Chcą kary dla prokuratorów
Treść
"Ścigania prokuratorów Prokuratury Apelacyjnej i Okręgowej w Krakowie" - domagają się Wiesława i Krzysztof Klimkowie, pokrzywdzeni w procesie urzędników bocheńskich; oskarżonych w sprawie Tankowni. Ich zdaniem prokuratorzy latami "tuszowali przestępstwo i chronili osoby zamieszane w budowę stacji paliw w miejscu, w którym obowiązywał zakaz wszelkiej zabudowy". Z tego powodu niektóre zarzuty uległy przedawnieniu. Klimkowie zauważają, że na podstawie tych samych dowodów - ignorowanych latami przez prokuratorów apelacji krakowskiej - Prokuratura Okręgowa w Krośnie sformułowała w ciągu roku akt oskarżenia przeciwko urzędnikom oraz inwestorowi Tankowni. Proces ośmiorga oskarżonych rozpoczął się we wrześniu. Obok byłego starosty Ludwika W. i eksburmistrza Bochni Wojciecha Ch. przed Sądem Rejonowym w Tarnowie odpowiadają: powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Adam K., wiceszefowa tarnowskiego Oddziału Zamiejscowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego Emilia M., naczelniczka Wydziału Architektury w bocheńskim starostwie Małgorzata D.-Z. oraz jej odpowiedniczka w miejscowym Urzędzie Miejskim - Elżbieta L. Pozostałych dwoje oskarżonych to projektant stacji i autor miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Krzysztof K. oraz inwestor Henryk K. Krośnieński prokurator Zbigniew Pankowski postawił urzędnikom kilkadziesiąt zarzutów: od przekroczenia obowiązków i nadużycia uprawnień po poświadczenie nieprawdy i wielokrotne fałszowanie dokumentów. Urzędnicy mieli też robić wszystko, by sąsiedzi inwestycji nie mogli protestować: bezpodstawnie nie uznawali ich za stronę postępowania albo wprowadzali w błąd. Prokurator zarzuca inwestorowi, że kierował groźby karalne pod adresem sąsiadów. Henryk K. oskarżony jest też o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia (robotnicy na czynnej stacji paliw spawali konstrukcje). Oskarżeni nie przyznają się do winy. Urzędnicy wskazują orzeczenia sądów administracyjnych, które podtrzymywały ich decyzje. Próbują przekonać sąd, że wydając korzystne dla inwestora postanowienia, byli pewni, iż postępują zgodnie z prawem, gdyż obowiązujące przepisy (w tym miejscowy plan zagospodarowania) dopuszczają budowę stacji paliw w spornym miejscu. - Po co zatem było fałszowanie dokumentów, w tym planu, i posługiwanie się nimi m.in. w instancjach odwoławczych? - pytał prokurator. Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Tuż przed ostatnią rozprawą sąd orzekł o przedawnieniu części zarzutów wobec byłego starosty i jego podwładnej D.-Z. Oboje mieli nakłaniać do przekroczenia uprawnień Elżbietę L. z bocheńskiego Urzędu Miasta. Czyn ten jest zagrożony karą do 3 lat więzienia i przedawnia się po 5 latach. - Pisemne doniesienie o przestępstwie wpłynęło do prokuratury w marcu 2002 r., sprawę prowadziła Bochnia (szefową tamtejszej prokuratury była wówczas żona starosty Ludwika W. - przyp. ZB), potem Brzesko, po drodze były odmowy wszczęcia. W styczniu 2003 r. śledztwo przejęła prokuratura w Nowej Hucie, która zaczęła stawiać zarzuty, potem sprawą zajęła się krakowska Prokuratura Okręgowa, wreszcie pod koniec 2005 r. Prokuratura Krajowa przekazała śledztwo poza apelację krakowską - do nas - przypomina Janusz Ohar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie. Dodaje, że prokurator Pankowski chciał zakończyć śledztwo już po kilku miesiącach, ale starosta W. dosłownie w przeddzień postawienia zarzutów rozchorował się (prokuratura postawiła wtedy zarzuty jego współpracownicy Małgorzacie D.-Z.). Przesłał zaświadczenie lekarskie, z którego wynikało, że "nie może brać udziału w czynnościach przez 6 miesięcy". Pankowski powołał biegłego, który orzekł, że W. może się stawiać w prokuraturze - dzięki temu udało się zakończyć śledztwo. - Opóźnienia te wpłynęły jednak na przedawnienie jednego z zarzutów wobec W. oraz pani D.-Z. - wyjaśnia Janusz Ohar. Zapewnia przy tym, że innym zarzutom przedawnienie nie grozi. - Trudno tu mówić o sukcesie byłego starosty. Wprawdzie nie został uznany winnym, ale też nie został oczyszczony z tego zarzutu. No i są jeszcze inne - komentuje Aleksander Rzepecki, redaktor naczelny pisma "Moja Bochnia", które od 6 lat opisuje "największą aferę w historii ziemi bocheńskiej". Oburzenia nie kryją Klimkowie, właściciele nieruchomości sąsiadującej z Tankownią. W "Zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa" wysłanym do ministra Zbigniewa Ziobry obwiniają prokuratorów Prokuratury Okręgowej i Apelacyjnej w Krakowie o "mataczenie w śledztwie, tuszowanie przestępstwa, chronienie wysoko postawionych urzędników zamieszanych w tę aferę". Ich zdaniem takie działania prokuratury umożliwiły wybudowanie i uruchomienie stacji. - Gdyby nie udział prokuratury krakowskiej w sprawie, to z pewnością nie czekalibyśmy aż sześć lat na końcowe rozstrzygnięcie postępowania - uważa Klimek. Na ostatniej rozprawie nie tylko jego uwagę przykuły zeznania Adama K., szefa PINB, dotyczące okresu, gdy sprawę prowadziła prokuratura w Brzesku: - Na temat zarzutów wobec mnie rozmawiałem ze starostą. Powiedział, że porozmawia z szefową i się wszystko załatwi. Odniosłem wrażenie, że zna moje zeznania. Okazywał mi nawet współczucie. W luźnych rozmowach starosta mówił, że to dobra inwestycja dla miasta. Prokuratura Krajowa badała już kwestię ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów z Bochni, Brzeska i Krakowa, nie znajdując żadnych podstaw do postawienia komukolwiek zarzutów. Klimkowie ripostują, że władze prokuratury "ograniczyły się do wysłuchania wyjaśnień osób zaangażowanych w mataczenie". - Procedura "kontrolna" jest taka, że de facto kontrolowani sami przygotowują stanowisko we własnej sprawie - mówi Klimek. Jednak również krośnieńska Prokuratura Okręgowa nie znalazła przekonujących dowodów winy prokuratorów i umorzyła śledztwo. Zażalenie Klimków w tej sprawie ma rozpatrzyć Sąd Rejonowy w Dąbrowie Tarnowskiej. Klimkowie piszą do ministra Ziobry, że "b. starosta W. chwalił się znajomościami w tym sądzie". Po zeszłorocznych wyborach samorządowych zarówno Ludwik W. jaki i burmistrz Ch. stracili posady. Wcześniej prokurator apelacyjny w Krakowie odwołał ze stanowiska wieloletnią szefową prokuratury w Bochni, prywatnie żonę Ludwika W., za "słabe wyniki". ZBIGNIEW BARTUŚ "Dziennik Polski" 2007-10-10
Autor: wa