Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czeczenia jak Kosowo?

Treść

Premier emigracyjnego rządu nieuznawanej Republiki Iczkerii Ahmed Zakajew był entuzjastycznie witany przez uczestników III Światowego Kongresu Narodu Czeczeńskiego, który odbył się w Pułtusku. Delegaci nie kryli radości, bo wydawało się, że zamiast przyjechać na kongres, Zakajew wyląduje w polskim areszcie, gdzie będzie czekał na rozpatrzenie rosyjskiego wniosku o ekstradycję.
Na swojego premiera czekało przez cały piątek ponad dwustu delegatów kongresu. Kiedy przyjechał do Pułtuska, już po godz. 22.00, był witany okrzykami: "Naród czeczeński!". - Poczuliśmy się zwycięzcami - mówi Adam Borowski, konsul honorowy Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce. Wtedy obrady tak naprawdę rozpoczęły się na nowo i przeciągnęły do godz. 6.00 w sobotę. Delegaci omawiali sytuację swojego narodu, którą określają jako najtrudniejszą w całej jego historii. - W ojczyźnie po wojnach i masowej emigracji pozostało niespełna milion Czeczeńców. Kilkaset tysięcy żyje rozsianych po całym świecie - powiedziała Anna Kühn, przewodnicząca Komitetu Polska - Czeczenia. Problemy, z jakimi się zmagają, to oskarżenia o wspieranie terroryzmu, kłopoty z uzyskaniem statusu uchodźcy; za niektórymi rozesłane są, tak jak za Zakajewem, rosyjskie listy gończe. - Wszystkie międzynarodowe instytucje powołane do tego, żeby rozwiązywać konflikt rosyjsko-czeczeński i informować o sytuacji na Kaukazie, w wyniku rosyjskiej presji odeszły od zajmowania się tym problemem - żalił się Zakajew. Odnosząc się do swojego zatrzymania i zwolnienia w piątek, wyraził zadowolenie, że w Polsce "prawo wygrało z polityką". - Niechcący Rosja zrobiła nam prezent, bo efekt medialny samych obrad nie byłby tak wielki. Cały ten spektakl z listem gończym i zatrzymaniem tylko wyszedł naszej sprawie na dobre - tłumaczy Borowski. Jeszcze inaczej widzi to prof. Andrzej Nowak, znawca problematyki wschodniej. - Całą sprawę uważam za grę propagandową Putina i Tuska, która ma wykazać, że Polska zachowuje minimum niezależności od Rosji. Dla Moskwy życiowo ważne są teraz umowy gazowe, ważne jest połknięcie Ukrainy i Białorusi, w końcu ubezwłasnowolnienie Polski - tłumaczy Nowak.
Czeczeńcy nie tracą nadziei na zdobycie niepodległości, przypominają o precedensie Kosowa, o dialogu izraelsko-palestyńskim, liczą na polityczne zmiany na Kaukazie. Dążeniu do niepodległości małego czeczeńskiego narodu nie dziwi się prof. Andrzej Nowak. Podkreśla, że Czeczenia chce pokoju z Rosją. - Zgoda z Rosją jest przeciętnym Czeczeńcom potrzebna jak powietrze. Przecież wojna totalna z Rosją oznacza zagładę narodu czeczeńskiego - uważa prof. Nowak, ale zauważa przy tym, że Rosja to szczególny kraj, "kraj, który szczyci się tym, że zamordował trzech kolejnych prezydentów Czeczenii".
Nie da się przy okazji takiego jak ten kongresu nie mówić o terroryzmie. Uczestnicy spotkania odcinają się zarówno od prorosyjskiego prezydenta Republiki Czeczeńskiej Ramzana Kadyrowa, jak i islamskich bojowników w rodzaju Szamila Basajewa. Profesor Nowak wierzy w szczerość tych zapewnień. - Brutalność Rosji doprowadziła do czegoś, co nazwałbym "zdziczeniem" antyrosyjskiego ruchu oporu. Ten ruch oporu często przechodzi w formy bandyckie, a częściowo jest wykorzystywany przez islamskich fundamentalistów. Przecież na początku walki o suwerenność, pod rządami generała Dżochara Dudajewa i później, nie było mowy o wojującym islamie - wyjaśnia. Anna Kühn podkreśla, że na ten kongres przyjechali ludzie, dla których ważna jest idea demokratycznej Czeczenii, żeby to nie było islamskie państwo wyznaniowe.
Na zakończenie kongresu wręczono nagrody i odznaczenia zasłużonym dla sprawy czeczeńskiej. Są wśród nich wspierający ruch niepodległości tego narodu działacze z wielu krajów, między innymi Litwy, Turcji i Norwegii. Nagrodę otrzymał również Adam Borowski, który poświęcił się pomocy czeczeńskim uchodźcom. - To najważniejszy dzień w moim życiu - powiedział po odebraniu nagrody. Borowski uważa swoją działalność za obowiązek. - My, Polacy, mamy walkę o wolność, pomaganie słabszym we krwi. Kiedyś otrzymywaliśmy od innych. Braliśmy pełnymi garściami pomoc finansową, polityczną, humanitarną. Teraz spłacamy ten dług - mówi.
Inny nagrodzony to norweski przedsiębiorca Ivar Amundsen, który w latach 90. XX wieku zrezygnował ze swojego biznesu i poświęcił się pomocy małym narodom walczącym o wolność, najpierw Bośniakom, a potem Czeczeńcom. Kilka odznaczeń wręczono pośmiertnie, między innymi dla zamordowanej w 2006 roku w Moskwie rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej, otwarcie piszącej o zbrodniach i prześladowaniach mniejszości narodowych na Kaukazie.
Piotr Falkowski, Pułtusk
Nasz Dziennik 2010-09-20

Autor: jc