Chcesz lądować? Zamów radiolokator
Treść
W raporcie MAK znalazła się informacja o braku na pokładzie  Tu-154M aktualnego schematu podejścia na lotnisko Siewiernyj oraz tzw.  NOTAM-ów, czyli ostrzeżeń lub postanowień o charakterze tymczasowym. W  rzeczywistości załoga rządowego samolotu posiadała - otrzymany drogą  dyplomatyczną - schemat o identycznej treści jak ten uwzględniony w  raporcie MAK. Od reprodukowanego w dokumencie Międzypaństwowego Komitetu  Lotniczego różni się jedynie... brakiem daty i numeru strony.
W  lotnictwie przywiązuje się ogromną wagę do formy zewnętrznej pomocy  nawigacyjnych. Wydawnictwa służby informacji lotniczej (AIS) mają na  całym świecie ujednolicony układ. Sposób tekstowej i graficznej  prezentacji danych jest opisany w normach międzynarodowych organizacji.  Zmiany w dokumentach opisujących lotniska, nawet jeśli są to drobne  poprawki, publikowane są jako stronice do wymiany w wydanym w formie  segregatora opracowaniu podstawowym. Nowa karta ma wówczas na dole  wpisaną datę i numer dokumentu wprowadzającego poprawkę. Na oddzielnej  stronie użytkownik odnotowuje dokonanie takiej zmiany. Nawet czyste  strony opatruje się odpowiednim napisem "pusta strona", aby nie było  wątpliwości, czy nie wystąpił błąd w drukarni. Tymczasem służby  rosyjskiego lotnictwa wojskowego z nieznanych powodów przekazały stronie  polskiej karty dotyczące lotniska Smoleńsk Siewiernyj bez daty  wprowadzenia modyfikacji, co utrudnia identyfikację tych pomocy  nawigacyjnych oraz, w przypadku pojawienia się poprawek,  rozstrzygnięcia, czy są one nowsze czy w ogóle ich dotyczą.
Oddzielną  kwestią jest niedostarczenie NOTAM-ów, czyli zawiadomień o wszelkich  zmianach w warunkach nawigacji, procedurach itp. Załoga w ramach  przygotowania do lotu ma obowiązek zapoznania się z NOTAM-ami  dotyczącymi lotnisk wylotu, docelowego i zapasowych oraz obszarów (FIR),  przez które ma odbywać się przelot. Istnieje rozbudowany,  międzynarodowy system wymiany NOTAM-ów pomiędzy służbami informacji  lotniczej poszczególnych państw. Publicznie dostępne są oczywiście  NOTAM-y dotyczące terytorium Federacji Rosyjskiej w zakresie dróg  przelotu (tzw. ENR) oraz lotnisk cywilnych. Podobne materiały w  odniesieniu do lotnisk wojskowych są przesyłane wyłącznie wewnątrz  rosyjskich sił powietrznych. Oznacza to, że polskie służby nie mogą się z  nimi zapoznawać ani przekazywać ich załogom zgodnie z przyjętymi w  lotnictwie procedurami. Władze rosyjskie zdawały sobie z tego sprawę,  wiedziały również o konieczności poinformowania o obowiązujących  uregulowaniach załóg samolotów, jednak - pomimo wniosków i monitów -  tego nie uczyniły. Nie przeszkadza to Komisji Technicznej MAK w  zarzucaniu braku tych danych stronie polskiej.
W swoim raporcie  Komitet Techniczny MAK publikuje obowiązujące 10 kwietnia NOTAM-y dla  lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Są trzy. Pierwszy mówi o zamknięciu  lotniska, drugi o wyłączeniu korytarzy powietrznych do niego  prowadzących, a trzeci dotyczy utraty roli lotniska zapasowego dla  sąsiednich baz lotniczych. Nie miały one żadnego znaczenia dla lotu  polskiego samolotu, gdyż na zasadzie porozumienia międzynarodowego to  zamknięte lotnisko zostało otwarte w celu wykonania określonych operacji  lotniczych 7 i 10 kwietnia. MAK nie informuje o żadnych innych  NOTAM-ach obowiązujących w tych dniach w Smoleńsku.
Podczas  konferencji prasowej MAK 12 stycznia kierujący Komisją Techniczną MAK  Aleksiej Morozow stwierdził, że z powodu posiadania przez załogę  nieaktualnego planu podejścia załoga lądowała, poruszając się po ścieżce  nachylonej do powierzchni ziemi pod kątem 3 st. zamiast 2 st. 40 minut.  Opublikowany następnie raport MAK sugeruje nieścisłość dokładnie  odwrotną, wskazując na 3 st. jako prawidłowy kąt nachylenia, według  którego miał pracować również radiolokator na lotnisku Siewiernyj. W  innym miejscu autorzy raportu używają do obliczeń kąta 3 st. 10 min albo  3 st. 12 minut. "W tekście Raportu różne kąty nachylenia ścieżki  zniżania przywoływane są w zależności od potrzeby prowadzącego analizę,  co sprawia wrażenie, jakby dobór ścieżki podyktowany był potrzebą  udowodnienia, że na ekranie radiolokatora znacznik samolotu zawsze był  'na ścieżce'" - trafnie komentują te rozbieżności polscy specjaliści w  "Uwagach" do raportu MAK.
Co miał robić Ryżenko?
