Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Deficyt zbożowy

Treść

Zbiory zbóż wyniosły w tym roku niecałe 21,5 mln ton, czyli były o prawie 14 proc. niższe niż w roku ubiegłym, poinformowała Krajowa Federacja Producentów Zbóż. To było zresztą do przewidzenia, gdyż lipcowa susza i sierpniowe ulewy wpłynęły na drastyczny spadek plonów. Z jednego hektara rolnicy zbierali przeciętnie mniej niż 26 kwintali zboża, czyli o niemal jedną piątą mniej niż w dobrych latach. Dane federacji są i tak bardziej optymistyczne od pierwszych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, który prognozował, że plony zbóż podstawowych będą aż o 17 proc. niższe od ubiegłorocznych. Niedobór zbóż już spowodował szybki wzrost cen, które osiągają poziom nienotowany od kilku lat. Za pszenicę w wielu rejonach kraju trzeba płacić po 600 zł za tonę. Takie ceny obowiązywały jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, potem rynek się uspokoił, również z tego powodu, że mieliśmy dobre lata dla produkcji roślinnej. W tym roku to się zmieniło. Od kilku tygodni jesteśmy straszeni informacjami o podwyżkach cen pieczywa, wymuszonych przez wzrost cen ziarna. Młynarze tłumaczą, że z tego powodu muszą drożej sprzedawać mąkę, a piekarze, chleb. Rzadziej natomiast zwraca się uwagę na ogromne problemy, które w związku z tym mają hodowcy zwierząt. Wiele gospodarstw w Polsce wytwarza pasze dla bydła lub trzody chlewnej we własnym zakresie. Zboże, którym u siebie obsiewają pola, tylko w niewielkim stopniu jest sprzedawane na rynku, większość ziarna idzie na skarmianie zwierząt. A wobec słabych plonów rolnicy martwią się, jak zapewnić zimowe zapasy paszy. Nieplanowane inwestycje Rzeczywiście ten rok jest szalenie trudny, bo z powodu suszy mamy nie tylko niskie plony zbóż, ale i kiepsko jest z sianem, którego udało się w wielu rejonach zebrać tylko jeden pokos. Łąki też przecież wysychały, mówi Artur Michałek, doradca rolny. Właściciele gospodarstw muszą więc kupować gotowe, ale drogie pasze. Przed taką koniecznością stoi m.in. Zbigniew Sudol, rolnik spod Puław. W swoim gospodarstwie hoduje krowy, zazwyczaj miał co roku spore zapasy siana, zbóż, a zwłaszcza kukurydzy. Ale w tym roku nawet kukurydza słabo obrodziła. Susza zniszczyła uprawy, a deszcze spowodowały zarażenie dojrzewających kolb grzybami i pasożytami. Pan Zbigniew twierdzi, że brakuje mu około 4:5 ton pasz na zimę. Próbował kupować mieszanki zbożowe i kukurydzę na giełdzie, ale odstraszają go ceny. Drogo jest również na rynku gotowych pasz. Tak czy inaczej rolnik musi wyłożyć pieniądze. Innym wyjściem byłoby po prostu sprzedanie połowy stada, ale wtedy praktycznie oznaczałoby to zaprzestanie produkcji mleka, bo byłaby ona nieopłacalna, podkreśla. Nasz rozmówca, jak mówi, i tak jest w dość szczęśliwym położeniu, ponieważ jego kuzyn ma plantację buraków cukrowych. Będzie mógł więc od niego kupić trochę liści na kiszonkę. Ale bez dokonania zakupu w wytwórni pasz się nie obędzie. Radykalne rozwiązanie Część rolników, zwłaszcza właścicieli małych gospodarstw, z powodu braku pasz sprzedaje swój przychówek. Jeśli bowiem ktoś ma zaledwie kilka hektarów ziemi niskiej klasy i jedną lub dwie krowy, to hodował je tylko na swoich paszach. Takich rolników nie stać na zakup gotowych pasz i nie pozostaje im nic innego, jak pozbycie się zwierząt. Dla wielu to bardzo dramatyczna decyzja, bo do tej pory, dzięki nawet tak niewielkiej produkcji mleka, udawało im się jednak zarabiać trochę pieniędzy. Mleko nie było sprzedawane do mleczarni, ale z reguły na targowiskach, gdzie wiele osób z chęcią kupuje towar "prosto od krowy". Teraz to źródło dochodu wyschnie. W takiej sytuacji jest pan Bolesław, właściciel 2,5 hektarowego gospodarstwa pod Radomiem. Hodował do tej pory dwie krowy. W tym roku na ziemi V klasy, którą użytkuje, zbiory były tak marne, że nawet dla jednej krowy nie wystarczy paszy. A pan Bolesław nie ma pieniędzy na jej kupno. Dlatego krowy sprzedał, a będzie hodował tylko kury i trzy świnie. Na szczęście do naszej wsi przeprowadziło się wielu mieszczuchów, więc nie powinno być problemów ze sprzedażą jajek. I jakoś człowiek będzie wiązał koniec z końcem, bo z 600 zł emerytury trudno jest wyżyć, opowiada nam rolnik. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że teraz nadchodzą "złote czasy" dla producentów pasz. Co prawda ruch w interesie jest rzeczywiście większy, ale przecież wytwórnie także muszą więcej płacić za zboże i inne składniki, z których powstaje produkt finalny. Wysokie ceny zboża nikogo nie urządzają. Krzysztof Losz, "Nasz Dziennik" 2006.10.04

Autor: ea