Australian Open
Treść
Maria Szarapowa i Novak Djokovic okazali się najlepsi w pierwszym tegorocznym turnieju Wielkiego Szlema - Australian Open. Rosjanka w wielkim finale pokonała Serbkę Anę Ivanovic 7:5, 6:3, zaś Serb wygrał z Francuzem Jo-Wilfriedem Tsongą 4:6, 6:4, 6:3, 7:6 (7-2). Czy przed rozpoczęciem tej imprezy ktoś spodziewał się takiego rozstrzygnięcia? Chyba nie. Faworytami byli bowiem ci, którzy od dawna zajmują pierwsze miejsca w światowych rankingach, Belgijka Justine Henin oraz Szwajcar Roger Federer. Marzenia Henin legły jednak w gruzach już w ćwierćfinale, Federera - w półfinale. Pokonali ich ci, którzy później święcili końcowy triumf - Szarapowa i Djokovic. Sobotni finał pań był nadspodziewanie jednostronnym widowiskiem. Rosjanka prowadziła od samego początku, aczkolwiek w pewnym momencie oddała rywalce inicjatywę. Przy stanie 4:2 za bardzo się rozluźniła i poczuła pewna siebie, Ivanovic wygrała trzy gemy z rzędu i w kolejnym była bliska sukcesu. To zmobilizowało Szarapową, która ostro ruszyła do ataku i nie dała odebrać sobie zwycięstwa. W drugim secie emocji już nie było, przewaga Marii była wyraźna. Po trwającym godzinę i 31 minut meczu pojawiło się sporo wzruszeń. Rosjanka zadedykowała triumf zmarłej na raka mamie swojego trenera Michaela Joyce'a, Jane. - Dzięki niej zrozumiałam, że tenis nie jest całym życiem. Zmieniła moje myślenie, wskazała, jak ważna jest bliskość rodziców, dziadków, przyjaciół - powiedziała. Serbka, choć smutna, porażkę przyjęła z pokorą. - Bardzo ciężko się dziś grało z Marią. Ale jestem wciąż młodą zawodniczką i pewnie niejeden finał Wielkiego Szlema jeszcze przede mną - przyznała. Wczoraj swój wielki dzień miał Djokovic. Serb znalazł sposób na rewelacyjnego Tsongę, który dotarł do finału jako zawodnik nierozstawiony, nie przejął się publicznością zdecydowanie trzymającą stronę Francuza. Po dość nerwowym początku obaj tenisiści rozkręcali się z każdą minutą i zafundowali kibicom bardzo ładny pojedynek, w którym nie brakowało efektownych zagrań i długich wymian. Wygrał Novak, bo był bardziej konsekwentny, zachowywał zimną krew w decydujących momentach. - Jestem szczęśliwy z pierwszego tytułu, ale muszę też oddać cześć Jo. Zagrałeś niesamowity turniej i gdybyś wygrał dziś, nie byłoby w tym nic dziwnego - powiedział do swojego finałowego rywala. - Lepszy byłem jednak ja - dodał z uśmiechem. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-01-28
Autor: wa