Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Burza po decyzji Schetyny

Treść

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odżegnuje się od homoseksualnej indoktrynacji kadetów. Twierdzi, że nie odnotowało żadnych skarg ze strony funkcjonariuszy. Pytani przez nas o to policjanci mówią jasno: "Nie wolno nam się na ten temat wypowiadać". A ewentualnych rozmówców mają odsyłać do rzecznika prasowego. Pomysł szkolenia, "jak wytropić homofobów", krytykują nawet posłowie Platformy Obywatelskiej. - Mimo że to są głośne zdarzenia, kiedy stowarzyszenia mniejszości seksualnych organizują te swoje happeningi, to jednak jest to skala marginalna, jeśli chodzi o działania policji - mówi poseł Ireneusz Raś (PO).

W odpowiedzi na wątpliwości co do zasadności szkoleń w gdańskim garnizonie, prowadzonych przez Kampanię Przeciw Homofobii, rzecznik resortu Wioletta Paprocka zaznacza, że "szkolenie dotyczące wzmocnienia kompetencji funkcjonariuszy policji w zakresie podejmowania interwencji, podczas których poszkodowanymi bądź uczestnikami są osoby o orientacji homoseksualnej, biseksualnej lub transseksualnej, które rozpoczęto w Ośrodku Szkolenia Policji w Gdańsku, wynika z analizy zdarzeń w garnizonie gdańskim oraz skarg napływających w przedmiotowych sprawach". Równocześnie wyjaśnia, że absolutnie nie chodzi o propagowanie lobby homoseksualnego.
Sami policjanci boją się na ten temat rozmawiać. Dowiedzieliśmy się również, że przed warsztatami zostały im przypomniane wewnętrzne przepisy, zgodnie z którymi w razie prób zadawania im pytań przez dziennikarzy mają odsyłać do rzecznika prasowego jako jedynej osoby kompetentnej do rozmowy z mediami. - Jedyne, co mogę powiedzieć w tej sprawie, to to, że ja osobiście uważam, że mamy dużo pilniejsze potrzeby szkoleniowe i ten czas można byłoby wykorzystać m.in. na podszkalanie funkcjonariuszy z zakresu prawa karnego, prawa wykroczeń czy prawa ruchu drogowego - komentuje aspirant sztabowy Józef Partyka, przewodniczący zarządu wojewódzkiego Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Policjantów w Gdańsku.
Informacja o "tęczowym" szkoleniu kadetów wzbudziła sporo kontrowersji także wśród polityków. - Nie ma pieniędzy na poważne sprawy, a znajdują się na jakieś historie wywołujące tylko śmiech! - oburza się członek Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych poseł Stanisław Pięta (PiS). - Policjanci będą na tych nonsensownych zajęciach tracić czas, zamiast pilnować bezpieczeństwa obywateli - niech sobie sprawdzą statystyki, jak wzrosła w ostatnim czasie przestępczość w Gdańsku, i niech gdański garnizon zajmie się rzeczywistą troską o bezpieczeństwo obywateli, a nie urządzaniem tego rodzaju szkoleń - podkreśla poseł Pięta. Nie przekonuje go też informacja resortu, że chodzi jedynie o "wzmocnienie kompetencji funkcjonariuszy". - To jest zupełnie niewiarygodne tłumaczenie i ten przypadek jest kolejnym dowodem na otwieranie się administracji rządowej oraz służb państwowych na niepożądaną współpracę ze środowiskami homoseksualnymi - konkluduje Pięta. Takiego samego zdania są też inni posłowie z tej samej komisji. Mariusz Błaszczak (PiS) uważa fundowanie takich szkoleń przez MSWiA za wielkie nieporozumienie. - Ten resort ma dużo ważniejszych spraw do załatwienia, które nie są rozstrzygnięte. Chociażby sam fakt, że nie jest realizowana ustawa o modernizacji służb mundurowych, a więc również modernizacji policji. To powoduje, że poziom bezpieczeństwa Polaków się zmniejsza. Po drugie, mówi się powoli o tym, że trzy tysiące etatów w policji będzie zdjętych z planu finansowego - konkluduje poseł Błaszczak. Całą sprawą jest też zbulwersowany poseł Artur Górski, który nie widzi powodu, dla którego osoby o tzw. innej orientacji seksualnej miałyby być traktowane inaczej niż przeciętni obywatele. - Każdy obywatel, jeżeli wobec niego zostało popełnione przestępstwo, a więc został np. okradziony, napadnięty czy pobity, może zgłosić się na policję, która powinna udzielić mu pomocy na tych samych zasadach. Nie wydaje się więc potrzebne, aby homoseksualiści musieli zostać objęci jakąś szczególną ochroną ze strony policji, bo to by naruszało zasadę równości wszystkich obywateli wobec organów bezpieczeństwa państwa - wyraża swoje wątpliwości Górski. Zwraca również uwagę na to, że tak wyszkolonym funkcjonariuszom trudno będzie w przyszłości zachować bezstronność. - Obawiam się, że z chwilą, gdyby doszło do jakiegoś zdarzenia, gdzie trudno byłoby ustalić prowodyra lub agresora, np. w trakcie bójki na dyskotece, to osoba, przez sam fakt, że ujawni, iż jest homoseksualistą czy biseksualistą, będzie uznawana za osobę pokrzywdzoną i poszkodowaną.
Posłowie Platformy Obywatelskiej są bardziej powściągliwi w wyrażaniu opinii na temat incydentu z Gdańska. - Rozumiem, że szkolenie, którym gdańska policja została objęta, dotyczy sposobu wykonywania obowiązków służbowych wobec obywateli i nie dotyczy jakiejś nadzwyczajnej preferencji tylko jednej kategorii obywateli. Policja powinna interweniować zawsze zgodnie z prawem i poszanowaniem Konstytucji w każdym przypadku, w odniesieniu do każdego, kto nie utracił praw obywatelskich w naszym kraju - mówi Konstanty Miodowicz. Bardziej rozmowny jest poseł Ireneusz Raś (PO), który zauważa, iż problemy mniejszości seksualnych występują jedynie na skalę marginalną w działaniach policji, mimo że tyle szumu jest wokół organizowanych przez nie happeningów. - W Polsce procedury policyjne są powszechnie znane i są one przyswajane przez funkcjonariuszy, dlatego takie ekstraszkolenie w tym zakresie wydaje mi się okazywaniem nadmiernej wrażliwości tylko dla jednego środowiska - podsumowuje Raś.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-07-18

Autor: wa