Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Arogancja także od święta

Treść

Z okazji Dnia Edukacji Narodowej minister Joanna Kluzik-Rostkowska ma prezent dla nauczycieli. Znając historię oświaty w ostatnim ćwierćwieczu, nietrudno zgadnąć, że jest to… reforma. To nic, że dopiero wchodzi w życie poprzednia obszerna zmiana w funkcjonowaniu szkół zawodowych. Za unijne pieniądze będą przekwalifikowywani nauczyciele zawodów (budowlańcy na fryzjerów?), a w liceum będą kursy zawodowe (a dopiero co zlikwidowano licea profilowane, które sprowadzały się do tego samego). W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” minister nie ukrywa, że chodzi o wydawanie unijnych pieniędzy. A jak się skończą? To będzie już po jednych, drugich, nawet trzecich wyborach… Nie czas o tym myśleć.

Oczywiście zawodówki i technika potrzebują urealnienia – ścisłej więzi z pracodawcami, o czym mówi już kolejny szef MEN. Sęk w tym, że przedsiębiorców nie wzruszy żadne słowo ministra ani nawet epizodyczny projekt za unijną kasę. Zawsze cofną się, widząc złe i coraz gorsze praktyki w zarządzaniu, które stosuje od lat MEN. Oni wiedzą, że centralistyczna i biurokratyczna machina nie ma im nic do zaproponowania. Tymczasem minister nienasycona w roli wydawcy podręcznika postanowiła zostać kartografem. Stworzy centralną mapę szkół zawodowych. Minister będzie wyręczać zawodówkę z gminy X w dotarciu z ofertą do gimnazjalisty z tejże gminy.

Dzień edukacji jest świętem wszystkich zatroskanych o wychowanie młodych. Ta szeroka grupa Polaków ma od rządu jasny sygnał, na co może liczyć. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Kluzik-Rostkowska daje popis arogancji władzy. Na wyważone, merytoryczne (a zarazem krytyczne) stanowisko Episkopatu Polski odpowiedzią są manipulatorskie sofizmaty. Minister potrząsa sakiewką rzekomo zaoszczędzonych przez rodziców pieniędzy. Choć to MEN kilka lat temu stworzyło dla wydawców podręczników eldorado, pada perfidna sugestia, że biskupi im sprzyjają kosztem ubogich Polaków. A skoro władza tak traktuje szacowne grono hierarchów, jest oczywiste, że z rodzicami tym bardziej liczyć się nie zamierza. Nawet od święta. No chyba, że to są rodzice „dużej grupy dzieci z innych kultur czy religii”. Chodzi zapewne o liczne zamorskie kolonie, które należą do III RP – to o nich myślały nieustannie autorki jedynie słusznego rządowego elementarza przy swojej pospiesznej robocie.

Wspominamy dziś utworzenie Komisji Edukacji Narodowej, a więc także jej pracownika księdza Grzegorza Piramowicza, teologa i kaznodzieję, jezuitę. Sekretarz Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych był człowiekiem mającym korzenie w innej tradycji i odmiennej formie religijności: urodził się we Lwowie, w ormiańskiej rodzinie kupieckiej. Nie przeszkodziło mu to przysłużyć się wielce klasycznej polskiej kulturze inspirowanej katolicyzmem. Bo w niej, a nie wbrew niej, można odnaleźć wartości uniwersalne, na które powołuje się pani minister.

Autor kieruje wydziałem edukacji w Starostwie Powiatowym w Świdniku.

Radosław Brzózka
Nasz Dziennik, 14 października 2014

Autor: mj