Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Debaty we własnym gronie

Treść

Prawo i Sprawiedliwość nie będzie debatowało na warunkach ustalonych przez PO i sprzyjające jej media. Na dyskusję przedwyborczą zaprasza konsekwentnie do Centrum Programowego PiS. - Platforma musi się rozliczyć ze swoich obietnic, czterech lat rządów i przedstawić program wyborczy - podkreślają sztabowcy. Być może dojdzie do debaty ministra Marka Sawickiego z europosłem Januszem Wojciechowskim o rolnictwie. - To PiS jest partią polskiej wsi - mówi były wicemarszałek Sejmu.
Prawo i Sprawiedliwość podtrzymuje propozycję zorganizowania przedwyborczych debat z przedstawicielami koalicji PO - PSL w swoim Centrum Programowym. - Dziękuję za zaproszenie na to spotkanie. Przekazałem nasze stanowisko, mówiąc, że nadal oczekujemy debaty, którą proponujemy zorganizować w naszym Centrum Programowym. Mam nadzieję, że PO i PSL przyjmą nasze zaproszenie - powiedział szef sztabu wyborczego PiS Tomasz Poręba, wychodząc z zorganizowanego wczoraj w Sejmie spotkania szefów sztabów wyborczych partii parlamentarnych. Wzięli w nim udział również przedstawiciele PO, PSL, PJN oraz SLD, który był inicjatorem spotkania. Z czego wynika taka strategia?
- Platforma jest dobra w rozmowie o przyszłości, ale na temat przeszłości, rozliczenia się z tego, co robiła w czasie, gdy rządziła, już nie - wyjaśnia Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Chodzi o to, by nie dać się wciągnąć w jałową dyskusję na nieprzyjaznym gruncie, ale konkretnie rozliczyć rząd z dziesiątek obietnic bez pokrycia, jakie zostały złożone 4 lata temu podczas histerycznej kampanii "odsuwania PiS od władzy".
- Te debaty nam się po prostu nie opłacają - mówi jeden z polityków PiS. Tym bardziej że to, jak będzie wyglądała debata polityków koalicji rządowej z półopozycyjnym SLD, można sobie wyobrazić po ostatniej "debacie" Tuska z Pawlakiem. W tym kontekście jedyną i prawdziwą opozycją, realnie zagrażającą koalicji, jest PiS. Podobna sytuacja miała zresztą miejsce podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej, kiedy debatowali między sobą wszyscy kandydaci oprócz Jarosława Kaczyńskiego.
Grę wokół debat prowadzi Platforma Obywatelska, która uchyliła się jednak od rozmów na temat edukacji. Sam premier zabronił swoim ministrom udziału w rozmowach, na jakie zapraszał ich sztab wyborczy PiS do Centrum Programowego, a próbę rozliczenia rządu z pracy i obietnic nazwał "przesłuchiwaniem". Stąd inicjatywa SLD, by ustalić terminy i tematy debat. Po wczorajszym spotkaniu szef sztabu lewicy Stanisław Wziątek poinformował, że przedstawiciele pozostałych sztabów porozumieli się w sprawie zorganizowania w ciągu pięciu najbliższych tygodni 6 debat. Politycy liczą na to, że będą one prowadzone przez różnych dziennikarzy i realizowane oraz transmitowane przez stacje telewizyjne, które mniej lub bardziej jawnie wspierają rząd, a zwalczają opozycję z PiS.
- Miejsce powinno być neutralne, ale jesteśmy gotowi przyjąć miejsce uzgodnione między mediami. Jeśli porozumienia nie będzie, wskażemy takie miejsce, np. Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego - wyjaśniał szef sztabu SLD. Już w piątek miałaby się odbyć debata dotycząca służby zdrowia i polityki społecznej. Kolejne byłyby na temat infrastruktury, gospodarki i finansów, polityki zagranicznej i rolnictwa oraz spraw wsi. W ostatniej mają się spotkać liderzy ugrupowań.
Chęć debaty z liderem PiS wyraził lider ludowców Waldemar Pawlak. - Z wielką przyjemnością porozmawiam z panem Jarosławem Kaczyńskim o wszystkich sprawach dotyczących Polski, Europy i świata - deklarował w rozmowie z jedną z rozgłośni radiowych. - Jeśli chodzi o rolnictwo, to zachęcałbym, aby PiS wystawiło kandydata do rozmowy z ministrem Markiem Sawickim, bo on jest doktorem nauk rolniczych - dodał, nawiązując do niedzielnej deklaracji prezesa PiS, w której zapowiedział, że po przejęciu rządów będzie walczył o całkowite zrównanie dopłat dla polskich rolników. To temat, który już od kilku miesięcy podejmuje największa partia opozycyjna, zarzucając PSL i rządowi Donalda Tuska pasywność w relacjach z unijnymi partnerami, całkowitą bierność i "absolutną nieskuteczność" rządu. W związku z tym sztabowcy PiS zaprosili Sawickiego na poniedziałek. Debata miałaby się odbyć w niedzielę w Centrum Programowym PiS. Rozmawiać jest o czym, bo stawką jest elektorat prowincji i wsi, choć nie tak liczny jak miejski, to wciąż dający ludowcom mandat do rządzenia i funkcjonowania na scenie politycznej.
- Posłowie PSL chyba wiedzą, że nie reprezentują wsi i są partią urzędniczo-biznesową - ocenia europoseł Janusz Wojciechowski, który jeśli dojdzie do pojedynku z ministrem Sawickim, będzie brał w nim udział. On sam od dawna zarzuca PSL porzucenie rolników. - Myślę, że PiS już od dawna jest partią polskiej wsi i etosu chłopskiego. Obrona rodzinnych gospodarstw rolnych, sprzeciw wobec GMO, popieranie mniejszych gospodarstw, a nie wielkich latyfundiów, obrona rodziny - to wszystko dla mieszkańców wsi jest ważne - podkreśla Wojciechowski. W jego ocenie, PSL w ostatnich latach odpuściło kwestię wyrównania dopłat dla rolników, poparło uprawę GMO w Polsce oraz - co podkreśla - biernie toleruje oszustwa wielkich firm, które rolnikom nie chcą płacić za dostarczane produkty. - PSL nie kiwnęło palcem, by im pomóc - dodaje Wojciechowski.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-08-30

Autor: jc