Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czego MON nie wyczytało

Treść

Komentarz

Strasznie zabolało wojskowych wytknięcie im zakupu luksusowych samochodów dla generalicji. Cierpienie było tak wielkie, że resort obrony postanowił oświadczyć wszem i wobec, jakoby podane przez „Nasz Dziennik” informacje były nieprawdziwe i wprowadzały opinię publiczną w błąd.

I może nic by nie było dziwnego w takim komunikacie, gdyby nie fakt, że napisałem prawdę, a Ministerstwo Obrony Narodowej, zarzucając mi kłamstwo, kilka linijek dalej potwierdziło to, co zostało opublikowane. Trudno zrozumieć, czemu ma służyć przesłanie płk. Jacka Sońty. Może chodziło o zdjęcie z armii choć części ciężaru odpowiedzialności za luksusowe zakupy. A może… przesadzam i rzecznik MON zwyczajnie czegoś nie doczytał w naszej publikacji?

O co poszło? Ano o liczbę zakupionych dla generałów limuzyn, po prawie 234 tys. zł sztuka. „Nasz Dziennik” zdobył informację o pozyskaniu przez wojsko sześciu takich luksusowych samochodów. Taką liczbę podaliśmy w publikacji, ale równocześnie nasze dane zweryfikowaliśmy w MON. Ono zaś oświadczyło, że zakupy dotyczyły tylko dwóch aut. I dokładnie takie kontrstanowisko resortu obrony znalazło się w publikacji. I to w dwóch miejscach, bo też dwa razy o to dopytywaliśmy. Zgodnie z danymi resortu wskazałem też na dwóch dysponentów tych aut. Są to polscy generałowie służący w strukturach NATO. Choć – co warto zaznaczyć – w okresie przygotowywania materiału prasowego to akurat nie ich osoby miały być widziane w limuzynach. Dopiero nasze pytania do MON wprawiły w ruch wojskową machinę, samochody zostały zwrócone przez tymczasowych dysponentów i mają trafić we właściwe ręce.

Ale o tym rzecznik MON jakoś nie wspomniał. Postanowił za to w swoim komunikacie zaznaczyć, że samochody zostały zakupione „w trybie przetargu nieograniczonego, zgodnie z obowiązującymi przepisami”, tworząc wrażenie, jakoby taka informacja nie znalazła się w naszej publikacji. Tymczasem „Nasz Dziennik” wyraźnie wskazał, zresztą posługując się wiedzą z MON, że limuzyny zostały kupione „w ramach przetargu nieograniczonego, zgodnie z prawem zamówień publicznych, a oferent zgłosił się po dwóch nierozstrzygniętych wcześniej przetargach”. Skąd teraz to zawężenie stanowiska? Czy rzecznik w tej kwestii ma coś społeczeństwu do powiedzenia? Czy napisałem nieprawdę, cytując odpowiedź MON? A może błędnie napisałem, że jednak były dwa auta, a nie sześć – jak to wynikało z nieoficjalnych danych?

Tak na marginesie dodam, że wszystkie dane przekazane nam przez MON zostały umieszczone w rzekomo „nierzetelnej” publikacji. W takich okolicznościach chyba nie ma już wątpliwości, jaki był prawdziwy cel komunikatu.

Marcin Austyn
Nasz Dziennik, 13 października 2014

Autor: mj