Brakuje ochrony przed inwazją szokujących reklam
Treść
Reklama coraz częściej odwołuje się do najniższych instynktów, zaskakując erotyką i brutalnością. Agresywny przekaz niszczy psychikę odbiorców - alarmują psychologowie. Polskie prawo nie nadąża jednak za rynkiem reklamowym. Granice dobrego smaku w reklamie określają ich twórcy.
Dzisiaj Komisja Etyki Rady Reklamy ma rozpatrywać skargę na billboardy operatora telefonii komórkowej Play, gdzie przedstawiono m.in. obcięte palce, roznegliżowane pary i niepokojąco upozowane dzieci.
Prowokacyjna kampania Play to kolejny przykład starannie zaplanowanego reklamowego skandalu. Niezależnie od wszelkiej krytyki, twórcy kontrowersyjnych billboardów już osiągnęli cel - rozgłos wokół nowej marki.
Według podobnego scenariusza przebiegały w ostatnich miesiącach inne agresywne kampanie promocyjne. Dom mody Dolce * Gabbana reklamował się plakatami ze sceną gwałtu, produkty firmy Armani prezentowały na zdjęciach małe dziewczynki w wyzywających strojach, a sieć Media Markt starała się pozyskać sympatię niemieckich klientów, przedstawiając Polaków jako złodziei. Na polskich ulicach w ubiegłym roku szokowały obrazy rannego człowieka pożeranego przez drapieżnika, czyli billboardowa kampania sieci Discovery.
- Wszystkie reklamy zawierające treści agresywne lub wyuzdane są bardzo szkodliwe, szczególnie dla dzieci - ocenia prof. Maria Gałkowska z Instytutu Psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Przed sądem nie da się jednak udowodnić, że konkretna reklama zaszkodziła dziecku, ponieważ nie sposób wyizolować tego czynnika spośród wielu innych, jak rodzina, szkoła czy znajomi.
Zgodnie z polskimi przepisami, reklamy nie powinny naruszać dobrych obyczajów i moralności publicznej - nie mogą zawierać treści pornograficznych, obrażających uczucia religijne lub godność człowieka. Ograniczenia dotyczą także reklamy określonych produktów (alkoholu, papierosów, leków na receptę) oraz reklam skierowanych do dzieci. Przekazy reklamowe emitowane w telewizji i radiu podlegają kontroli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji; w przypadku kontrowersyjnej reklamy zewnętrznej można zgłaszać skargi do prokuratury lub do Rady Reklamy - instytucji powołanej przez reklamodawców, której decyzje nie są jednak wiążące.
Zdaniem dr. Lecha Haydukiewicza z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji instytucje publiczne mają zbyt małe uprawnienia, żeby skutecznie przeciwdziałać patologiom w reklamie. - Prawna ochrona odbiorców przed agresywnymi reklamami jest niedostateczna - mówi dr Haydukiewicz. - Polskie instytucje nie nadążają za zmianami na rynku medialnym; w przypadku kampanii billboardowych pozostają nam apele do organizacji reklamodawców.
W ocenie Juliusza Brauna, dyrektora generalnego Rady Reklamy, instytucje branżowe potrafią skutecznie rozwiązać problem agresywnych reklam, a dodatkowe regulacje nie są potrzebne. - Bardziej restrykcyjne przepisy dawałyby zbyt dużą władzę urzędnikom, którzy mogliby ingerować w rynek i według własnego uznania preferować jednych przedsiębiorców kosztem drugich - uważa dyrektor Braun. - Większość reklamodawców bardzo poważnie podchodzi do orzeczeń Rady Reklamy, są one szeroko komentowane w branży. Jeśli jakaś agencja będzie miała kilka wpadek, może mieć kłopoty z wygrywaniem przetargów. Oczywiście, czasem ktoś chce celowo wywołać skandal, ale to rzadkie przypadki.
GRZEGORZ NYCZ
"Dziennik Polski" 2007-05-10
Autor: ea