Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Budżetowa zadyszka

Treść

Rząd, poganiany terminami ustawowymi, zmuszony jest pracować nad przyszłorocznym budżetem w rytm zawalania się budżetu tegorocznego. Deficyt w tym roku osiągnął już 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu planowanego na cały rok. W lipcu rząd musi znowelizować ustawę budżetową na 2009 r., a już w końcu września złożyć w Sejmie budżet na rok 2010. Grozi to tym, że przyszłoroczny budżet okaże się równie nierealny jak obecny.

Deficyt budżetowy pod koniec maja, a więc w ciągu niespełna półrocza, sięgnął 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu planowanego w ustawie budżetowej na cały rok - podał wczoraj resort finansów. Dochody budżetu wyniosły dotychczas 111 mld zł, tj. 36,6 proc. planowanych, wydatki zaś - 127,4 mld zł, tj. 39,7 proc. planowanych. Ten katastroficzny obraz załamywania się tegorocznego budżetu państwa towarzyszył rządowi podczas wczorajszej dyskusji nad założeniami do budżetu na 2010 rok.
W rezultacie rząd nie tryskał optymizmem jak jeszcze przed rokiem: przyjął założenia do przyszłorocznego budżetu "z dolnej półki optymizmu" - wzrost PKB na poziomie 0,5 procent, inflacja - 1 procent, stopa bezrobocia - 13,8 procent.
Wstępną prognozę podstawowych wskaźników do przyszłorocznego budżetu Komitet Rady Ministrów przyjął 4 maja. Zakładała ona, że w 2010 r. Polska odnotuje wzrost PKB na poziomie 0,5 do 1,3 proc., inflacja zaś wahać się będzie pomiędzy 1,5 a 1,9 procent. Dyskusję nad założeniami rząd rozpoczął 9 czerwca i kontynuował na wczorajszym posiedzeniu. Nie była ona łatwa, zważywszy na najnowsze dane o deficycie. Ponadto prognoza przygotowana przez resort finansów nie została poparta konkretnymi wyliczeniami. Jak tłumaczono - ze względu na dużą dynamikę aktualnych procesów gospodarczych. Bardziej precyzyjne wyliczenia parametrów makroekonomicznych znane będą pod koniec czerwca, gdy GUS poda dane z pierwszego półrocza 2009 roku. I to one będą podstawą do prac nad budżetem.
Wiadomo na razie, że w pierwszym kwartale 2009 r. wzrost wyniósł 0,8 proc. PKB, a zdaniem większości ekspertów, w ciągu całego roku będzie on bliski zeru, podczas gdy w ustawie budżetowej przyjęto wzrost PKB na poziomie 3,7 procent. Ta podstawowa rozbieżność sprawia, że również wszystkie pozostałe wskaźniki budżetowe nijak się mają do rzeczywistości. Deficyt budżetowy przewidziany na cały bieżący rok został już w pierwszym kwartale wykonany w ponad 90 procentach, co - w wypadku braku nowelizacji budżetu - groziłoby lawiną niekontrolowanych cięć wydatków, a w rezultacie całkowitym "zdemolowaniem" finansów publicznych. Ekonomiści, m.in. była minister finansów prof. Zyta Gilowska, szacują, że rządowi może zabraknąć w tym roku 40-50 mld złotych.
Premier Donald Tusk zapowiedział nowelizację budżetu na lipiec. Jednocześnie rząd na gwałt poszukuje dodatkowych wpływów, sięgając po dywidendy ze spółek Skarbu Państwa, w tym PKO BP oraz Giełdy Papierów Wartościowych, Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych i innych.
- Pobór dywidendy pogorszy płynność w spółkach Skarbu Państwa, a przecież pamiętajmy, że one też dotknięte są kryzysem - komentuje finansista Jerzy Bielewicz, szef stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". - Można osiągnąć zysk, a zbankrutować z powodu braku płynności, bo w gospodarce są już zatory płatnicze - przestrzega, dodając, że wyprowadzanie pieniędzy ze spółek w sytuacji kryzysu godzi we wzrost gospodarczy, podobnie jak wcześniej - rezygnacja przez rząd z zamówień publicznych dla zbrojeniówki.
Wstępne założenia budżetowe na 2010 r. zostały przedstawione w połowie czerwca partnerom z Komisji Trójstronnej. Do 10 sierpnia rząd powinien przyjąć limity wydatków na podstawie planów budżetowych przygotowanych w poszczególnych resortach. Najpóźniej do 30 września projekt budżetu powinien zostać złożony w Sejmie, a ten musi go uchwalić w ciągu czterech miesięcy pod rygorem rozwiązania parlamentu przez prezydenta. Sprostanie terminom ustawowym będzie dla rządu niezmiernie trudne, skoro w lipcu musi zająć się nowelizacją tegorocznej ustawy budżetowej, co jest zadaniem nader skomplikowanym, łączy się bowiem z cięciami wydatków na nieznaną dotąd skalę. O podniesieniu deficytu rząd na razie nie chce mówić. Może się więc zdarzyć, że pragnąc uniknąć rozwiązania parlamentu, rząd przygotuje ustawę budżetową na przyszły rok, zanim nowela tegorocznej będzie gotowa...
W tej sytuacji prace nad przyszłorocznym budżetem są praktycznie zawieszone w próżni, a ekonomiści określają wskaźniki proponowane przez resort finansów jako "wyssane z palca".
W tej sytuacji prace nad przyszłorocznym budżetem są praktycznie zawieszone w próżni, a ekonomiści określają wskaźniki przyjęte przez rząd jako "wyssane z palca".
- Jeśli rząd dysponuje już konkretnymi danymi do nowelizacji tegorocznego budżetu, to tym samym ma podstawy do prac nad budżetem na 2010 rok. Jeśli jednak nie ma jeszcze tegorocznych danych i nie wie, jakie działania podejmie w tym roku, to cóż warte są założenia na przyszły rok? Przecież od zakresu prowadzonej polityki fiskalnej w drugiej połowie roku zależeć będzie sytuacja gospodarcza Polski w 2010 r. - komentuje dr Cezary Mech, były wiceminister finansów.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-06-16

Autor: wa