Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bardziej cudzoziemska, ale czy lepsza?

Treść

Argentyńczycy, Chorwaci, Łotysze, Holendrzy, Niemcy, Portugalczycy, Serbowie (choć nie tylko) trafili latem do naszej piłkarskiej ekstraklasy i teoretycznie powinni ją uatrakcyjnić. Czy tak rzeczywiście będzie, trudno powiedzieć. Bliższe prawdy jest raczej stwierdzenie, że trudno o optymizm. Wśród dziesiątek zawodników ze świecą można szukać ciekawszych nazwisk, gwarantujących wyższy poziom w lidze.
Franz Beckenbauer, były znakomity niemiecki piłkarz i trener, dziś działacz, podczas mundialu w RPA często zwracał uwagę na słabe punkty reprezentacji Anglii. Jako jedną z najważniejszych ich przyczyn podawał szaloną liczbę obcokrajowców w Premier League. - W podstawowych składach drużyn występuje niewielu Anglików, siedzą na ławkach, a grają zawodnicy sprowadzani z całego świata. Na mistrzostwach dobitnie okazało się, jaki skutek może mieć taka polityka - powiedział. Niewykluczone, że w nowym sezonie z podobną sytuacją - z zachowaniem wszystkich proporcji - będziemy mieli do czynienia w naszej lidze. Kluby zaczęły bowiem sprowadzać hurtowo graczy z zagranicy, argumentując to m.in. kwestiami finansowymi. - Polscy piłkarze nie dość, że są przeciętni, to jeszcze trzeba płacić za nich horrendalne sumy - argumentowali prezesi. Niektórzy dodawali, że w kraju trudno znaleźć prawdziwe talenty, i dlatego trzeba sięgać poza granice kraju. Czy i kto dobrze wyjdzie na takiej polityce, przekonamy się już niedługo. Czy można być optymistą? Chyba nie za bardzo. Niestety.
Przykład pierwszy z brzegu. Wisła Kraków sprowadza argentyńskiego napastnika Andresa Riosa. Chłopak ma 21 lat, ciekawy życiorys, za sobą występy w młodzieżowych reprezentacjach swego kraju, grę w River Plate Buenos Aires, którego zresztą jest wychowankiem. Wszystko to brzmi imponująco, ale przeglądając jego "kartę dokonań", nie trudno dostrzec, że w kilku ostatnich sezonach zdobył tyle goli, że można je policzyć na palcach jednej ręki. Czy oznacza to, że w Argentynie nikt nie poznał się na jego talencie, a może zawodnik nie miał go na tyle, by zabłysnąć i zapisać się w pamięci? Ci sami krakowianie podpisali kontrakt z Draganem Paljicem, Serbem z niemieckim paszportem, który w minionym sezonie nie wywalczył miejsca w występującym na zapleczu Bundesligi 1. FC Kaiserslautern. Wcześniej pozyskali: Bośniaka Gordana Bunozę, Słowaka Erika Cikosa i Serba Milana Jovanica (akurat ci zawodnicy są młodzi i podobno perspektywiczni), interesują się Honduraninem Osmanem Chavezem i Włochem Christianem Tibonim. Bogdan Basałaj, nowy prezes Wisły, marzy, by klub stał się trampoliną dla zdolnych zawodników z zagranicy, głównie z Bałkanów, Czech i ze Słowacji oraz z Ameryki Południowej. Na Reymonta mieliby poznać smak wielkiej (nie przesadzajmy: średniej) europejskiej piłki, by następnie trafić do renomowanych klubów zachodnich. Zachęcać mają przykłady Jakuba Błaszczykowskiego i Brazylijczyka Marcelo. Może jest to jakiś pomysł, ale przecież przed laty "Biała Gwiazda" była znana z tego, że sprowadzała najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy, którzy na pewno bardziej identyfikowali się z jej barwami. Drużyna zbierała tego znakomite owoce. Jak wyjdzie na nowej strategii, zobaczymy. Faktem jest, że w nowym sezonie grać w niej będą: Argentyńczyk, Bośniak, Brazylijczyk, Czech, Kostarykanin, Serbowie, Słowak, Słoweniec...
