Bez Niedzielana do końca roku!
Treść
Badanie rezonansem magnetycznym wykazało uszkodzenie więzadła krzyżowego prawego kolana - piłkarza Wisły czeka operacja - Nie ma jeszcze stuprocentowej pewności, czy więzadło krzyżowe jest zerwane czy tylko naderwane - pocieszał się wczoraj piłkarz krakowskiej Wisły Andrzej Niedzielan. Przeprowadzone w czwartek rano badanie rezonansem magnetycznym potwierdziło natomiast, że doszło do uszkodzenia tego więzadła, co praktycznie - po dodatkowej konsultacji lekarskiej - oznacza operację w Niemczech i długą, kilkumiesięczną rehabilitację. Po podobnym zabiegu Arkadiusz Radomski pauzował przez cztery miesiące, ale nie można wykluczyć nawet półrocznej przerwy w treningach i grze. Niedzielan będzie operowany dziś lub najpóźniej w poniedziałek. Piłkarz miał ogromnego pecha, bo do starcia z Adamem Danchem doszło już w doliczonym czasie pierwszej połowy wtorkowego meczu ekstraklasy z Górnikiem Zabrze. - Hiobowe wieści dotarły do mnie w najgorszym momencie - mówił po wczorajszych zajęciach trener Maciej Skorża. - Zastanawiamy się, jak zareagować w tej sytuacji. Szczerze powiedziawszy, potrzebuję trochę czasu do namysłu, bo wierzyłem w to, że nie jest to aż tak poważny uraz. Tymczasem okazało się, w tej rundzie Andrzeja już na boisku nie zobaczymy. Zabieg ma przeprowadzić ten sam lekarz, który operował Arka Radomskiego i Jacka Krzynówka. Nie da się ukryć, że trochę się nam posypała linia ataku. - Dlaczego nie trenował Arkadiusz Głowacki? - Daliśmy mu po prostu odpocząć. - Nie było też Kamila Kosowskiego, za to ćwiczył Radosław Sobolewski... - Kamil nie zagra z Widzewem, Radek wznowił natomiast treningi, choć mówił, że ból mu jeszcze doskwiera. Jeśli wystąpi w Łodzi, to pojedzie również na zgrupowanie kadry. Z Widzewem czeka nas znów gra na pograniczu faulu, bardzo agresywna. Obawiam się tylko tego, że jeśli utrzyma się taka średnia kontuzji, to niedługo będziemy musieli sięgać po zawodników z Młodej Ekstraklasy. To mnie martwi, bo co mecz przeciwnicy nas nie oszczędzają. Ale to jest męski sport i normalna sprawa. - Sparing z GKS-em Jastrzębie ogladał Pan z nieco innej perspektywy, z wysokości trybun, właściwie loży. Coś pozytywnego z tego sprawdzianu drużyny dla Pana wynika? - Mogłem przede wszystkim przyjrzeć się dyspozycji zawodników rezerwowych. W kontekście kontuzji trzeba będzie po nich sięgnąć. Wiem, kto w jakiej jest formie, na kogo mogę liczyć w Łodzi. - Co z Nigeryjczykiem Dudu Omegbemi? - Zostawiliśmy go, bo czekaliśmy na decyzję w sprawie kontuzji Andrzeja Niedzielana. Zastanawiam się, czy Dudu nie będzie alternatywą - rozważam wypożyczenie. - Ale okienko transferowe jest jeszcze otwarte, może więc ktoś inny? - Niewątpliwie, będzie trzeba rynek jeszcze raz przewertować. Nie myślałem, że Andrzej zagra u nas tylko trzy mecze, a praktycznie dwa i pół. Ironią losu jest to, że mieliśmy już przygotowaną zmianę i miał za niego wejść Piotr Ćwielong. W ogóle był to dla Andrzeja sądny dzień, dlatego już po bardzo ostrym wejściu w niego Tomasza Hajty zdecydowaliśmy zdjąć go w przerwie. - Według Pana urazu doznał Niedzielan przypadkowo? - Przeciwnik trochę się do tego przyczynił. - Nie traktuje Pan licznych fauli na Pana podopiecznych jako swoistego polowania? - Każdy gra jak potrafi, jeżeli jedna z drużyn ma przewagę w umiejętnościach technicznych, druga stara się to czymś zneutralizować i często dochodzi do fizycznej walki. Ale taka jest piłka nożna. Musimy więc bardziej uważać. Do nikogo nie mam jednak pretensji. Zawodnicy, wychodząc na boisko, mają wkalkulowane ryzyko zawodowe odniesienia kontuzji. Dotąd, w tym sezonie, nie widziałem chamskiego, ordynarnego faulu. Jerzy Sasorski "Dziennik Polski" 2007-08-17
Autor: wa