Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bez walki o chrześcijańską Europę przegramy walkę o Polskę!

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Z Jakubem Bałtroszewiczem, p.o. sekretarzem generalnym Europejskiej Federacji Ruchów Obrony Życia „Jeden z nas” i koordynatorem Polskiego Komitetu Narodowego „Jeden z nas”, rozmawia Marta Milczarska

Walczymy o ochronę życia ludzkiego w Unii Europejskiej, a tymczasem w Polsce szykanuje się lekarzy, m.in. prof. Bogdana Chazana, który odmówił zabicia dziecka poczętego. Może najpierw powinniśmy walczyć o „uszczelnienie” prawa, by lekarze nie byli zmuszani do wykonywania, wbrew swojemu sumieniu, aborcji?

– Kiedy usłyszałem, że prezydent Warszawy odwołała prof. Chazana ze stanowiska dyrektora Szpitala Św. Rodziny z powodu niedopełnienia przepisów, które Naczelna Rada Lekarska uważa za niezgodne z Konstytucją, byłem głęboko poruszony. Ta decyzja jest nie tylko skandalicznym naruszeniem dobra pacjentek jednego z najlepszych szpitali w Polsce, ale też dowodem wpływów na „elitę” rządzącą lobby aborcyjnego i jego ideologii. Kiedy przekazałem prof. Chazanowi swoje wyrazy solidarności i współczucia, pan profesor w odpowiedzi napisał między innymi: „niestety zmierzamy szybkimi krokami do Europy”. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe tej niedyskrecji, bo właśnie przed taką „Europą” musimy się bronić i stąd tak ważna jest obecność w Brukseli chrześcijańskich obrońców życia. W przeciwnym razie, nawet gdy nam się uda „uszczelnić” polskie prawo, nie odgrodzimy się kolejnym „murem berlińskim od Europy. Na poziomie europejskim są bowiem siły, które robią wszystko, byśmy naszą walkę o człowieka przegrali. Dlatego nie rozdzielam dwóch rzeczywistości – polskiej i europejskiej – ale traktuję je jako równie ważne w tym wielkim boju, by każdy człowiek miał prawo do godnego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. 

Dlatego też Europejska  Federacja Ruchów Obrony Życia „Jeden z nas” nie daje za wygraną. Do Komisji Europejskiej zostały skierowane pytania dotyczące odrzucenia przez nią Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej „Jeden z nas” . To oznacza, że jest szansa na odwołanie się od tej decyzji?

– Na pewno skierowanie przez nowych eurodeputowanych do Komisji Europejskiej pytań dotyczących odrzuconej inicjatywy daje nam możliwość skuteczniejszego odwołania od negatywnej decyzji KE, na które mamy czas do 28 lipca br. Pytania eurodeputowanych zostały złożone w trybie pilnym i zawierają treści będące podstawą do sformułowania takiego odwołania. Dotyczą one przede wszystkim interpretacji artykułu 10 (1) (c) Rozporządzenia 211/2011. Są to cztery pytania m.in. o standardy, jakie powinny być zawarte w odpowiedzi KE, kontrolę sądową nad decyzjami KE oraz podstawy, na jakich musi być oparta decyzja tej instytucji. Najważniejsze z nich dotyczy  możliwości odwołania się od decyzji KE. Jeśli okaże się, że KE nie przewiduje takiej możliwości, to jednoznacznie dowiedzie, że narzędzie Europejskiej Inicjatywy Europejskiej (czyli możliwość zgłaszania inicjatyw ustawodawczych przez co najmniej milion obywateli krajów UE) jest farsą. Nasze obecne działanie tworzy precedens w postępowaniu z Komisją. Jeśli stwierdzi ona teraz, że nie ma możliwości odwołania od jej decyzji, będzie to jasnym sygnałem dla obecnego Parlamentu Europejskiego, że należy zmienić uregulowania prawne dotyczące Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej.

Kiedy będziemy wiedzieć, jak Komisja Europejska ustosunkowała się do zadanych pytań?

– Tryb, w jakim zostały zadane pytania, pozwala domniemywać, że pisemna odpowiedź Komisji Europejskiej będzie opublikowana w najbliższym czasie.