Poważnym  niedociągnięciem raportu moskiewskiego Komitetu jest zupełne wypaczenie  roli i sposobu zastosowania urządzeń nawigacyjnych na lotnisku w  Smoleńsku. Raport stwierdza, że polska załoga "nie zamawiała  radiolokatora". Tymczasem żadne tego rodzaju zamówienie nie jest  przewidziane przez rosyjskie ani międzynarodowe przepisy. "Kierownik  lotów na lotnisku określa załogom poziomy lotów i sposoby podejścia do  lądowania" - stwierdza obowiązujący w Siłach Powietrznych Federacji  Rosyjskiej dokument. Analogiczne zasady obowiązują również w lotnictwie  cywilnym zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Jeśli chodzi o sposób  podejścia do lądowania, to dostarczony schemat podejścia jest tylko  jeden: w górnym prawym rogu znajdują się skróty "OSP RSP". W tym miejscu  wpisywana jest nazwa procedury nawigacyjnej, której dotyczy karta  podejścia. W przypadku bardziej złożonego wyposażenia nawigacyjnego,  możliwości lądowania na kilku pasach, (albo nawet na jednym, ale z obu  stron) kart może być kilka (dla Okęcia jest ich jedenaście). "OSP"  oznacza obecność dwóch radiolatarni bezkierunkowych tworzących tzw.  radionabieżnik, umożliwiający bardzo nieprecyzyjne utrzymanie statku  powietrznego w kursie lądowania, zaś "RSP" to radiolokator.
Kierownik  lotów ppłk Paweł Plusnin w korespondencji radiowej z rosyjskim Iłem-76  powiedział wyraźnie: "schodzenie na OSP RSP", a zatem postąpił zgodnie z  przytoczonym zapisem. Nic podobnego nie padło we wcześniejszej rozmowie  z Jakiem-40 ani późniejszej z Tu-154M. Jednak podczas czterech podejść  (ił lądował dwa razy), których zapisy zostały zarejestrowane 10  kwietnia, radiolokator był używany w identyczny sposób. Obsługujący go  mjr Wiktor Ryżenko, pracujący na stanowisku kierownika strefy lądowania,  obsługiwał radiolokator RSP-6M2 i przekazywał załogom informacje o  odległości oraz komunikat "na kursie, ścieżce", oznaczający, że widzi  samolot na ekranie radiolokatora dokładnie na linii, którą ten powinien  zbliżać się do ziemi. Piloci wszystkich trzech maszyn najprawdopodobniej  traktowali te informacje raczej pomocniczo, gdyż nie reagowali na nie  tzw. kwitem, czyli odpowiedzią w postaci aktualnej wysokości (jedynie ił  raz to zrobił).
Urządzeniem nawigacyjnym, które musiało być używane  przez wszystkie samoloty, jest komputer pokładowy FMS, który na  podstawie danych z satelitów systemu GPS określa położenie samolotu i  oblicza prawidłowy kurs do punktu docelowego, którym w tym przypadku był  próg drogi lądowania. W związku z tym pojawia się problem używanych  przez to urządzenie współrzędnych.
Wbrew temu, czego uczymy się w  szkołach o szerokości i długości geograficznej, nie są one w sposób  stały i bezwzględny przypisane do każdego miejsca na ziemi. - Wynika to z  kilku czynników. Po pierwsze, Ziemia nie jest idealną kulą, tylko nieco  spłaszczoną (elipsoidą), a i to nieidealną. Poza tym z powodu zjawiska  precesji oś ziemi przesuwa się powoli. A więc również zmienia się  położenie biegunów i całej siatki współrzędnych geograficznych -  wyjaśnia dr inż. Lech Kujawa z Zakładu Astronomii Geodezyjnej  Politechniki Warszawskiej. Wynika z tego bardzo złożone zagadnienie  określenia odpowiedniego układu współrzędnych. Satelity GPS oraz mapy  nawigacyjne wszystkich państw zrzeszonych w EUROCONTROL (a także prawie  wszędzie poza tym na świecie) używają układu WGS-84. W Rosji używa się  systemu bardzo zbliżonego - PZ-90 - różnice nie przekraczają jednego  metra, a więc nie mają znaczenia dla lotnictwa. Jednak na niektórych  mapach wojskowych współrzędne podawane są według układu SK-42  opracowanego w 1942 roku przez rosyjskiego astronoma Teodoksa  Krasowskiego. Jest on zbudowany na zupełnie innych zasadach niż używane  współcześnie. Dotyczy to także kart podejść lotniska Smoleńsk  Siewiernyj. Różnica pomiędzy odpowiadającymi sobie punktami układów  SK-42 i WGS-84 wynosi w rejonie centralnej europejskiej części Rosji  około 125 metrów. O tym fakcie jednak polskich służb nie zawiadomiono.  Na dostarczonych dokumentach nie ma wzmianki o układzie współrzędnych  geograficznych. Polskie służby nie mają dostępu do naukowej definicji  starego rosyjskiego systemu ani zasad przeliczania pomiędzy nim a  obowiązującym prawie wszędzie na świecie. Trudno zatem ustalić, jaki  rzeczywisty wpływ na zejście z prawidłowej ścieżki schodzenia tupolewa  mogła mieć ta błędna informacja.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2011-01-27
Autor: jc