Biznes zapłaci za naukę
Treść
Zainwestujemy w waszych uczniów, a wy w zamian wykształcicie nam oddanych pracowników - tak przedstawiciele dużych firm kuszą dyrektorów krakowskich szkół zawodowych. Niewykluczone też, że już wkrótce przedsiębiorcy będą płacić za naukę najzdolniejszym uczniom. Ci w zamian będą musieli jednak obiecać, że odpracują to po skończeniu szkoły. Ministerstwo Edukacji robi niewiele, by zreformować system szkolnictwa zawodowego. Dyrektorzy szkół narzekają m.in., że programy nauczania są niedostosowane do potrzeb rynku pracy. - Przez to kształcimy w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb pracodawców - mówi Marek Kolarski, dyrektor Zespołu Szkół Energetycznych w Krakowie. - Szwankuje cała sfera nauczania praktycznego. Szkolny program przewiduje jedynie miesięczną praktykę w czteroletnim cyklu nauczania. To zdecydowanie za mało. - Nasi absolwenci kiepsko radzą sobie też z językami obcymi, bo w tygodniu mają tylko dwie godziny języka. Tymczasem pracodawcy zwracają przede wszystkim uwagę na te umiejętności - dodaje Witold Tama, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych Polskiego Górnictwa Naftowego w Krakowie. Krakowscy przedsiębiorcy wspólnie z dyrektorami szkół zawodowych postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce. W poniedziałek spotkali się w Urzędzie Miasta i podjęli decyzję o zacieśnieniu współpracy. - To bardzo dobra wiadomość. Takie inicjatywy należą, niestety, do rzadkości - zauważa Anna Wasiak, doradca ministra edukacji ds. kształcenia zawodowego. - Dyrektorzy szkół często nie są zapobiegliwi. Nie kontaktują się z pracodawcami ani urzędami pracy. Nie wiedzą też, jak wygląda lokalny rynek pracy. Jak ma wyglądać ta współpraca? Przedstawiciele największych krakowskich firm na razie nie chcą zdradzać szczegółów. Obiecują jednak, że szkoły i uczniowie na pewno na tym skorzystają. - Być może będziemy fundować stypendia dla najzdolniejszych uczniów, zapraszać ich na spotkania i seminaria organizowane w naszej firmie, a przede wszystkim zachęcać do podejmowania studiów w dziedzinach, w których potrzebujemy kadry kierowniczej - mówi Ted Kowalski z firmy Sabre. - Trzeba też podnieść poziom nauczania języków obcych w szkołach zawodowych - dodaje Urszula Zarzycka z firmy ACS. W grę może więc wchodzić finansowanie kursów językowych dla uczniów. Szkoły dostaną też pomoc w wyposażeniu pracowni komputerowych, laboratoriów i warsztatów. Po cichu przedsiębiorcy mówią też o wiązaniu najlepszych uczniów umowami cywilnymi - "my wam damy pieniądze na naukę, a wy po jej ukończeniu przyjdziecie pracować do naszej firmy, oczywiście za wynagrodzeniem". To nie podoba się jednak dyrektorom szkół. - Młodzi ludzie nie powinni w ten sposób wiązać się z określoną firmą. Przecież po ukończeniu szkoły ich plany mogą się zmienić. Mają prawo wyjechać z kraju, iść na studia lub podjąć pracę w zupełnie innym przedsiębiorstwie - mówi Witold Tama. - Nie podjąłbym się pośredniczenia w podpisaniu takiej umowy, ale pewnie za jakiś czas staną się one normą - przewiduje Marek Kolarski. ANNA KOLET-ICIEK "Dziennik Polski" 2007-11-21
Autor: wa