Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Berlinka" zostanie w Krakowie

Treść

Utworzenie w Polsce biblioteki będącej "składnicą dzieł o wartości ogólnoeuropejskiej", a pochodzących m.in. z dawnej Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie, zwanej "Berlinką", zaproponował w wystąpieniu na UJ ustępujący rektor Uniwersytetu w Heidelbergu, prof. Peter Hommelhoff. Prof. Tono Eitel, który w imieniu rządu niemieckiego negocjuje zwrot niemieckich dzieł sztuki, w tym "Berlinki", proponuje inne rozwiązanie: zbiór mógłby trafić do ośrodka w mieście o polsko-niemieckiej historii, na przykład do Wrocławia. Zaznacza jednak, że jest to jego prywatna oferta. Niemcy cały czas uważają "Berlinkę" za swoją własność i dziedzictwo niemieckiej kultury. Z tym stanowiskiem nie zgadza się prof. Wojciech Kowalski. Przypomina, że w zbiorach "Berlinki" najcenniejsze są rękopisy wielkich kompozytorów, a ich twórczość jest wspólnym dobrem ludzkości. Przecież Austriacy mogliby żądać wydania rękopisów Mozarta, a może nawet Beethovena, który choć urodził się w Bonn, ale od 17. roku życia przebywał (i umarł) w Wiedniu. Dodać można, że aż do 1870 r. nie sposób mówić o państwie niemieckim, a raczej państwach, państewkach, w których posługiwano się językiem niemieckim. Niemiecki negocjator narzeka na brak dobrej woli z polskiej strony. Prof. Eitel twierdzi, że Polska utrudnia rozmowy na temat dalszego losu "Berlinki". Prof. Kowalski odpiera te zarzuty. Podkreśla, że negocjacje trwają od ponad 15 lat, ale sprawa jest niezwykle skomplikowana. Jednakże pełnomocnik MSZ ds. restytucji polskich dóbr kultury przyznaje, że w negocjacjach wszystko jest możliwe. Nie może zatem wykluczyć i tego, że kiedyś Polska odda Niemcom "Berlinkę". - Na razie jest nasza i nie widzę powodu, by było inaczej - twierdzi profesor. Zaznacza równocześnie, że dyskusja na temat zwrotu "Berlinki" nie może toczyć się bez uwzględnienia polskich strat wojennych. Przytacza szereg przykładów świadomego niszczenia przez okupantów polskich zbiorów, m.in. spalenie 8 sierpnia 1944 r. biblioteki Zamojskich. Zniszczeniu uległo wówczas 90 procent rękopisów. Według Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polska straciła podczas wojny ponad 70 proc. zasobów bibliotecznych - czyli ok. 50 mln tomów, z czego 1,2 mln stanowiły zbiory specjalne, zabytki piśmiennicze szczególnej wartości. Prof. Jan Pruszyński, specjalista w dziedzinie prawnej ochrony dziedzictwa kulturalnego, szacuje wojenne straty w kulturze polskiej na 30 mld dolarów. Prof. Władysław Bartoszewski radzi rządowi polskiemu poczekać z decyzją. Były szef dyplomacji przypomina, że od dawna proponuje Niemcom założenie fundacji. Miałaby się zająć zbieraniem pieniędzy, które choć w minimalnej części pokryłyby straty, jakie poniosła polska kultura w wyniku II wojny światowej. - Gdyby wpłynęły one do kasy naszego państwa, wtedy można byłoby pomyśleć, jakie zbiory z "Berlinki" moglibyśmy oddać Niemcom w geście dobrej woli - proponuje były szef MSZ. Prof. Eitel, domagając się przekazania Niemcom "Berlinki", powołuje się na konwencję haską z 1907 r. i układ polsko-niemiecki z 1953 r., w którym, jego zdaniem, zrzekliśmy się roszczeń wobec Niemiec. Prof. Kowalski i te argumenty odpiera. Przypomina, że konwencja