Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Byle do września

Treść

Zdjęcie: R.Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Na bezpieczeństwo kraju nastawał nie tylko „gang kelnerów”. „Zamach stanu” przygotowywał również sfrustrowany biznesmen. Czy taką linię obrony przyjmie dziś premier?

Dziś po południu premier przedstawi w Sejmie informację w sprawie afery podsłuchowej z udziałem wysokich urzędników państwowych.

Po naradzie w koalicji PO – PSL politycy partii rządzących doszli do wniosku, że podejmowanie decyzji będących następstwem afery podsłuchowej odłożą do zakończenia wakacji.

Od premiera usłyszymy dziś zapewne, że na bezpieczeństwo kraju nastawał nie tylko „gang kelnerów”, który podstępnie nagrywał rozmowy ministrów, ale „zamach stanu” przygotowywał sfrustrowany, zatrzymany wczoraj biznesmen. Mężczyzna miał pałać żądzą zemsty za to, że na początku czerwca Centralne Biuro Śledcze zatrzymało – pod zarzutem m.in. prania brudnych pieniędzy i wyłudzenia podatku VAT – 10 członków władz jego – handlującej rosyjskim węglem – firmy.

Informacja, że za podsłuchem najważniejszych osób w państwie mogą stać kelnerzy, którzy nagrywali rozmowy między serwowaniem im ośmiornicy marynowanej w rozmarynie a soli w sosie maślano-winnym, może potwierdzać ocenę szefa MSW, który w przypływie szczerości przyznał, że „państwo polskie istnieje jedynie teoretycznie”. To by oznaczało, że dla profesjonalnego, czyli każdego zagranicznego wywiadu zamiary i poczynania członków polskiego rządu są praktycznie jawne.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga potwierdziła wczoraj zatrzymanie w związku z aferą podsłuchową dwóch kolejnych osób. Rzecznik prokuratury Renata Mazur poinformowała, że czynności z tymi osobami rozpoczną się dzisiaj, dlatego przed ich rozpoczęciem nie mogą zostać podane informacje wskazujące na personalia tych osób. – Trwały też przeszukania wielu miejsc, zatrzymano szereg nośników, które zostaną przekazane do badań – zaznaczyła prok. Mazur.

Oprócz dwóch zatrzymanych zarzuty w związku z podsłuchiwaniem otrzymała wczoraj kolejna osoba. To Konrad L., pracownik jednej z restauracji, w której dokonywano podsłuchów. W sprawie podsłuchiwania polityków zarzut nagrywania i ujawnienia nagrań postawiono wcześniej pracownikowi restauracji, w której rozmawiali Bartłomiej Sienkiewicz, Marek Belka i Sławomir Cytrycki – Łukaszowi N., zwolnionemu już za kaucją.

Do warszawskiej prokuratury trafiły także trzy kolejne wnioski dotyczące ścigania podsłuchujących. Obok Sienkiewicza, prezesa NBP i członka zarządu PERN Dariusza Zawadki po złożonych wnioskach za poszkodowanych w sprawie uznani zostali także były minister transportu Sławomir Nowak, Radosław Sikorski i Jacek Rostowski – poinformowała prok. Mazur. Śledczy przesłuchali w charakterze świadka redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” Sylwestra Latkowskiego, który ujawnił treść podsłuchanych rozmów, a wczoraj dostarczył do prokuratury kolejną porcję nagrań.

W związku z ujawnieniem podsłuchów prokuratura prowadzi dwa śledztwa. Jedno dotyczy sprawy podsłuchiwania polityków, drugie – treści rozmowy Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów i szefem wywiadu skarbowego Andrzejem Parafianowiczem. Nowak – jak wynika z rozmowy – interweniował u Parafianowicza w sprawie kontroli podatkowej u swojej żony. Parafianowicz zapewniał byłego ministra transportu: „Zablokowałem to”. Mazur stwierdziła, że nie ma wiedzy, by Parafianowicz był w sprawie przesłuchany. Sprawą podsłuchiwania wysokich urzędników państwowych zajmowała się także wczoraj, obradująca z udziałem wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i ministra spraw wewnętrznych, sejmowa Komisja do Spraw Służb Specjalnych.

Gra na przeczekanie

Nad tym, co zrobić z aferą, naradzała się wczoraj koalicja. Rządzący przychylili się do lansowanej przez PSL inicjatywy, by wyznaczyć termin wyjaśniania sprawy podsłuchów do końca wakacji. To posunięcie o tyle interesujące, że w ciągu kolejnych dwóch miesięcy deale zawierane potajemnie przez państwowych urzędników, by nie dopuścić do władzy opozycji, mogą już znudzić opinię publiczną.

Dodatkowo na jesieni – sięgając do pomysłów zaprezentowanych podczas podsłuchanej rozmowy ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim – oczywiście za pomocą zaprzyjaźnionych mediów – można „zrobić PiS-owi cyrk” np. z komisją w sprawie Antoniego Macierewicza.

Szef klubu PSL Jan Bury potwierdził, że koalicjanci dali sobie czas do końca wakacji. – Chodzi o wyjaśnienie przyczyn podsłuchów, wskazanie autorów i współautorów „podsłuchowego procederu” – tłumaczył szef klubu PSL.

Według szefa Klubu Parlamentarnego PO Rafała Grupińskiego, „rozważano tylko scenariusze pozytywne dla państwa”. – Premier przedstawił ocenę sytuacji, dyskutowaliśmy o możliwych konsekwencjach. Wspólnie uznaliśmy, że w tej chwili najważniejsze jest wyjaśnienie wszystkich okoliczności spraw, które doskonale znamy i tego, dlaczego tak, a nie inaczej było reżyserowane przekazywanie efektów podsłuchów przez media opinii publicznej – stwierdził Grupiński. Przewodniczący klubu PO oświadczył, że ustalono, że potrzebne jest wspólne działanie koalicji PSL i Platformy na rzecz „stabilizacji sytuacji w państwie i bezpieczeństwa wszystkich tych instytucji, które w państwie za jego funkcjonowanie szczególnie odpowiadają”. – Rozmawialiśmy o wszystkich tych kwestiach, które potępiamy, które źle oceniamy, czyli oczywiście stylu rozmów, które się odbyły. Wszelkie ewentualne konsekwencje, wnioski, które będę w sprawie wyciągał i przedstawiał koalicji – jeśli będą – będą podejmowane po wyjaśnieniu wszystkich okoliczności tzw. afery podsłuchowej – dodał Grupiński.

Artur Kowalski
Nasz Dziennik, 25 czerwca 2014

Autor: mj