Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Boguski przesądził

Treść

Polska wygrała 1:0 z Serbią w towarzyskim meczu piłkarskim rozegranym wczoraj na zakończenie tygodniowego zgrupowania w Turcji. Był to ostatni występ Biało-Czerwonych w 2008 roku. Obie drużyny zagrały w składach daleko odbiegających od optymalnych, przeważali w nich gracze młodzi, debiutanci. Trenerzy Leo Beenhakker i Radomir Antić chcieli sprawdzić w boju dublerów, kandydatów do występów w narodowych drużynach. Pierwsze minuty były spokojne, żadnej ze stron nie udawało się narzucić swoich warunków, gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. W 11. minucie do statystyk zapisał się Rafał Boguski, który uderzył z dystansu, niecelnie. Pomocnik Wisły Kraków był obok Dawida Janczyka (CSKA Moskwa) najaktywniejszym zawodnikiem w naszej drużynie, starał się rozgrywać piłkę, dostrzegać kolegów. Z upływem czasu uwidaczniała się przewaga Biało-Czerwonych, ale gdy już dochodzili do strzeleckich pozycji, nie potrafili postawić kropki nad i. Próbowali Piotr Celeban i Łukasz Trałka, bez efektu. Do przerwy Serbowie nie zagrozili ani raz Sebastianowi Przyrowskiemu. Nasza defensywa grała uważnie, rywale nie znaleźli sposobu na jej sforsowanie. Na początku drugiej połowy polskim obrońcom przytrafił się poważny kiks, na szczęście znakomicie naprawiony przez Przyrowskiego, który obronił w sytuacji sam na sam z Nenadem Milijasem. Odpowiedź Polaków była błyskawiczna - w 53. minucie Boguski przejął długie podanie i mimo zaciekle atakującego obrońcy zdołał efektownym, dokładnym uderzeniem przelobować bramkarza rywali. Objęliśmy prowadzenie 1:0! Wydawało się, że od tego momentu prowadzony w wolnym tempie pojedynek nabierze rumieńców, nic z tego. Przez długie kolejne minuty na boisku nie działo się nic ciekawego, nasi bronili wyniku, Serbowie nie mieli atutów, by coś zmienić. W 70. minucie Polacy wreszcie się przebudzili, groźnie strzelał Szymon Pawłowski, obok słupka. Osiem minut później pokazał się Boguski, pięknie przymierzył z 20 m, końcami palców obronił Vladimir Stojković. Wynik się już nie zmienił, bohaterem nerwowej końcówki był Przyrowski. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-12-15

Autor: wa