Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ciągną wojska pod Ossów

Treść

91 lat temu drogami i polami ciągnęły tu wojska gotowe do śmiertelnego starcia. Najkrwawszy bój rozegrał się na łąkach wsi Ossów obok Kobyłki. Ossa to po łacinie kości. Rzeczywiście okoliczne łąki stały się w ciągu kilku sierpniowych dni wielkim pobojowiskiem i cmentarzem.
W Ossowie w tym roku było kilkanaście tysięcy gości, głównie całych rodzin. Północno-wschodnie okolice stolicy pełne są miejsc historycznych, pamiątek po wojnach i powstaniach, grobów poległych za Ojczyznę. W Radzyminie, Wołominie, Kobyłce, Zielonce co krok spotyka się tablice pamiątkowe, krzyże, ślady wydarzeń z 1920 roku.
Niedzielne uroczystości rozpoczęły się od modlitwy pod krzyżem na skraju wsi w miejscu bohaterskiej śmierci ks. Ignacego Skorupki, majora i kapelana ochotniczych oddziałów Legii Akademickiej. Następnie została odprawiona Msza św. na ossowskim cmentarzu wojskowym w intencji poległych oraz za pomyślność naszej Ojczyzny. Obecni byli przedstawiciele władz centralnych i lokalnych, parlamentarzyści, służby mundurowe i duchowieństwo. Swój udział zaznaczyła Mazowiecka Pielgrzymka Honorowych Dawców Krwi, która przypomniała o 70. rocznicy męczeństwa św. Maksymiliana Kolbego, patrona krwiodawców.
Ksiądz arcybiskup Henryk Hoser, pasterz diecezji warszawsko-praskiej, w homilii zwrócił uwagę na międzynarodowe znaczenie Bitwy Warszawskiej, która zatrzymała marsz bolszewików na Zachód i ocaliła Europę przed komunistyczną nawałą. - Rocznica przypomina nam o odpowiedzialności za nasz kraj, a także za inne ludy i narody - mówił kaznodzieja i cytował list polskich biskupów do Papieża Benedykta XV napisany w lipcu 1920 roku: "Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje - potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia krzyża. Nie jest bynajmniej Polska ostatnią przystanią, ale raczej etapem i pomostem do zdobycia świata". Już wówczas nasi pasterze jasno widzieli, czym jest idąca ze Wschodu duchowa trucizna: "Bolszewizm jest wykwitem wszelkich zasad negacji, chowanych przez całe stulecie, które godziły w rodzinę, wychowanie, ustrój społeczny, w religię...". Arcybiskup nazwał komunizm "ideologią nienawiści" i przypomniał wizję sowieckiego przywódcy Lwa Trockiego, dla którego Europa Wschodnia miała być "pomostem do sowieckich Niemiec i Austro-Węgier. Początkiem europejskiej komunistycznej federacji".
Po Mszy św. nastąpiła uroczystość państwowa z apelem poległych i salwą honorową. Przybyli dostojnicy złożyli wieńce pod tablicą upamiętniającą bitwę. Przez cały dzień w Ossowie trwał festyn, którego najatrakcyjniejsze punkty to rekonstrukcja bitwy i zawody formacji kawaleryjskich.
Zanim swoje pozycje zajęli polscy żołnierze, a po drugiej stronie bolszewicy, można było zobaczyć pokazy rycerskie, a następnie występy dzieci z Żytomierza i Grodna. Przyjechały do Polski na wakacje. Mówią i śpiewają w ojczystym języku, widać w nich wielką miłość do kraju swoich przodków. W szkołach białoruskich i ukraińskich niewiele dowiadują się o wojnie 1920 roku. Jeszcze niedawno przemilczano to "niepowodzenie" i kazano identyfikować się z bolszewikami, wciąż zresztą oficjalne programy nauczania historii (przede wszystkim na Białorusi, a jeszcze bardziej w Rosji) wypaczają sens tamtych wydarzeń. Dzieci, które zobaczyliśmy w niedzielę w Ossowie, dobrze rozumieją różnicę pomiędzy naszym wolnym krajem a sowiecką rzeczywistością. One też są dumne z tamtego zwycięstwa.
Ten scenariusz napisała historia
