Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Autostrada Grabarczyka" i dużo ketchupu

Treść

Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk wziął sobie do serca zakaz premiera Donalda Tuska, aby nie pokazywał się przed wyborami na placach budów dróg, bo to psuje PO kampanię i grozi utratą głosów milionów poirytowanych kierowców. Rzeczywiście, gdy Tusk pokazywał się w telewizji w towarzystwie maszyn drogowych, to w jego najbliższym sąsiedztwie nie było widać ministra. Zakaz premiera popsuł Cezarowi Grabarczykowi cały scenariusz jego kampanii wyborczej, bo już oczami wyobraźni szef resortu infrastruktury widział siebie, jak stoi na nasypie wiaduktu albo na tle ciągnącej się w dal budowy autostrady i robi sobie zdjęcia do wyborczych plakatów i billboardów. Ale wyszły z tego nici i Grabarczyk musiał zainaugurować swoją kampanię w jednej z łódzkich... pizzerii. Żeby ministrowi nie było smutno, w lokalu towarzyszyli mu inni kandydaci PO do parlamentu z regionu łódzkiego. A żeby jednak było "drogowo", przygotowano specjalne pizze, na których umieszczono mapę przedstawiającą budowane w regionie łódzkim drogi. Skoro Grabarczyk nie mógł pojechać na place budowy dróg, to drogi przyjechały do niego.

Ale jednego szef frakcji "spółdzielców" w Platformie Obywatelskiej do tej pory nie może się oduczyć: nadal wiele obiecuje, a skala jego obietnic jest wprost proporcjonalna do późniejszego fiaska zapowiadanych inwestycji. Grabarczyk znowu zapewnił, że odcinek autostrady A2 między Strykowem a Konotopą na granicy Warszawy będzie przejezdny przed Euro 2012 mimo ogromnego opóźnienia tej inwestycji.
Czy minister kłamie? I tak, i nie. Na tym właśnie polega PR-owski spryt Grabarczyka i PO, że niby mówią prawdę, ale tak nie do końca. Bo to, że autostrada będzie przejezdna, nie znaczy, że będzie autostradą z prawdziwego zdarzenia. Specjaliści, owszem, mówią, że do czerwca 2012 roku może udać się położyć asfalt na A2, ale nic więcej. Dojechać do Warszawy może się uda, jednak to będzie taka droga na słowo honoru, bez niezbędnej infrastruktury w postaci parkingów, stacji benzynowych, nie wspominając o motelach i barach. Niewykluczone też, że droga, która zostanie w czerwcu otwarta, po mistrzostwach będzie szybko zamknięta, żeby można było dokończyć budowę tak, jak należy.
To mimo wszystko wariant bardzo optymistyczny, bo i ten scenariusz wcale nie musi się ziścić. Ale wtedy już zapewne Cezarego Grabarczyka w fotelu ministra nie będzie i kto inny będzie się za niego wstydził. Jednak łódzki polityk PO, gdy nawet ta obietnica nie zostanie spełniona, powinien zostać przykładnie ukarany. Może go skierować do pracy w pizzerii? Niech robi drogowe pizze, skoro nie wychodziło mu z budową prawdziwych tras dla samochodów. Pizza "Autostrada Grabarczyka" mogłaby być prawdziwym hitem. Tak samo jak "Pociąg Grabarczyka".

Nasz Dziennik 2011-09-20

Autor: au