Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Brązowy dysk Wiśniewskiej

Treść

Najpiękniejsze w sporcie są niespodzianki, a taką sprawiła wczoraj w Barcelonie Joanna Wiśniewska. 38-letnia weteranka polskiej reprezentacji zdobyła w rzucie dyskiem brązowy medal, pierwszy dla naszego kraju podczas 20. mistrzostw Europy w lekkiej atletyce. Na piątym miejscu w rzucie młotem uplasował się Szymon Ziółkowski, do finału tej konkurencji awansowała Anita Włodarczyk.
Medal to życiowy sukces Wiśniewskiej i miła niespodzianka, bo na liście kandydatów do podium umieszczało ją niewielu. Ale wczoraj Polka rzucała dobrze i daleko, najlepiej w sezonie. Brąz dała jej próba na odległość 62,37 metra. Przegrała tylko z Chorwatką Sandrą Perkovic (64,67) oraz Rumunką Nicoletą Grasu (63,48). Niewiele zresztą zabrakło, aby naszej reprezentantce przypadł krążek ze szlachetniejszego kruszcu. W swej ostatniej próbie posłała dysk sporo ponad 64 m (lepiej od jej rekordu życiowego), ale dotknęła stopą krawędzi koła i próbę spaliła. Oczywiście dobrego nastroju jej to nie popsuło. - Uwierzcie w weteranów, nas naprawdę stać na dobre wyniki - powiedziała po konkursie. - Może dziwnie to zabrzmi, ale zbieram teraz owoce sportowej stabilizacji. Mam świetnego trenera, mogę pracować w spokoju i mam nadzieję, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa - dodała.
W jej ślady nie poszedł niestety Ziółkowski. Aby stanąć na podium, musiał pokonać granicę 79 m, uzyskał 77,99. To jego najlepszy tegoroczny wynik, ale wystarczył tylko do piątego miejsca. Złoto zgarnął Słowak Libor Charfreitag (80,02), srebro Włoch Nicola Vizzoni (79,12, wywalczył je w ostatniej próbie), brąz Węgier Kristian Pars (79,06).
Rankiem klasę pokazała Włodarczyk. Nasza wielka nadzieja na złoty medal przed mistrzostwami miała pewne problemy zdrowotne, ale do Barcelony pojechała po najwyższe cele. Mistrzyni i rekordzistka świata przestraszyła się tylko, gdy Ziółkowski ponarzekał nieco na koło, z którego rzucają młociarze. - Jest śliskie - powiedział jeszcze we wtorek, na co Włodarczyk zareagowała krótkim: "to źle". Wczoraj się uspokoiła. Koło okazało się przede wszystkim szybkie, co nawet spodobało się naszej reprezentantce. Zawodniczka kwalifikację wywalczyła błyskawicznie, podobnie jak dzień wcześniej Ziółkowski. Potrzebowała tylko jednej próby, w której uzyskała odległość 71,17 metra. Minimum wynosiło 69. - Rzut był zachowawczy, wszystko co najlepsze chciałam zachować na finał - powiedziała, dodając, że w barcelońskim szybkim kole można nawet postarać się pobić nowy rekord świata. Wczoraj co prawda dalej od Polski młot posłały Rosjanka Tatiana Łysenko (72,36) i Niemka Betty Heidler (71,85), lecz nie miało to większego znaczenia.
Niespodziankę sprawił Kacper Kozłowski. Olsztynianin awansował do finału biegu na 400 m, poprawiając aż o pół sekundy własny rekord życiowy (45,24 s). Do półfinałów biegu na 800 m zakwalifikowali się dwaj inni nasi kandydaci do medalu, Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, w finale 3000 m z przeszkodami pobiegną Wioletta Frankiewicz i Katarzyna Kowalska, a 1500 m - Mateusz Demczyszak.
Jako pierwsze o medal rywalizowały wczoraj panie na trasie chodu na 20 kilometrów. Agnieszka Dygacz zajęła 12. miejsce, podium zgarnęły Rosjanki, wygrała Olga Kaniskina. Anna Jagaciak nie zdołała awansować do ścisłego finału skoku w dal (w najlepszej próbie uzyskała 6,36 m, co dało jej 10. miejsce), ale jej udział w decydującej rozgrywce i tak trzeba zapisać po stronie plusów. Dużych.
Polaków zabrakło za to w prestiżowym finale sprintu na 100 metrów. Wygrał go Francuz Christophe Lematre z czasem 10,11 sekundy.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-07-29

Autor: jc