Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Australian Open - wielki dzień polskiego tenisa

Treść

W pierwszym secie było 1:6, w drugim już 0:3, a jednak Agnieszka Radwańska zdołała przechylić na swoją korzyść szalę w pojedynku z Rosjanką Nadieżdą Pietrową i awansować do ćwierćfinału rozgrywanego w Melbourne wielkoszlemowego Australian Open. To największy sukces w karierze krakowianki i jedna z najpiękniejszych chwil w powojennej historii polskiego tenisa kobiet. W ślady Agnieszki nie udało się pójść Marcie Domachowskiej, ale za wyrównaną walkę z Amerykanką Venus Williams i jej należą się wielkie brawa. Początek był zły, wręcz fatalny. Agnieszka Radwańska wyszła na kort rozkojarzona, usztywniona stawką i szansą, jaka się przed nią otworzyła. Bardzo źle serwowała, popełniała proste błędy. Nic dziwnego, że Rosjanka łatwo ją przełamała i bardzo szybko pierwszego seta rozstrzygnęła na swoją korzyść. Kiedy w drugim Pietrowa prowadziła 3:0, wydawało się, że jest już po sprawie. W tym jednak momencie wszystko nagle się odmieniło. Agnieszka zaczęła grać, i to znakomicie, a zaskoczona rywalka z każdą upływającą minutą traciła rezon i pewność siebie. - Sama siebie zapytałam w duchu, co robię źle. I to był punkt zwrotny. Wróciłam do gry, spróbowałam nowych rozwiązań, czegoś innego, zdecydowanie poprawiłam serwis. Udało się - powiedziała nasza reprezentantka. Radwańska wyrównała na 3:3, po chwili było 4:4 i 4:5 dla Rosjanki. Polka się jednak nie poddała, znów był remis, w kolejnym gemie przełamała Rosjankę, za moment utrzymała swój serwis i po ciężkim boju wyrównała stan meczu na 1:1. Trzeci set wyglądał nadspodziewanie jednostronnie. Agnieszka praktycznie w ogóle się nie myliła, grała kapitalnie, raz po raz zaskakiwała rywalkę znakomitymi, pomysłowymi zagraniami. Pietrowa gasła. - Set wyglądał, jak wyglądał, a na pytanie, co robiła rywalka, nie potrafię odpowiedzieć - przyznała. Zaraz na początku partii Rosjanka poprosiła o pomoc medyczną, ale czy faktycznie coś jej dolegało, czy też próbowała wybić z rytmu krakowiankę - nie jest już ważne. Co prawda właśnie w zdrowotnych problemach próbowała znaleźć usprawiedliwienie porażki, ale w tym już się myliła. Pietrowa przegrała, bo Agnieszka była lepsza. To proste wytłumaczenie. Ostateczny wynik: 1:6, 7:5, 6:0 mówi wiele. Awans do ćwierćfinału Australian Open jest największym sukcesem Radwańskiej w karierze, bo jeszcze nigdy nie była w najlepszej ósemce turnieju Wielkiego Szlema. Ba, po wojnie sztuka taka nie udała się żadnej innej polskiej tenisistce, i to doskonale obrazuje, jak ogromny krok naprzód wykonała nastolatka spod Wawelu. Kolejną rywalką Agnieszki będzie Słowaczka Daniela Hantuchowa (9.), która wczoraj pokonała 1:6, 6:4, 6:4 Rosjankę Marię Kirilenko. Obie panie spotkały się ze sobą dotychczas tylko raz i górą była Polka. Niewiele brakowało, aby w ślady młodszej rodaczki poszła i Marta Domachowska. Warszawianka nie ulękła się świetnej i utytułowanej przeciwniczki i podjęła z nią walkę. Na potężne zagrania Williams (8.) odpowiadała tym samym, świetnie serwowała (cztery asy przy jednym Amerykanki), miała więcej bezpośrednio wygranych piłek (18 do 14). A jednak zeszła z kortu pokonana. Co zadecydowało? Błędy (popełniła 30 niewymuszonych, Williams 16), mniejsze doświadczenie, być może lekki stres wywołany bliskością sukcesu. Domachowska grała dynamicznie, efektownie, dobrze. W trzecim gemie pierwszego seta przełamała rywalkę, czwarty utrzymała i prowadziła już 3:1. Williams w tym momencie wyraźnie przyspieszyła, Marta walczyła, ale nie dała rady. Druga odsłona była równie dramatyczna. Domachowska nie utrzymała swego serwisu przy stanie 3:4, po chwili przełamała rywalkę i odzyskała nadzieję. Niestety, kolejny gem padł łupem Amerykanki, która ostatecznie wygrała 6:4, 6:4. Polka odpadła, ale czwarta runda AO (do którego przebijała się przez eliminacje) była dlań ogromnym sukcesem i krokiem naprzód. Stawkę ćwierćfinalistek uzupełniła wczoraj Serbka Ana Ivanovic (4.). W rywalizacji mężczyzn do najlepszej ósemki zakwalifikowali się Szwajcar Roger Federer (1. - pokonał Czecha Tomasa Berdycha 6:4, 7:6 (9-7), 6:3), Serb Novak Djokovic (3.), Hiszpan David Ferrer (5.) oraz Amerykanin James Blake (12.). Z Melbourne pożegnał się również nasz eksportowy debel. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski w 1/8 finału przegrali 3:6, 2:6 z Maheshem Bhupathim z Indii i Markiem Knowlesem z Bahamów. Rywale byli lepsi w każdym elemencie. Kilka godzin później Fyrstenberg i Słowaczka Janette Husarova ulegli 3:6, 7:5, 4:10 Francuzce Nathalie Dechy i Andy'emu Ramowi z Izraela w drugiej rundzie gry mieszanej. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-01-22

Autor: wa