Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Awans wisiał na włosku

Treść

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2-2 (0-2, 2-2), w karnych: 4-5 0-1 Paweł Brożek 38 min 0-2 Janukiewicz 45 min (samobójcza) 1-2 Łudziński 62 min (z karnego) 2-2 Wołczek 88 min Sędziował Mirosław Gorecki z Katowic. Żółte kartki: Cap (101, niesportowe zachowanie), Łudziński (114, niesportowe zachowanie), Ulatowski (118, niesportowe zachowanie) - Juszczyk (72, faul na Imehu), Głowacki (87, zagranie ręką) Widzów 7000. Śląsk: Janukiewicz - Wołczek, Wojcik, Pokorny, Cap - Szewczuk (46 Ostrowski), Sztylka, Rosiński (46 Klofik), Górski - Imeh (86 Ulatowski), Łudziński. Wisła: Juszczyk - Baszczyński, Głowacki, Cleber, Dudka - Kosowski, Jirsak (77 Sobolewski), Cantoro, Zieńczuk - Paweł Brożek (60 Dudu), Małecki (71 Boguski). Dopiero karnymi Wisła zapewniła sobie wczoraj awans do 1/8 finału Pucharu Polski. W praktyce rozstrzygnęło o tym jedyne w tej serii pudło - zawodnika Śląska, Wojciecha Górskiego, który strzelił obok słupka. Wcześniej bezbłędnymi wykonawcami byli w kolejności: Cleber, Sztylka, Zieńczuk, Cap, Dudka, Wołczek, Baszczyński, Łudziński i Dudu. Oba zespoły wystąpiły we wczorajszym meczu 1/16 finału Pucharu Polski w najmocniejszych składach. Trener Wisły Maciej Skorża, w porównaniu do niedzielnego spotkania ekstraklasy z Polonią Bytom, dokonał dwóch zmian w podstawowej jedenastce - Tomas Jirsak zastąpił Radosława Sobolewskiego, a Patryk Małecki - przeziębionego Rafała Boguskiego. Szkoleniowiec gospodarzy Ryszard Tarasiewicz chciał, aby jego podopieczni jak najdłużej utrzymywali się przy piłce i starali się opanować środek boiska. Przez pierwsze pół godziny wrocławianie kilka razy groźnie zaatakowali. W 10 min piłkę po groźnym strzale Przemysława Łudzińskiego, szczęśliwie zablokowaną przez Arkadiusza Głowackiego, wybił na róg Marcin Juszczyk. Ten sam napastnik Śląska był bliski zdobycia bramki w 24 min, ale po centrze Tomasza Szewczuka, główkował minimalnie niecelnie. Większość akcji w tym okresie wicelider II ligi inicjował prawym skrzydłem, gdzie Szewczuk sprawiał dużo kłopotów Dariuszowi Dudce. Ten fragment spotkania wiślacy zakończyli w 30 min efektownym szczupakiem Pawła Brożka, ale napastnikowi "Białej Gwiazdy" zabrakło jeszcze precyzji. 8 minut później, najlepszy w tym sezonie snajper ekstraklasy wykazał się już dużą intuicją w polu bramkowym. Po dośrodkowaniu Kamila Kosowskiego z wolnego - za faul na Małeckim - zamykający akcję z lewej strony Cleber świetnie zgrał piłkę głową, obrońców zmylił jeszcze Dudka i Paweł Brożek z kilku metrów skierował ją do siatki. W 40 min mógł podwyższyć wynik, gdy dobrą centrą popisał się znów Kosowski. Paweł Brożek i Kosowski przeprowadzili w 45 min akcję, zakończoną drugim golem dla Wisły. Brożek w brazylijskim stylu podał do Kosowskiego, który kopnął piłkę wślizgiem - w słupek. Odbita trafiła Radosława Janukiewicza w plecy i wpadła do bramki. Nie po raz pierwszy popularny "Kosa", podobnie zresztą jak i pozostali aktorzy tego widowiska pod hasłem "Zielony stadion" - do biletów kibice dostali koszulki w tym kolorze - miał problemy z utrzymaniem równowagi na śliskiej i bardzo grząskiej murawie, lecz w odróżnieniu od innych umiał nawet z tego zrobić użytek. Prowadzenie 2-0 na tyle uspokoiło wiślaków, że w 62 min dali się zaskoczyć Benjaminowi Imehowi, który po zagraniu Marcina Baszczyńskiego do tyłu przejął piłkę i ruszył z nią zdecydowanie, minął Głowackiego i dopiero w polu karnym został nieprzepisowo zatrzymany przez Juszczyka. Sędzia podyktował "11" a bramkarz gości zobaczył żółtą kartkę. Na tym wcale nie skończyły się kłopoty krakowian, bo piłkarze Śląska dostrzegli szansę na sprawienie niespodzianki. Nie przejęli się dość niebezpiecznym uderzeniem Kosowskiego w 68 min, co więcej odpowiedzieli na nie kolejnym strzałem Łudzińskiego - w 76 min. Gdy wydawało się, że zajmującej obecnie drugie miejsce w ekstraklasie ekipie "Białej Gwiazdy" uda się - mimo wszystko - utrzymać korzystny rezultat, w 87 min przed polem karnym Głowacki dotknął piłkę ręką. Patryk Klofik, nie słysząc gwizdka arbitra, umieścił nawet piłkę w bramkę, lecz gol nie został uznany. Drugoligowcy wykonali natomiast wolnego. Piłka odbita od Marka Zieńczuka wróciła do egzekutora - Krzysztofa Wołczka, a poprawka prawego obrońcy była skuteczna, bo zmylony rykoszetem od Zieńczuka Juszczyk nie zdołał skutecznie interweniować. Zwycięzcy nie wyłoniła dogrywka, w której bliżsi wywalczenia awansu byli... wrocławianie, mając trzy dogodne sytuacje - w 106, 110 i 111 min, kiedy Juszczyka niepokoili rezerwowi: Klofik i Ulatowski. Szczególnie ta ostatnia sytuacja zmusiła bramkarza Wisły do wykazania się refleksem, kiedy próbował go zaskoczyć Klofik. Ostatecznie kamień spadł z serca Macieja Skorży, bo przed wyjazdem do Wrocławia wielokrotnie podkreślał, że bardzo zależy mu na sukcesie w Pucharze Polski. (SAS) "Dziennik Polski" 2007-09-27

Autor: wa