Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cicha woda brzegi rwie

Treść

Według posłów koalicji, działania rządu zmierzają w dobrym kierunku. Między posłami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego istnieją wprawdzie różnice programowe, ale na razie udaje się je uzgadniać na zasadzie kompromisu bądź je "wyciszając". Diametralnie innego zdania są posłowie opozycji, którzy wykazują m.in. brak troski o rozwój zwykłej polskiej rodziny, skupianie się na zawłaszczaniu spółek Skarbu Państwa oraz zwalczaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Jak do tej pory nie było igrzysk, fajerwerków, nie było większych jakichś zgrzytów, mimo że niektórzy usilnie próbują się doszukiwać pewnych różnic. Oczywiście, one były, są i będą. W tym zakresie każda z partii ma prawo do swego autonomicznego programu, natomiast pozostaje kwestia poszukiwania porozumienia. Jesteśmy w okresie debaty przedkongresowej, bo w tej chwili toczą się w PSL zjazdy powiatowe, niedługo wojewódzkie, a jesienią odbędzie się kongres, który określi kształt i przyjmie program. Natomiast proszę zwrócić uwagę, że do tej pory większość problemów, w przeciwieństwie do poprzedniej koalicji, jest rozwiązywana nie przed mediami, jak za poprzedniej kadencji Sejmu, gdzie mieliśmy sytuację, że co drugi dzień była konferencja prasowa i o coś się wzajemnie politycy oskarżali, tylko w zaciszu gabinetowym - zaznacza Tadeusz Sławecki, poseł PSL. Podaje on przykłady dochodzenia do porozumienia ze współkoalicjantem. - Żeby nie być gołosłownym, PSL nie chce się zgodzić na okręgi jednomandatowe, a Platforma powoli się z tego wycofuje. Mówiłem np. wyraźnie, że jesteśmy przeciwnikami tzw. bonu edukacyjnego, więc pani minister Hall już powiada, że odbędzie się to za pośrednictwem samorządów po 2010 roku. Więc pewne skrajne sprawy, których PSL poprzeć nie może, np. kwestia podatku liniowego, są albo wyciszane, albo próbujemy znaleźć pewien kompromis - zapewnia poseł PSL. Tymczasem opozycja, bez względu na stosunki panujące wewnątrz koalicji, dostrzega już jej negatywne dla Polski skutki. - Negatywnie oceniam dorobek koalicji rządzącej, jeśliby użyć jednego określenia. Natomiast przechodząc do szczegółów, po pierwsze, pan Donald Tusk jest niezłym iluzjonistą, bo w kampanii wyborczej wyraźnie kuglował i "nabierał" opinię publiczną. Jego prezentacja programowa na 48 godzin przed wyborami, zawierająca dziesięć przyrzeczeń, była po prostu chwytem wyborczym. Jeśli teraz spojrzymy na realizację tego - a już mamy przedział czasowy, bo jednak 21 kwietnia minęło pół roku od wyborów, PO nie realizuje żadnych z tych obietnic - zauważa Krzysztof Putra, wicemarszałek Sejmu. W jego opinii, gospodarka nie nabrała za rządów Tuska rozpędu, a raczej powoli zaczyna wyhamowywać. - W odczuciu zwykłego Polaka ceny bardzo rosną, przede wszystkim jeśli chodzi o podstawowe nośniki energii, np. elektryczności, gazu oraz paliw. A to oznacza, że zwykłemu zjadaczowi chleba żyje się po prostu trudniej. Rosną także ceny zwykłych, ale niezmiernie potrzebnych produktów żywnościowych oraz tego, co jest niezbędne, aby rodzina mogła się rozwijać: książek do szkół, ubrań, a przecież rząd jest od tego, by o te sprawy dbał - dodaje wicemarszałek. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-04-25

Autor: wa