Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy premier pomoże analfabetom

Treść

Gdy po wybuchu afery hazardowej Donald Tusk zapowiadał powstanie w tej sprawie sejmowej komisji śledczej, słowa szefa rządu nie pozostawiały wątpliwości, że opowiada się za rzetelnym wyjaśnieniem całej sprawy. Jak to wyjaśnianie idzie sejmowym śledczym, każdy widzi. Prawo i Sprawiedliwość zaapelowało wczoraj do premiera Tuska, aby zareagował na to, jak w komisji pracują śledczy z Platformy Obywatelskiej.
PiS zarzuciło śledczym z PO analfabetyzm prawny, wprowadzanie chaosu w pracach komisji i kłamstwo.
- Można, dysponując taką siłą, jaką dysponuje Platforma, łamać wszelkie standardy, można nas odwoływać, ale trzeba uzasadnić taką decyzję i przekonać opinię publiczną, że miało się rację. Z tym Platforma ma ogromne problemy. Pan przewodniczący Sekuła wiedział, że to bezprawna decyzja, bo otrzymał ode mnie dwie ekspertyzy. Z tych ekspertyz wynikało w sposób niebudzący wątpliwości, że nie można stawiać zarzutu stronniczości komuś, kto jest członkiem Rady Ministrów i wykonuje swój prawny obowiązek, pracując nad ustawą, która jest wypracowana w rządzie. Nie można, bo trzeba mu postawić zarzut działania w interesie własnym, politycznym czy czyimś interesie - tłumaczył Zbigniew Wassermann (PiS).
Zwracał uwagę, że pomysł powołania jego oraz Beaty Kempy na świadków komisji motywowany był najpierw jedynie tym, iż pracowali nad ustawą hazardową, a gdy Platforma uświadomiła sobie, że analogicznie należałoby w takim razie przesłuchać ministrów wszystkich poprzednich rządów i posłów, którzy pracowali nad ustawą, zaczęła wymyślać co innego. Jak wyjaśniał, sięgnięto po argument sformułowany przez członka komisji Jarosława Urbaniaka (PO), że Wassermann miał przyznać na piątkowym posiedzeniu komisji, iż trafiła do niego analiza CBA mająca wskazywać "zbrodnie", jakich dopuścił się Totalizator Sportowy, a Wassermann miał tę analizę schować do szuflady. - To oczywiste kłamstwo. Dlaczego kłamią w sytuacji, gdy mają tak miażdżącą przewagę. Kiedy mają przez siebie ułożony scenariusz, kiedy to od swoich ministrów dostają takie dokumenty, jakie są im wygodne? Odpowiedź logiczna jest prosta. Albo się boją, albo się bronią. Ale broni się ten, kto czuje się oskarżony. Tak jest, prawo pozwala kłamać oskarżonemu - dodał Zbigniew Wassermann.
Według niego, pozostaje jeszcze kwestia moralnej wiarygodności komisji śledczej. Oprócz Urbaniaka, któremu Wassermann zarzucił kłamstwo, wątpliwości posła PiS budzą także pozostali śledczy z Platformy. - Dla mnie pan Sekuła zawsze będzie się kojarzył z walizką pełną pieniędzy, pan Urbaniak zostanie kłamczuchem, a pan Neumann - lobbystą. I to jest sytuacja, która powinna budzić ogromną troskę opinii publicznej - dodał Wassermann.
Do Mirosława Sekuły, gdy był przewodniczącym sejmowej Komisji Finansów Publicznych, przyjść miał lobbysta z branży hazardowej, który otworzył walizkę pełną pieniędzy. Sekuła wtedy miał udawać, że nic nie widzi i nie powiadomił nawet o tym fakcie organów ścigania, a obecnie twierdzi, że nie pamięta, kim był ten lobbysta. O "lobbyście" Neumannie wielokrotnie pisaliśmy. Jako urlopowany dyrektor w banku Nordea był jednym z głównych autorów ustawy o Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych, a więc regulującej działalność konkurentów banków.
PiS za niedobry pomysł uważa również przesłuchanie "głównych bohaterów" afery hazardowej, zanim przed komisją stanie były szef CBA Mariusz Kamiński.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-10

Autor: wa