Czarny scenariusz
Treść
Czy Rafinerii Trzebinia grozi zamknięcie?
Przy takim zarządzaniu, jak obecnie, rafineria przetrwa jeszcze trzy, cztery miesiące i zostanie zamknięta - obawiają się przedstawiciele związków zawodowych Rafinerii Trzebinia. Ubiegły rok spółka zakończyła z 50-milionową stratą. Wciąż niewyjaśniona pozostaje kwestia zaległej akcyzy. Pod znakiem zapytania stoi dalsza produkcja biodiesla, na którym spółka zarabia najwięcej.
O kłopotach trzebińskiej rafinerii jest głośno od dawna. W ubiegłym roku aresztowano kilku członków poprzedniego zarządu spółki podejrzewanych o udział w aferze paliwowej, na której skarb państwa stracił ogromne pieniądze. Do aresztu trafił niedawno także były prezes RT. Chodzi o niezapłaconą akcyzę za oleje technologiczne, które kupowała rafineria.
Gdy kilka miesięcy temu stanowisko prezesa RT objął Milan Kuncir (wcześniej zatrudniony w czeskim Unipetrolu, w którym udziały ma PKN Orlen), kondycja firmy była zła. Spółka zakończyła 2005 rok ze stratą 50 milionów. By wyprowadzić zakład na prostą, zarząd przyjął plan oszczędnościowy. Jak twierdzi prezes, sytuacja finansowa RT systematycznie się poprawia i spółka wychodzi na "plus". Na zlecenie Orlenu opracowano także projekt "Południe". Zakłada on konsolidację spółek należących do Grupy Kapitałowej PKN Orlen, zlokalizowanych na południu Polski. Trzebinia miałaby się specjalizować w produkcji biodiesla. W tym celu trzebińska instalacja ma zostać rozbudowana, by osiągnąć wydajność 200 tys. ton rocznie. W planach jest także budowa rurociągu produktowego z Boronowa do Trzebini oraz wydzierżawienie terminala paliwowego należącego do rafinerii.
Zarząd wiąże z realizacją projektu spore nadzieje. Jego optymizmu nie podzielają jednak związki zawodowe rafinerii. Ich zdaniem może być to dla zakładu przysłowiowy gwóźdź do trumny.
- Z informacji przedstawionych nam przez władze rafinerii wynika, że projekt zakłada także wydzierżawienie lub sprzedaż spółek kapitałowych do Płocka. Po co pozbywać się czegoś, co przynosi zyski, często przy niewielkich nakładach? Przykładem może być laboratorium działające w Ekonafcie. Na wykonywanych tam ekspertyzach rafineria sporo zarabia, więc dlaczego miałby to przejąć Orlen. Poza tym, co stanie się z pracownikami? - mówi Jan Mentel, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w RT.
W spółkach pracuje aktualnie około 600 osób. Związkowcy obawiają się, że część z nich może stracić pracę albo zostać zatrudniona na gorszych warunkach. - Wystarczy popatrzeć na to, co się stało z ludźmi, którzy przeszli do spółki Orlen Transport. Z 22 pracują dziś tylko 3 osoby. Pozostali zrezygnowali, bo drastycznie obniżono im płace - dodaje Mentel.
Prezes uspokaja, że ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. Potwierdza, że w planach jest wydzierżawienie zorganizowanych części spółek na zasadach rynkowych, ale wewnętrznie do PKN ORLEN. - Zarząd każdorazowo przy podejmowaniu decyzji będzie brał pod uwagę czynnik społeczny. Plan dzierżawy aktywności biznesowych przewidywał będzie gwarancje dla pracowników dotyczące zatrudnienia, wzmocnione dodatkowo dobrą pozycją ekonomiczną podmiotów, w strukturach których nasi pracownicy kontynuować będą zatrudnienie - zapewnia Milan Kuncir, prezes zarządu RT.
Związkowcy są innego zdania. Rafineria już ma kłopoty finansowe, a realizacja projektu "Południe" - ich zdaniem - tylko je pogłębi. Wciąż niewyjaśniona pozostaje kwestia niezapłaconej akcyzy za oleje technologiczne. Jej wysokość sięga wielu milionów złotych. Na razie spółka złożyła skargę w WSA na decyzję o wymiarze podatku akcyzowego za 2004 r.
Z kolei Urząd Regulacji Energetyki grozi wstrzymaniem produkcji biodiesla. - Produkcja ON BIO to szansa na poprawę kondycji finansowej spółki. Sprzedaż biodiesla stanowi 40 procent zysku. Tymczasem już w marcu pojawiły się obawy, że rafineria nie będzie mogła go wytwarzać, bo nie ma polskiej normy na biopaliwa. Zamiast pofatygować się do Warszawy, by wyjaśnić tę kwestię, zarząd słał tylko kolejne pisma. Dziś znów grozi nam wstrzymanie produkcji - twierdzi Henryk Sobierajski, szef Międzybranżowych Związków Zawodowych w rafinerii.
Sam zarząd jest dobrej myśli. Cały czas prowadzi korespondencję z URE za pośrednictwem krakowskiej kancelarii prawnej. - Problem ten oceniamy jako przejściowy, bowiem ustawodawca posiadając delegację w przepisach ustawy winien wydać rozporządzenie wykonawcze implementujące zapisy stosownych dyrektyw unijnych w tym zakresie. Traktujemy tę sprawę jako niezmiernie ważną i mamy nadzieję na rozwianie wszelkich wątpliwości prawnych i jej korzystne rozstrzygnięcie - podkreśla Milan Kuncir.
A jeżeli produkcja zostanie jednak wstrzymana? Zarząd nie bierze tak czarnego scenariusza pod uwagę, ale związkowcy owszem. - Mamy wrażenie, że los rafinerii jest już przesądzony. Byliśmy pierwsi w produkcji biodiesla. Teraz, gdy ON BIO coraz lepiej się sprzedaje, pojawiły się trudności. Niewykluczone, że za tym wszystkim stoi silne lobby biznesmenów, którzy chcieliby doprowadzić do upadku spółki, by tanio kupić naszą instalacje i zarabiać na siebie - spekulują związkowcy. Takie podejrzenia zrodziły się po tym, jak trzebiński biodiesel dostał godło "Teraz Polska", a zaraz potem do zakładu dotarła informacja, że jego produkcja może zostać wstrzymana. To by oznaczało koniec dla rafinerii, która już od dawna nie przerabia ropy naftowej.
Czy jednemu z największych zakładów pracy w powiecie chrzanowskim rzeczywiście grozi zamknięcie?
- Dzisiaj nie przewidujemy zaistnienia takiego scenariusza. Jest kilka spraw wymagających wyjaśnienia. Ponadto toczą się postępowania przed urzędami, o których wspominałem wcześniej, wiążące się z ryzykiem niekorzystnego rozstrzygnięcia dla spółki. Jednakże pracujemy intensywnie nad jego ograniczeniem, a wręcz eliminacją - wyjaśnia prezes Milan Kuncir.
ELIZA JARGUZ , AGNIESZKA SIEROCIŃSKA, "Dziennik Polski" 2006-07-21
Autor: ea