej, jak i stacjonarnej. W niektórych placówkach środki z funduszy wystarczają na pokrycie tylko części kosztów wizyt. Finansowanie systemu lecznictwa psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży skazuje je na upadek – konkludują lekarze. Postulują przy tym zwiększenie finansowania świadczeń o średnio 40 procent.

– Gdyby nie zabrakło dobrej woli i pieniędzy, Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego od lat byłby realizowany i wszystkie te kłopoty dawno by zniknęły. Od jego uchwalenia nic się jednak w tej sprawie nie dzieje – kwituje prof. Wciórka.

Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 16 grudnia 2014

Autor: mj