Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co zrobić z Afganistanem?

Treść

Polska powinna podjąć na szczeblu NATO inicjatywę zmierzającą do tego, by działania w Afganistanie przekształcić z operacji dobrowolnej i dowolnej w operację solidarną, która obciąży każde z państw proporcjonalnie do posiadanych przez nie sił.

Przejęcie kontroli nad prowincją Ghazni przez polski kontyngent wojskowy w Afganistanie udowodniło, że wzięliśmy na swoje barki zbyt duży ciężar. Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych ppłk Dariusz Kasperczyk zapewnia, że działalność polskiego kontyngentu w Ghazni oceniana jest bardzo dobrze, zarówno przez przełożonych narodowych, jak i dowódcę sił regionalnych "Wschód". Problem jest jednak poważny. Ghazni to prowincja trudna, a misja wciąż znajduje się na etapie stabilizacyjnym. W opinii gen. Stanisława Koziei, byłego wiceministra obrony, wykładowcy Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, wzięcie odpowiedzialności za tak dużą strefę przekracza możliwości naszego kontyngentu. Decyzję należałoby zrewidować. Albo przez zmniejszenie strefy odpowiedzialności, tzn. przez oddanie jej części pod nadzór Amerykanom, albo całkowite wycofanie się, skupiając się na wykonywaniu zadań związanych np. z transportem i ochroną ważnych szlaków komunikacyjnych. Trzecią opcją jest wysłanie do Afganistanu większej liczby żołnierzy. W podobnym tonie wypowiada się były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew. Jego zdaniem, zbyt pochopnie podjęliśmy decyzję o wzięciu odpowiedzialności za prowincję Ghazni. Z operacyjnego punktu widzenia takie terytorium musi być nasycone odpowiednią liczbą żołnierzy, aby można było je kontrolować. - Ze względu na niedostateczną liczbę żołnierzy w prowincji Ghazni, zadania nam powierzone wykonujemy z wielkim trudem - mówi Szeremietiew. Jego zdaniem, taki stan rzeczy można byłoby jeszcze tolerować, gdyby Polska otrzymywała od naszych sojuszników, w tym przypadku USA, wyraźną rekompensatę za nasze nadmierne zaangażowanie w kwestiach bezpieczeństwa narodowego. Jednak fakty są takie, że struktura tarczy antyrakietowej z bazą w Redzikowie należy już do przeszłości. - Mijający rok pokazał, że decyzja o przejęciu odpowiedzialności nad prowincją Ghazni nie była do końca przemyślana - zauważa gen. Koziej. Nasza strefa okazała się jedną z trudniejszych, ponieważ leży na skrzyżowaniu dwóch ważnych linii strategicznych. Jedna łączy Kabul z Kandaharem, a druga ciągnie się na wschód ku granicy z Pakistanem. Czy jest szansa na poprawę naszej sytuacji w perspektywie niedawnych wyborów prezydenckich, w których zwyciężył Hamid Karzaj? Koziej twierdzi, że nie. - Wybory nie zmieniły siły administracji centralnej, a wręcz przeciwnie, nawet tę siłę, ze względu na kompromitujący sposób ich przeprowadzenia, osłabiły - wyjaśnia. Jego zdaniem, Polska powinna podjąć na szczeblu NATO inicjatywę, by operację w Afganistanie przekształcić z operacji dobrowolnej i dowolnej w operację solidarną, która proporcjonalnie do siły każdego państwa obciąży równox ccmiernie każde z nich. Jeśli nie byłoby możliwości uzyskania konsensusu co do politycznej zmiany zadań w Afganistanie, wówczas powinniśmy nałożyć ograniczenia na swoje oddziały. Polegałoby to na zredukowaniu strefy odpowiedzialności stosownie do zdolności, jakie posiada nasze wojsko, i ograniczeniu wykonywania tych zadań, co do których nie mamy gwarancji odpowiedniego wsparcia i zabezpieczenia, jak to jest w przypadku innych państw.
W Afganistanie stacjonuje ok. 2 tys. polskich żołnierzy. W niedługim czasie ich liczba ma się zwiększyć o dodatkowych 600 osób. Do tej pory zginęło 15 polskich żołnierzy.
Mateusz Dąbrowski
"Nasz Dziennik" 2009-12-19

Autor: wa