Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chciał podzielić Polskę, zostanie premierem?

Treść

Po nominacji Janusza Lewandowskiego na stanowisko unijnego komisarza do spraw budżetu, mając na uwadze, że Donald Tusk jest premierem, to brakuje tylko jeszcze Jana Krzysztofa Bieleckiego, aby kluczowe dla naszego kraju stanowiska obsadzili liderzy dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Scenariusz nie jest nierealny, bo Bieleckiemu, który wkrótce przestanie zajmować intratne stanowisko w biznesie, rządowy stołek może zwolnić Donald Tusk, który ma ochotę przenieść się do Pałacu Prezydenckiego.
Po ogłoszeniu przez Jana Krzysztofa Bieleckiego dymisji ze stanowiska prezesa Banku Pekao SA media nie bez powodu spekulują, czy doradca, zaufany człowiek i kolega premiera Donalda Tuska do gry w piłkę przejmie od szefa Platformy Obywatelskiej tekę premiera, jeśli Tusk wygra wybory prezydenckie. Spekulują również politycy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński nawet z pewną nadzieją wypowiadał się o zamianie Tuska na Bieleckiego. - Z całą pewnością Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, który nie angażował się w te wszystkie bardzo ostre spory, łatwiej rozmawiać z politykami z innych opcji, w szczególności mojej, w tym także z prezydentem, niż np. Donaldowi Tuskowi. Z tego względu, że w tych wszystkich niedobrych rzeczach nie uczestniczył - mówił Kaczyński. Czy nadzieje, że będzie lepiej dogadywał się z jednym, czy z drugim Kaczyńskim, czy z całą opozycją, wystarczają, by spekulować, iż mógłby mieć lepsze kwalifikacje do kierowania rządem niż na przykład obecny premier?
Bielecki już jedną szansę dostał. W 1991 roku prezydent Lech Wałęsa, niemal natychmiast po wygranych wyborach prezydenckich, powierzył liderowi Kongresu Liberalno-Demokratycznego misję tworzenia nowego rządu. Rządu, który w ocenie wielu był najgorszym gabinetem III RP, a którego twarzą i symbolem stał się "zwolennik prywatyzacji wszystkiego, co się rusza" minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski. A przez politycznych przeciwników środowisko Bieleckiego, Tuska i Lewandowskiego określane było "liberałowie-aferałowie". Bielecki dał się w przeszłości poznać też jako gorący zwolennik integracji Polski z Unią Europejską i to wcale nie na zasadzie "Europy Ojczyzn". W przyszłości to nie Polska miała być bowiem w Unii Europejskiej, lecz Mazowsze, Wielkopolska czy Górny Śląsk... - Przyszły kształt Europy powinien być raczej oparty na zasadzie federalizmu i regionalizmu. Współpraca między regionami powinna przekraczać granice państw. Takie inicjatywy mogłyby uchronić Europę przed tendencjami nacjonalistycznymi i stworzyć poczucie jedności, nie burząc poczucia tożsamości regionalnej. Polska jutra może podzielić się na Mazowsze, Wielkopolskę, Górny Śląsk i Dolny Śląsk. Europa regionów zwolni kontynent od wielkich konfliktów typowych dla państw narodowych powstałych w XIX wieku - roztaczał Bielecki swoje wizje w marcu 1992 roku w Brukseli. Miał szanse realizować je później, jako minister do spraw integracji w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej, w rządzie Hanny Suchockiej.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-11-28

Autor: wa