Rekonstrukcja bitwy robi wielkie rażenie. Widzimy i słyszymy rozmowy żołnierzy obu stron, księdza Skorupkę zagrzewającego do walki. Kolejne epizody przybliżają atmosferę wojennego dramatu. Wreszcie żołnierze wybiegają z umocnień, słychać huk karabinów, widać kłęby dymu. Najpierw nacierają bolszewicy, sytuacja "naszych" jest coraz bardziej krytyczna. W zwrotnym momencie młodzież ks. Skorupki włącza się do boju. Kapłan ginie w środku bitewnej wrzawy, ale bolszewicy w końcu zostają odparci. Poczuliśmy choć trochę, jak wyglądało to wszystko naprawdę. Rekonstruktorzy mają bardzo starannie odtworzone umundurowanie, uzbrojenie, szyk bojowy. Wszystko tak jak 91 lat temu. - To oficjalnie siódma rekonstrukcja, ale w XXI wieku staramy się w różnym wymiarze organizować ją co roku. W tym roku, ze względu na pogodę, trochę musieliśmy się ograniczyć, a największą skalę osiągnęliśmy rok temu, gdy była równa, 90. rocznica - mówi Jacek Krzemiński, współautor scenariusza. Sam jest weterynarzem, pasjonatem sportów kawaleryjskich i polskiej historii.
Środowiska rekonstrukcji wojskowych są w Polsce bardzo liczne. Entuzjaści tej formy zabawy w historię wiele czasu poświęcają na kompletowanie swojego rynsztunku, studiowanie dawnej sztuki wojennej. Najczęściej specjalizują się w określonych okresach historycznych. Przed właściwą rekonstrukcją mogliśmy zobaczyć pokaz grupy odtwarzającej średniowieczne turnieje rycerskie o składzie międzynarodowym. Jednak w przygotowanie "Bitwy Warszawskiej" organizatorzy starają się angażować młodzież miejscową, z powiatu wołomińskiego i okolic, harcerzy. Występujących w tym roku było ponad dwustu. - Ten scenariusz napisała historia. To miejsce samo w sobie jest historyczne. Tyraliera z księdzem Skorupką na czele była faktem, a poza tym jest utrwalona w naszej pamięci poprzez obrazy, np. Wojciecha Kossaka. Nawet w Castel Gandolfo jest obraz, który kazał namalować Papież Pius XI, wcześniejszy nuncjusz w Warszawie, Achille Ratti. Wszystko w rekonstrukcji jest też zgodne z prawdą historyczną, tylko dopasowane do możliwości terenu. Chciałbym, żeby widzowie zapamiętali, że była taka wojna, jedna z nielicznych wygranych przez Polaków. Że Polacy zatrzymali najazd bolszewickiej rewolucji na całą Europę. Unia Europejska nie powstałaby, gdyby nie my, a mało kto w Europie o tym pamięta - dodaje Krzemiński.
W Ososwie odbywały się także XII Mistrzostwa Polski Formacji Kawaleryjskich. Inicjatorem obu wydarzeń jest rotmistrz Andrzej Michalik, prezes Stowarzyszenia Miłośników Kawalerii imienia 1. Pułku Ułanów Krechowieckich w Kobyłce i właściciel ośrodka jeździeckiego "Galop". Konie fascynują go od dzieciństwa. - I rekonstrukcja, i mistrzostwa powstały z chęci uczczenia zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej, a szczególnie tego boju pod Ossowem. Korzenie mojej rodziny od XVII wieku sięgają tej ziemi. Poczułem w sobie kiedyś, że muszę tu coś zrobić. A że miałem zamiłowanie do koni, to było jasne... Kawaleria bardzo ładnie się kojarzy z okresem międzywojennym - opowiada. W mistrzostwach bierze udział dziewięć drużyn, składających się z czterech koni każda. Poszczególne zespoły kontynuują tradycje konkretnych oddziałów dawnej kawalerii. Z wielkim pietyzmem odtwarzają umundurowanie, uzbrojenie, uprząż konia, ćwiczą musztrę według dawnych wojskowych regulaminów, wykonują zadania takie jak kiedyś ułani. Zawody są pokazem jeździeckiego kunsztu i umiejętności władania bronią z epoki. W mundury przebierają się amatorzy, cywile. - Każde z naszych stowarzyszeń ma pisemną zgodę byłych ułanów na kontynuowanie ich tradycji - zapewnia Michalik.
Niedzielne uroczystości zakończyły się wieczornymi apelami poległych w Ossowie oraz w Radzyminie. W poniedziałek w Ossowie odbyły się m.in. XIII zawody Militari o Szablę Starosty Wołomińskiego i Puchar Przewodniczącego Rady Powiatu.
Piotr Falkowski, Ossów
Nasz Dziennik 2011-08-16

Autor: jc