haska nakazuje zwrot zagrabionych dóbr kultury, ale "ja sobie nie przypominam, żeby polskie wojsko grabiło Niemcy" - mówi. - A jeśli chodzi o układ z 1953 r., to jest on kwestią sporną w polsko-niemieckich rozmowach. Poważne polskie autorytety prawne uważają jednak, że nie ma on skutku wobec Polski. Bo został jej narzucony. To była decyzja sowiecka. Świadczą o tym dokumenty - dodaje. Poseł PO Jarosław Gowin zapewnia, że Polska nie może przystać na oddanie "Berlinki" bez uzyskania godziwej rekompensaty za gigantyczne straty wojenne. Prof. Wojciech Kowalski zwraca uwagę, że pada coraz więcej propozycji na temat przyszłości Pruskiej Biblioteki Państwowej. - Każdy ma prawo zgłaszać własne rozwiązania. W imieniu rządu mogę zapewnić, że cieszy nas to, iż w ostatnich kilku miesiącach po stronie niemieckiej pojawia się refleksja na temat przyszłości zbioru, a nie - jak dotychczas - domaganie się zwrotu "Berlinki" - mówi nasz rozmówca. - Propozycję prof. Hommelhoffa odbieram jako kolejny wyraz nowego myślenia - dodaje. Prof. Zdzisław Pietrzyk, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, sceptycznie podchodzi do rozwiązania zgłoszonego przez prof. Hommelhoffa. WŁODZIMIERZ KNAP Hymnu niemieckiego w Polsce nie ma Prof. Peter Hommelhoff, były rektor Uniwersytetu w Heidelbergu, apelował do władz polskich we wtorek na Uniwersytecie Jagiellońskim, aby oddały takie zbiory z "Berlinki", które mają szczególne znaczenie dla narodu niemieckiego. Jako przykład wskazał tekst hymnu niemieckiego pióra Augusta Hoffmanna von Fallerslebena z jego autografem. Tymczasem tego dzieła nie ma w Polsce. Prof. Wojciech Kowalski twierdzi, że wielokrotnie spotykał się z sugestiami strony niemieckiej o oddanie im hymnu narodowego. Sprawę wyjaśnia prof. Zdzisław Pietrzyk: - Mamy tzw. obwolutę i zakładkę, na której widnieje podpis i adnotacja ówczesnego dyrektora Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie, Meisnera. Napisał on w listopadzie 1914 r., że autograf z hymnem oddał na wystawę. Zeskanowałem tę adnotację i przesłałem do Niemiec, ale nadal panuje tam przekonanie, że my mamy to dzieło. (K.W.) Dotarło 490 z 505 skrzyń W Pruskiej Bibliotece Państwowej w Berlinie, zwanej potocznie "Berlinką", zgromadzone zostały bogate zbiory. Są tam m.in. starodruki, instrumenty, atlasy, jest ponad 200 listów Goethego, a przede wszystkim wiele rękopisów sławnych kompozytorów, by wymienić dzieła Beethovena, Bacha, Haydna, Mozarta, Mendelssohna, Schuberta, Brahmsa czy Paganiniego. Są też manuskrypty wielu dzieł literackich, ale także notatki polityków. Prof. Zdzisław Pietrzyk, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, przypomina, że na terytorium naszego kraju zbiory "Berlinki" znajdują się od 1941 r., a w Krakowie od 1946 r.; w tym roku mija 60 lat od chwili, gdy przeniesiono je do Biblioteki Jagiellońskiej. Z Berlina wywieziono 505 skrzyń z dokumentami, ale do Krakowa dotarło 490. 15 skrzyń więc zaginęło i prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy, co się z nimi stało. - Z niemal 100-procentową pewnością można stwierdzić, że gdyby zbiory nie zostały zdeponowane w Bibliotece Jagiellońskiej, to całość lub ogromna ich część zostałaby bezpowrotnie utracona - mówi dyr. Pietrzyk. (K.W.) "Dziennik Polski" 2007-11-08

Autor: wa