Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy Tusk umie liczyć?

Treść

Platforma Obywatelska znowu się spóźniła, tym razem z projektem nowego prawa dotyczącego warunków eksploatacji polskich łupków. Niecałe dwa miesiące temu premier Donald Tusk zapowiadał, że eksploatacja gazu łupkowego w Polsce przyniesie "konkretne pieniądze polskiemu państwu". Szef rządu obiecywał, że planowany fundusz, do którego trafiałyby pieniądze z podatków od firm wydobywczych, "w przyszłości miałby gwarantować bezpieczeństwo polskich emerytur". Tusk prężył muskuły i deklarował, że środków z łupków wystarczyłoby nawet na to, by "wspierać gminy i ochronę środowiska". Zapewne już wtedy musiał myśleć o innym, niż obecnie obowiązujący, "taryfikatorze" podatków za eksploatację gazu łupkowego. Gdyby bowiem skapywały one do polskiego dziurawego budżetu według obecnych stawek, opartych na archaicznym prawie geologicznym przystosowanym bardziej do realiów PRL, starczyłoby ich najwyżej na wsparcie gmin, ale na pewno nie na gwarantowanie "bezpieczeństwa polskich emerytur", bo to już obecnie wymagałoby setek miliardów złotych!

Według wczorajszych doniesień, rząd miał zlecić jednej z kancelarii prawnych przygotowanie projektu ustawy regulującej m.in. nowe, podobno wyższe opłaty podatkowe za wydobycie gazu łupkowego. Utrzymywanie przez koalicję PO - PSL jednych z najniższych na świecie stawek opłat za koncesje poszukiwawcze sprawiło, że do tej pory - jak wyliczają eksperci - Skarb Państwa stracił nawet 100 mld złotych. Nieudolność obecnej ekipy rządowej w implementowaniu wyższych niż obecne opłat za koncesje poszukiwawcze na gaz łupkowy rodziła nawet podejrzenia o tolerowanie mechanizmów korupcjogennych.
Planując zmiany w prawie geologicznym, rząd będzie zmuszony sięgnąć przynajmniej do niektórych rozwiązań opracowanych już cztery lata temu przez gabinet PiS, który chciał przygotować kompleksowo państwo na eksploatację złóż gazu łupkowego. Ale obejmując w 2007 r. władzę, Tusk wyrzucił te pomysły do kosza. Przez takie karygodne zaniechania traci Polska. PiS ma już własny projekt ustawy, który zakłada m.in. wprowadzenie opłaty eksploatacyjnej na poziomie 40 proc. wartości wydobywanego surowca. O projekcie rządowym niewiele wiadomo. Najgorsze i najkosztowniejsze dla Polski byłoby ślamazarne tempo wprowadzenia nowych przepisów, które już dawno powinny być gotowe. Może się bowiem okazać, że firmy poszukiwawcze wystąpią o koncesje eksploatacyjne, zanim zacznie obowiązywać znowelizowane prawo. Przyznanie ich na obecnych zasadach oznaczałoby sankcjonowanie drenowania finansowego Polski i straty idące w przyszłości w biliony złotych. Być może premier Tusk ma inny pomysł na wykorzystanie "łupkowej szansy Polski", ale wtedy państwo znów stałoby się ofiarą jego "eksperymentów". Trudno inaczej tłumaczyć indolencję szefa rządu państwa z galopującym długiem i sporym deficytem, który nie przygotowuje się na gwałt do wykorzystania jednej z największych szans rozwojowych Polski w XXI wieku, jaką są złoża łupkowe.

Nasz Dziennik Czwartek, 3 listopada 2011, Nr 256 (4187)

Autor: au