Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bratobójcza walka w koalicji

Treść

Prawo i Sprawiedliwość przygotowało na ostatnie dni przed wyborami samorządowymi mocne uderzenie. Wizerunkami kampanii stają się najlepiej oceniani ministrowie rządu Jarosława Kaczyńskiego: Zyta Gilowska, Zbigniew Religa i Zbigniew Ziobro. Coraz więcej widać także byłego premiera, kandydującego na urząd prezydenta Warszawy Kazimierza Marcinkiewicza. "Czyny, nie słowa" - to hasło PiS. LPR zamierza natomiast walczyć z PiS. Posługuje się przy tym zarzutem, że znaczna grupa kandydatów na radnych tej partii to byli, skompromitowani członkowie AWS i UW. - Im lepsze samorządy, tym mocniejsza demokracja i tym mocniejsze przekonanie nas wszystkich, że demokracja to ustrój dobry, efektywny, który potrafi rozwiązać problemy zwykłych obywateli - tak zachęcał wyborców i licznie zebranych w warszawskiej hali EXPO kandydatów PiS do samorządów premier Jarosław Kaczyński. - Powinniśmy czynić wszystko, by te wybory przyniosły umocnienie samorządu, postęp w tej dziedzinie życia społecznego. Nasza partia czyni wszystko, by tak było - mówił szef rządu. Jego zdaniem, tegoroczne wybory są ważniejsze niż te sprzed 4 czy 8 lat, bo to samorządy będą decydować o zagospodarowaniu pomocy unijnej dla naszego kraju. - Musimy te wybory wygrać nie dla siebie, ale dla Polski - zaapelował J. Kaczyński. W wygranej mają pomóc najlepiej oceniane przez społeczeństwo twarze jego rządu. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, minister zdrowia Zbigniew Religa oraz wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska przemawiali na wczorajszej konwencji. W tym tygodniu kampania pod hasłem "Czyny, nie słowa" ma się koncentrować na konkretnych osiągnięciach PiS u władzy. W tym samym czasie LPR zamierza się koncentrować na dwóch sprawach - kwestii edukacji i zabiegu polegającym na postawieniu znaku równości między PiS a AWS i Unią Wolności. Na listach partii Jarosława Kaczyńskiego 939 spośród w sumie 28 742 kandydatów to byli radni Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Portal Prawy.pl, który wykonał tytaniczną pracę sprawdzenia wszystkich list, nie odróżnia niestety jednych od drugich. Z pewnością nieprzypadkowo, bo przecież w 2002 r. AWS wygrała wybory z wynikiem kilka razy lepszym niż UW. "Porównując dane, wzięliśmy pod uwagę jedynie osoby, które zostały wybrane z list AWS-UW, czyli nie obejmują one kandydatów, którzy ubiegali się o mandat posła lub radnego z list AWS-UW w poprzednich kadencjach, a obecnie są kandydatami startującymi do samorządu z list PiS. Oznacza to, że na listach partii rządzącej w nadchodzących wyborach może znajdować się nawet połowa ludzi związanych ze środowiskiem AWS-u i UW" - czytamy w artykule portalu, który od soboty cytuje przy każdej okazji wicepremier Giertych. "Przykładowo w województwie podlaskim o mandat radnego z list PiS ubiega się ok. 100 byłych radnych AWS-u i UW, co stanowi niemal 10 procent ogólnej liczby wszystkich kandydatów Prawa i Sprawiedliwości zarejestrowanych na listach tej partii w województwie. W skali całego kraju proporcje te wyglądają podobnie" - piszą autorzy. Tymczasem 10 proc. z blisko 30 tys. kandydatów to z pewnością nie tysiąc osób. - Ja tą informacją jestem głęboko zaszokowany - przyznaje Giertych. Warto pamiętać, że portal Prawy.pl jest w znacznej części finansowany przez LPR. W jego opracowaniu trudno dopatrzyć się sensacji, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że wielu posłów PiS to byli parlamentarzyści AWS. Podczas niedzielnej konwencji samorządowej LPR w Szczecinie Giertych apelował do wyborców, by nie głosowali na byłych radnych AWS i UW. Podkreślił, że nie podejrzewa, by premier Jarosław Kaczyński czy prezydent Lech Kaczyński, gdy układano listy, "mieli taką świadomość, że odtwarzają strukturę AWS i UW w gminach czy sejmikach". To nie pierwszy przypadek próby ingerencji LPR w listy PiS. W trakcie rejestrowania list Giertych przedstawił władzom tej partii listę kilkudziesięciu działaczy, którzy nie powinni otrzymać miejsca na listach. Były wśród nich osoby polecone m.in. przez Annę Sobecką, byłą posłankę... AWS. Mikołaj Wójcik, "Nasz Dziennik" 2006-11-06

Autor: ea