Jeszcze większą rewolucję w swojej kadrze wywołała Legia Warszawa. Dziś właściwie to jest "Legia cudzoziemska", w której miejsce dla Polaka może się w ogóle nie znaleźć. A jeśli już, to dla jednego, może dwóch. Latem do zespołu trafili: Chorwaci Marijan Antolovic i Ivica Vrdoljak, Brazylijczyk Bruno Mezenga, Serb Srdja Kneżević, Portugalczyk Manu i Argentyńczyk Ariel Cabral. Za niektórych z nich zapłacono wielkie jak na polskie warunki pieniądze (Vrdoljak kosztował ponoć milion euro, a za taką kwotę nasz klub jeszcze nigdy nie kupował), inni byli reklamowani jako supertalenty mające zawojować ligę (Cabral). Dotychczas w meczach sparingowych nie wszyscy zachwycali, ale trener Maciej Skorża raczej na pewno wstawi ich do podstawowego składu, przynajmniej na początku sezonu. A że pewne miejsce w jedenastce mają Hiszpan Inaki Astiz i (zdrowi, bo często miewają problemy zdrowotne) pochodzący z Zimbabwe Dickson Choto oraz Takesure'a Chinyama. Może się okazać, że w nowym sezonie Skorża poprowadzi do boju "Legię cudzoziemską"... w dosłownym tego słowa znaczeniu. A nie zapominajmy, że w kadrze są jeszcze Macedończyk Pance Kumbev i Chińczyk Dong Fangzhuo.
Podobnym tropem jak Legia poszła Arka Gdynia. Jej kadrę uzupełnili bowiem (na razie celowo nie użyto słowa "wzmocnili") Holendrzy: Marciano Bruma i Giovanni Vembe Duarte, Chorwaci: Ante Rozić i Denis Glavina, Kameruńczyk Jospeh Mawaye i Niemiec Emil Noll. Dość "egzotyczny", ale niezwykle ciekawy transfer przeprowadziła Cracovia Kraków, która dotąd starała się opierać głównie na rodzimych zawodnikach. Jednak latem nie udało się ich pozyskać (choć proponowała spore pieniądze za duet z Ruchu Chorzów: Artura Sobiecha i Macieja Sadloka), zatem postanowiła sprowadzić za około 700-800 tysięcy euro pochodzącego z Burundi Saidi Ntibazonkizę. I niewykluczone, że zrobiła przy tym dobry interes, bo skrzydłowy (bądź napastnik) w ostatnich sezonach był podstawowym graczem NEC Nijmegen i wyrobił sobie całkiem niezłą markę w lidze holenderskiej. Ma tylko jeden feler - niepokorny charakter. Obok niego "Pasy" pozyskały dwóch młodych Serbów Milosa Kosanovica i Milosa Budakovica.
Na tym koniec? Ależ skąd. Lech Poznań sprowadził Łotysza Artjomsa Rudnevsa oraz pochodzącego z Konga Joela Tshibambę. Widzew Łódź - Portugalczyka Bruno Pinheiro, oraz napastnika z Burkina Faso Prejuce'a Nakoulmę. Śląsk Wrocław z kolei Argentyńczyka Cristiana Omara Diaza (w minionym sezonie był królem strzelców ligi boliwijskiej), a Zagłębie Lubin pozyskało Słowaka Csabę Horvatha i Bośniaka Amera Osmanagica i tak dalej... Pewne jest, że w nowym sezonie kibice będą się musieli uczyć na pamięć wielu niełatwych nazwisk (działacze Cracovii już uczulają komentatorów telewizyjnych na Ntibazonkizę). Ekstraklasa stanie się bardziej "międzynarodowa", ale czy o to chodzi? Gwiazdy z zagranicy podnoszą poziom i prestiż ligi, co do tego nie ma wątpliwości, ale tylko wówczas, gdy naprawdę są gwiazdami. A który z dziesiątek zawodników wymienionych w tym tekście zapisze się w pamięci na dłużej? To trudne naprawdę pytanie, na które odpowiedzi nie zna dziś chyba nikt.
W ostatnich latach do naszej ligi trafiło z zagranicy kilku zawodników, którzy wznieśli się ponad jej przeciętność. Listę otwiera Brazylijczyk Marcelo, którego Wisła pozyskała za darmo, a kilka tygodni temu sprzedała go do PSV Eindhoven za 3,5 miliona euro. Nie zawodzi jego rodak Cleber, sporo potrafi Słoweniec Andraż Kirm (obaj z Wisły). Błyszczy lechita, Bośniak Semir Stilić. "Kolejorz" ma mocne punkty także w osobach Białorusina Sergieja Kriwca i Kolumbijczyka Manuela Arboledy. W Legii kluczowymi graczami są wspomniani Astiz i Choto. Ciekawie w Zagłębiu prezentował się Bułgar Ilijan Micanski, ale latem przeniósł się do Bundesligi. Kilka razy, jeszcze w barwach Arki, pokazał się Tshibamba. I w zasadzie to tyle...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-07-22

Autor: jc