Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bo autor "nie chciał" popełnić przestępstwa

Treść

Uchybienia formalne, przesłuchanie podstawowych świadków dopiero po interwencji nadzoru prokuratorskiego, błędy w nazwiskach w pismach prokuratorskich - tak wyglądało toczone przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Mokotów śledztwo w sprawie obrazy uczuć religijnych, czego miała się dopuścić "Gazeta Wyborcza". A efekt końcowy, po półtora roku dochodzenia, kilku umorzeniach, ponownym wszczynaniu śledztwa, zażaleniach i sądowych decyzjach - nie ma przestępstwa.
Zdjęcie kobiety leżącej między dwoma nagimi mężczyznami z podpisem "Matka Polka, Matka Boska. Supermenka" zamieszczone w dodatku "Wysokie Obcasy" do "Gazety Wyborczej" w styczniu 2008 r. wywołało zrozumiałe oburzenie Stanisława Barnowskiego, emeryta z Ustki. - Zdjęcie to sprawiło mi wielką przykrość i ból - podkreśla pan Barnowski. W jego odbiorze, jest to "obraza i szyderstwo z postaci, które Polakom są drogie i cieszą się szacunkiem", a podpisana w ten sposób fotografia ma na celu "ośmieszać i poniżać Polaków i religię katolicką". Dlatego zawiadomił o tym prokuraturę. - "Gazeta Wyborcza" w taki nieprzyzwoity, szyderczy sposób przedstawia Matkę Polkę, Matkę Boską. Takie obelżywe publikacje nie powinny się w Polsce wydarzać, a zapobiec im, poprzez karcenie sprawców, powinny państwowe instytucje prawne - argumentował Stanisław Barnowski. Według niego, "GW" powinna przeprosić Polaków, a stosowna kara mogłaby ją odwieść od obrażania uczuć religijnych przez media.
Jak podkreśla prof. Krystyna Czuba, etyk, określenie "Matka Boska" jest wiadomym synonimem językowym postaci Maryi i nie można przyjąć, iż może być ono używane w dowolny sposób. - Media nie po raz pierwszy zachowują się po barbarzyńsku, kultura została tu naruszona w sposób bardzo zasadniczy - wskazuje.
W kwietniu prokuratura Warszawa Mokotów, gdzie trafiło zgłoszenie, odmówiła wszczęcia postępowania. Decyzję wydano jednak z uchybieniami formalnymi, ponieważ nie uwzględniono w niej jednego z dwóch zgłoszeń o popełnieniu przestępstwa przez "GW". Aby zniwelować ten błąd, prokuratura w lipcu wydała kolejną decyzję o podjęciu na nowo postępowania, następnie decyzję o rozpoczęciu śledztwa, po to, żeby natychmiast je umorzyć - pisma są bowiem datowane na ten sam dzień.
Prokurator Mariola Reda-Pieczeniewska stwierdziła w decyzji, że stawiane zarzuty "obrazy uczuć religijnych, szowinizmu antychrześcijańskiego i propagowania pornografii" nie potwierdziły się, a co za tym idzie - nie doszło do popełnienia przestępstwa.
- Prokuratura staje po stronie nieuczciwych dziennikarzy, którym wydaje się, że wszystko wolno w każdym momencie - ocenia prof. Czuba. - Dla opinii publicznej jest to strach i niechęć narażania się - dodaje.
Prokurator przyznała jedynie, że doszło do "niefortunnego" zestawienia słów "Matka Boska" ze zdjęciem kobiety pomiędzy dwoma nagimi mężczyznami. Dalej uznała, iż "dyskusyjna" jest kwestia profanacji symbolu, jakim jest Matka Boża, ponieważ "w niniejszej sprawie słowo Matka Boska nie stanowi przedmiotu czci religijnej". Nawet przy założeniu, że tak jest, to jest on wykorzystywany jako element twórczości artystycznej, bo wówczas artysta - zgodnie z przepisami - musi chcieć popełnić takie przestępstwo. - Należy uznać, że o ile doszło do naruszenia dobrych obyczajów oraz dobrego smaku czytelników gazety, to trudno przypisać autorowi zdjęcia i podpisu świadomości realnej możliwości obrażenia uczuć religijnych innych osób lub godzenie się z taką możliwością - uznała prokurator, nie przesłuchując nawet redaktora wydania "GW" i twórcy podpisu.
Zwrócił na to uwagę pod koniec 2008 r. nadzór prokuratorski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, nakazując uzupełnienie tych czynności, ponieważ mogły one mieć wpływ na "decyzję kończącą postępowanie". A decyzja o umorzeniu została wcześniej (w październiku) utrzymana przez Sąd Rejonowy Warszawa Mokotów, po złożeniu przez Barnowskiego zażalenia. Uznał on, że takie zestawienie w podpisie "nie musiało oznaczać Matki Boga, a jedynie cechy, jakie obecnie musi posiadać współczesna matka".
W styczniu tego roku przesłuchano wreszcie redaktora wydania, który zeznał, że podpis pod zdjęcie jest częścią pracy Katarzyny Kozyry i wraz z fotografią stanowił zapowiedź wywiadu z nią. A w ogóle to podpis jest metaforą mającą "na celu przedstawienie różnych postaci kobiecości", a sam wywiad mówi o potrzebie tolerancji. Zdaniem emeryta z Ustki, to "wulgarna" metafora mająca na celu obrażenie Polaków i szydzenie z Matki Bożej, a wywiad to "szerzenie deprawacji". - "Wysokie Obcasy" lansują typ kobiety wprost ohydny - stwierdza Barnowski. Nie przekonują go także stwierdzenia, że nie było zamiaru obrażenia kogokolwiek.
Druga decyzja o umorzeniu śledztwa przez prokuraturę także nie pozostała bez wad, ponieważ istotne w tym względzie nazwisko autorki podpisu, Kozyry, zostało zniekształcone na "Koryna".
- To kuriozalna sprawa, to pokazuje nieudolność prokuratury - ocenił wszystkie potknięcia prokuratury poseł Zbigniew Wassermann, który pracował jako prokurator. Dodał, że prokuratura wykazuje niechęć do podejmowania pewnych spraw. Inny poseł i adwokat Arkadiusz Mularczyk stwierdził, iż tego typu spraw będzie więcej po rozdzieleniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, ponieważ prokuratura nie będzie praktycznie nikomu podlegała.
Barnowski uznał, iż "postępowanie prokuratury wykazywało, że jest stronnicza (stoi po stronie 'Gazety Wyborczej'), że jest jakiś błąd w prawie bądź w stosowaniu prawa, który jej na to pozwala".
Mimo jego kolejnego zażalenia sąd Warszawa Mokotów po raz kolejny w czerwcu tego roku umorzył prawomocnie postępowanie.
Emeryt mimo tego nie złożył broni i skierował skargę do Ministerstwa Sprawiedliwości, zarzucając prokurator "stronniczość". Na razie nie otrzymał odpowiedzi na swoje pismo. "Zwracam się do Pana Ministra, bo chciałbym mieć nadzieję, że jest ktoś, kto zdoła przestawić prace prokuratury i sądów na właściwą drogę" - pisze Barnowski. "Władza powinna mieć wolę i moc ochrony obywateli przed deprawacją" - dodaje.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-09-03

Autor: wa