Wracając do decyzji z 28 maja 2014 r., gdy Komisja Europejska oficjalnie odrzuciła postulat inicjatywy „Jeden z nas”, czy uważa Pan, że utrwalony został europejski „mechanizm uśmiercania”?

– To z pewnością nazwanie sprawy po imieniu. Pamiętamy, że celem inicjatywy „Jeden z nas” było zablokowanie finansowania z budżetu Unii Europejskiej aborcji i eksperymentów na dzieciach w embrionalnym stadium rozwoju. Postulat ten został odrzucony, a tym samym wciąż szerokim strumieniem z budżetu UE płyną pieniądze na zabijanie nienarodzonych dzieci. Jednakże w kontaktach z eurodeputowanymi, z którymi chcemy współtworzyć koalicję w obronie życia, takiego określenia bym nie użył. Muszę tu odwołać się do nieubłaganej arytmetyki w Parlamencie Europejskim. Eurodeputowani, którzy są bezsprzecznie za życiem od poczęcia do naturalnej śmierci, są niestety w mniejszości. Dlatego też do naszej ofensywy musimy zapraszać tych, którzy mimo że nie są obrońcami życia, to bardzo mocny nacisk kładą np. na zasadę pomocniczości, czyli uważają, że w pewne sprawy narodowe Unia Europejska wtrącać się nie powinna. Czy nazywanie tego procesu, w którym rocznie zabijanych jest 170 tys. dzieci, w kontaktach z parlamentarzystami niekatolikami i niekonserwatystami „mechanizmem uśmiercania” nam pomoże? Myślę, że nie. Aby osiągnąć nasz cel, czyli całkowite zatamowanie sponsorowania aborcji, musimy być dyplomatami.

Nie oznacza to jednak kompromisu w sprawie obrony życia od poczęcia?

– Będziemy działać aż do momentu, kiedy Unia Europejska całkowicie zaprzestanie finansowania zabijania nienarodzonych dzieci. Tu nie może być mowy o żadnym kompromisie. Musimy zmieniać Unię Europejską, by stała się taka, jaką miała być w pierwotnym zamyśle, czyli Europą Narodów, opartą na chrześcijańskim fundamencie. Czy jest możliwa zmiana obecnego kształtu UE? Myślę, że wiele osób odpowiedziałoby, że nie. Jednak doświadczenie związane z mobilizacją społeczną w wielu krajach przy zbieraniu podpisów pod inicjatywą „Jeden z nas” daje nadzieję, że taka zmiana jest możliwa. Decyzja KE nie tylko nas nie zniechęciła, ale nawet jeszcze bardziej zmobilizowała do działania. 

Po opublikowaniu negatywnej decyzji KE pojawiły się opinie, że „to cyniczny policzek wymierzony obywatelom Unii Europejskiej”...

 To na pewno cyniczna ignorancja KE, która nie chce dostrzec, że właśnie obywatele mają prawo decydować, na co przeznaczane są ich pieniądze. Komisja Europejska, dając nam negatywną odpowiedź, odwoływała się do  „najwyższych standardów etycznych”, jakimi się rzekomo kieruje w sprawach związanych z życiem ludzkim. W oparciu o to uznała, że nie ma żadnej potrzeby, aby obowiązujące prawo zmieniać. Jednak rodzi się pytanie: jak można nazywać przepisy i decyzje pozwalające na zabicie 170 tys. nienarodzonych dzieci rocznie mianem „najwyższych standardów etycznych”? To jakieś kuriozum. Gdy analizuje się tę odpowiedź Komisji, nasuwa się także takie spostrzeżenie, że Unia nie jest przygotowana na sytuację, że obywatele będą chcieli realnie wpływać na kształt unijnego prawa. Inicjatywa „Jeden z nas” pokazała, że rodzi się społeczeństwo obywatelskie. Zauważmy, że ten „cyniczny policzek” wytworzył sytuację zupełnie odwrotną do tej, której spodziewała się Komisja. Jeszcze mocniej zaczęliśmy się organizować, by położyć kres sponsorowaniu z pieniędzy podatników aborcji i eksperymentów na dzieciach w embrionalnym stadium rozwoju.

Wyrzucono do kosza 2 mln podpisów Europejczyków. Czy jednak są pozytywne efekty inicjatywy?

