Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Broń BOR wciąż w Moskwie

Treść

Broń i amunicja oficerów BOR, którzy zginęli w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem lecącego 10 kwietnia br. na uroczystości katyńskie, ciągle pozostają w rękach Rosjan. I nie wiadomo, kiedy wróci do Polski. Na Siewiernym zginęło dziewięciu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.
Rosjanie cały czas mają prowadzić badania balistyczne pistoletów. Prokuratura Wojskowa w Warszawie do dziś nie otrzymała broni - pistoletów typu Glock tych funkcjonariuszy. - Broni jeszcze w Polsce nie ma - informuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" kpt. Marcin Maksjan z biura rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej. I nie wiadomo, kiedy Rosjanie ją przyślą.
Jeszcze w maju prokuratura rosyjska skierowała do prokuratury polskiej wniosek o pomoc prawną, w którym Rosjanie zwrócili się o przekazanie dokumentacji dotyczącej broni i amunicji znajdującej się na pokładzie samolotu Tu-154M 101 (jej rodzaju i całkowitej liczby amunicji) oraz wzorów do prowadzenia porównawczych badań balistycznych. Wniosek ten został zrealizowany, ale nie wiadomo, dlaczego broń wciąż nie wraca do Polski. Jak przypomina kpt. Maksjan, na miejscu zdarzenia zostały znalezione w różnym stanie technicznym pistolety Glock należące do oficerów BOR, natomiast nie wiadomo, czy odnaleziono wszystkie i jaką ilość amunicji.
Jak informuje nas anonimowy oficer BOR, w Biurze po takim zdarzeniu jak utrata broni muszą być wszczęte czynności wyjaśniające i jeśli broń nie wróci fizycznie na stan do BOR, to po zakończeniu tych czynności jest sporządzany protokół i składany wniosek o wycofanie broni z ewidencji zakwalifikowanej jako strata. Jednak rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz nie wypowiada się na temat broni, odsyłając z wszelkimi pytaniami do prokuratury.
Prokuratura wojskowa niedługo po katastrofie informowała, że udało się odnaleźć pistolety będące w wyposażeniu oficerów BOR, którzy lecieli Tu-154M. Mówiła o siedmiu pistoletach typu Glock. Niektóre pistolety i magazynki z bronią miały zachować się w dobrym stanie. Naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski mówił wtedy także, że niektóre magazynki były rozerwane. Dlatego Rosjanie najprawdopodobniej nie odnaleźli całej amunicji.
Jak informuje Bogdan Święczkowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach 2006-2007, badanie tego rodzaju broni m.in. z punktu widzenia balistyki (czy była używana, kiedy strzelano), śladów DNA czy obecności innych chemicznych substancji bądź biologicznych w Polsce trwa zazwyczaj miesiąc lub półtora.
Na pytanie, dlaczego badanie tak się przeciąga, rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego płk Zbigniew Rzepa odpowiada, że śledztwa są niezależne i na to, co robi jedna prokuratura, druga nie ma wpływu. - Proszę nie łączyć polskiej prokuratury z rosyjską odnośnie do tego śledztwa - mówi płk Rzepa, dodając, że strona rosyjska prowadzi to śledztwo według swoich procedur.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-12-22

Autor: jc