BOR znowu się upiecze?
Treść
Czy prokuratura umorzy wątek fałszowania dokumentów przez Biuro Ochrony Rządu?
- Absolutnie nie potwierdzę takich wiadomości. Postępowanie jest w  toku, nie ma jeszcze żadnej decyzji. Trudno jest mi powiedzieć, kiedy  ona może zapaść, tutaj prokurator nie był w stanie tego sprecyzować.  Jeszcze trochę czynności jest do wykonania, nie ma konkretnego terminu -  mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prok. Renata Mazur, rzecznik  prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
O manipulacjach przy dokumentacji istotnej dla organizacji wizyt  premiera i prezydenta w Katyniu w kwietniu 2010 r. mieli mówić sami  funkcjonariusze podczas imprezy zakrapianej alkoholem. Jeden z  wiceszefów BOR miał zeznać w prokuraturze, że kierownictwo Biura kazało -  miesiąc po tragedii - uzupełniać teczki wizyt smoleńskich o kolejne  dokumenty.
O tzw. dodawaniu dokumentów lub ich antydatowaniu informował również na łamach "Naszego Dziennika" płk rez. Andrzej Pawlikowski, szef BOR w latach 2006-2007, który słyszał o tym od funkcjonariuszy będących w 2010 r. na służbie oraz tych, którzy tam do dziś służą. Podczas rozmowy z nimi - jak mówił Pawlikowski - nie padła z ich strony żadna sugestia, by o sprawie powiadomić prokuraturę. Zdaniem byłego szefa BOR, prawdopodobnie ze względu na możliwe konsekwencje służbowe.
Do ewentualnych fałszerstw dokumentów wytworzonych przez BOR miało dojść pomiędzy 10 kwietnia a 6 maja 2010 roku. Śledczy postanowili sprawdzić ten wątek iwyłączyli go w maju zgłównego śledztwa. Przesłuchano funkcjonariuszy BOR i zarządzono kontrolę dokumentów. Po sprawdzeniu okazało się jednak, że dokumenty są prawidłowe inie ma śladu fałszowania ani fabrykowania nowych papierów.
Około dwóch tygodni temu teczkę smoleńską zwrócono do archiwum BOR.
- Jeżeli faktycznie prokuratura podjęłaby decyzję o umorzeniu wątku  dotyczącego fałszowania dokumentów w Biurze Ochrony Rządu, to będzie to  jej decyzja i to ona ponosi za tego typu decyzje odpowiedzialność.  Trzeba będzie tę decyzję uszanować, z drugiej jednak strony uważam, że  ten wątek, jak również wszelkie nieprawidłowości związane z realizacją i  zabezpieczeniem wizyty pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu,  mogą zostać rzetelnie zbadane dopiero po zmianie obecnego rządu -  wskazuje Pawlikowski. Jak zaznacza, błędem było, że Agencja  Bezpieczeństwa Wewnętrznego natychmiast po katastrofie smoleńskiej nie  zabezpieczyła całej dokumentacji związanej z zabezpieczeniem wizyty  prezydenta, tj. teczki operacyjnej czy innych dokumentów. Gdyby tak się  stało - twierdzi Pawlikowski - wówczas mielibyśmy jasność, czy ktoś  fałszował dokumenty, czy nie.
Funkcjonariusze pod presją
W opinii Pawlikowskiego, szefostwo BOR, które sprawowało nadzór  nad zabezpieczeniem wizyty prezydenta w Katyniu w 2010 r., powinno  zostać odwołane albo zawieszone na czas wyjaśnienia wątku związanego z  nieprawidłowościami. W takiej sytuacji funkcjonariusze BOR mogliby  swobodnie składać zeznania w prokuraturze, bez obaw o swoją przyszłość.
- Prokuratura miałaby wówczas swobodę działania, a funkcjonariusze swobodę zeznawania jako świadkowie, bez presji, że jakiekolwiek zeznanie przeciwko któremukolwiek z przełożonych, szefów może skutkować konsekwencjami służbowymi w stosunku do tych funkcjonariuszy. Od wielu funkcjonariuszy docierały informacje, że do fałszerstw dokumentów w BOR dochodziło. Te informacje powinny być jak najrzetelniej zbadane, w tym przypadku mam pewne wątpliwości. Jeżeli prokuratura chce umorzyć ten wątek, to znaczy, że albo funkcjonariusze zasłaniali się niewiedzą, niepamięcią, albo nie chcieli zeznawać w danej sprawie - wskazuje Pawlikowski.
Do tej pory jedyną osobą, której postawiono zarzuty, jest były  wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny. Wczoraj bronił go były minister  sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. - Wprawdzie zarzuty postawiono, ale  nie wiem, czy one się obronią w sądzie. Wydaje mi się, że nie są to  zarzuty tak mocne, które mogłyby doprowadzić do skazania - ocenił. - Nie  będę zdziwiony, jeżeli gen. Bielawny uniknie skazania, gdyż przy  obecnym układzie polityczno-społecznym nie mam za bardzo zaufania do  organów sprawiedliwości. Musi być całkowita niezależność prokuratury od  ekipy rządzącej, by można było postawić zarzuty gen. Janickiemu i innym -  puentuje Andrzej Pawlikowski.
Nasz Dziennik Środa, 4 lipca 2012
Autor: au