– Po akcji „Jeden z nas” wiemy, że nie ma już Unii Europejskiej, w której o wszystkim decyduje się w Brukseli. Skończyła się rzeczywistość braku kontroli nad unijnymi instytucjami. Dwa miliony podpisów Europejczyków wyraźnie świadczą, że nie jest nam wszystko jedno, o czym tam decydują. Dlatego największą wartością „Jeden z nas” jest właśnie to wielkie zrzeszenie obrońców życia z całej Europy, by przeciwstawić się unijnej machinie i wytworzyć presję polityczną na eurodeputowanych, aby powstające w Brukseli prawo szanowało wartości chrześcijańskie. Może jeszcze nie wszyscy nas dostrzegają, ale my nie składamy broni i z pewnością wkrótce będą musieli nas zauważyć. 

„Jeden z nas” pokazało siłę obrońców życia z całej Europy. Co wydarzyło się w innych krajach Unii w związku z tą inicjatywą?

– Wiele pozytywnych rzeczy zdarzyło się w Europie dzięki „Jeden z nas”. Przypomnę, że na przykład w Bułgarii powstała pierwsza organizacja pro-life. Staliśmy się także ogromnym wsparciem dla obrońców życia w krajach, gdzie sytuacja jest bardzo trudna, gdzie, wydawałoby się, walka o ochronę życia została przegrana. Taka sytuacja jest chociażby w Szwecji. Ostatnio dowiedziałem się, że koordynatorka inicjatywy „Jeden z nas” ze Szwecji chciała przetłumaczyć podręcznik bioetyczny wydany przez francuski Instytut im. Jérôme’a Lejeune’a i spotkało się to z negatywną opinią jednej z rządowych agend, która zarzuciła, że podręcznik nie może być wprowadzony do szkół, gdyż jest antyaborcyjny. Wyjaśnię, że w tym podręczniku nigdzie nie pada słowo „aborcja”, ale znalazły się zdjęcia dzieci w łonie matki. Na tej podstawie agencja rządowa chciała zablokować pracę nad tym podręcznikiem. I co się stało w tym momencie? Naukowcy, eksperci, politycy, osoby zrzeszone wokół Federacji „Jeden z nas” rozpoczęły protesty, wysyłanie listów do przedstawicieli władz. Nagle okazało się, że prace mogą być kontynuowane. Jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej bez inicjatywy „Jeden z nas” nie byłoby szans na to, aby ktokolwiek wpłynął na decyzję szwedzkiego rządu w tej kwestii. Dziś realnie możemy wspierać inicjatywy pro-life w całej Europie. Zrodzona po sukcesie inicjatywy Europejska Federacja daje możliwość wymiany doświadczeń w kwestii obrony życia. Także my, Polacy, wiele możemy nauczyć się od innych krajów. 

Jakie są dalsze plany Fundacji „Jeden z nas”?

– Nawiązaliśmy współpracę naukową z Instytutem Bioetyki przy Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II oraz francuskim Instytutem Jérôme’a Lejeune’a , która zaowocowała stworzeniem Newslettera Bioetycznego. Aby go otrzymać, można zapisać się na stronie bioetyka.jedenznas.pl.

Co więcej, rozpoczęliśmy tłumaczenie podręcznika bioetycznego (tego samego, który był tłumaczony w Szwecji). Przedstawia on w sposób naukowy kwestie dotyczące nie tylko obrony życia ludzkiego, ale także in vitro, komórek macierzystych itp. Mamy nadzieję, że przy współpracy z tymi dwoma instytutami uda nam się wydać ten podręcznik, tak aby był on dostępny w każdej poradni rodzinnej, ale także w szkołach i wyższych uczelniach. Najważniejszą inicjatywą, której realizację rozpoczęliśmy, jest stworzenie portalu, na którym każdy z nas będzie mógł sprawdzić, jak eurodeputowani z Polski głosują w sprawach dotyczących obrony życia ludzkiego. Takiego portalu jeszcze w Polsce nie było, a ważne jest, abyśmy mieli możliwość zweryfikowania, jakie działania i decyzje podejmuje osoba, która reprezentuje nas w organach Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.

Marta Milczarska
Nasz Dziennik, 15 lipca 2014

Autor: mj