Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Apoteoza UB w gazecie MON

Treść

Żołnierze wyklęci zabili 15 tysięcy rodaków, nie licząc żołnierzy radzieckich, a ich święto nie służy niczemu dobremu - takie tezy sufluje swoim czytelnikom "Polska Zbrojna". Wydawcą czasopisma jest Wojskowy Instytut Wydawniczy, podlegający resortowi obrony narodowej. Zbigniew Ciećkowski, autor tej wykładni, w swojej publicystyce wielokrotnie powtarza, że "kłamstwo katyńskie jest mitem".
Ustanowienie Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych "pogłębia fosy" dzielące polską wspólnotę narodową - twierdzi komandor Zbigniew Ciećkowski, autor artykułu pt. "Czas zasypywać fosy". Dlaczego tak się dzieje? Jego zdaniem, podziemie antykomunistyczne toczyło bratobójczą wojnę i z tej racji "może należałoby ustanowić dzień pamięci tych wszystkich, którzy stracili życie w bratobójczej wojnie?". Związany z lewicą były wojskowy skrupulatnie wylicza przy tym, jakie straty zadali żołnierze wyklęci "zwolennikom władzy ludowej", zabijając milicjantów, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojsk Ochrony Pogranicza, Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej oraz żołnierzy sowieckich. - Żołnierze wyklęci walczyli o wolność, a ich przeciwnicy, żołnierze "ludowego" Wojska Polskiego, funkcjonariusze UB, MO, ORMO, KBW i innych komunistycznych formacji mundurowych, walczyli przeciw tej wolności. Dla nich "normalna" Polska to Polska taka, jak do 1989 roku, rządzona dyktatorsko przez przedstawicieli partii komunistycznej PPR-PZPR - mówi historyk IPN Kazimierz Krajewski. - Wszystkie przytoczone przez Ciećkowskiego liczby są rezultatem "badań" i propagandowych zabiegów "specjalistów" jeszcze z okresu PRL. Tak naprawdę będą one wymagały rzetelnej weryfikacji, ponownych badań naukowych - dodaje.
- To skandal, że nie było reakcji Ministerstwa Obrony Narodowej, że w ogóle redaktor naczelny puścił taki artykuł w czasopiśmie, które ma opisywać prawdę - mówi "Naszemu Dziennikowi" oburzony poseł Marek Opioła, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. - W takim wypadku "Polska Zbrojna" powinna zmienić nazwę na "Żołnierz Wolności" - dodaje.
- Jesteśmy gazetą na tyle otwartą, że publikujemy różne stanowiska i czekamy często na głosy polemiczne, które się ukazują - mówi nam Wojciech Kiss-Orski, zastępca dyrektora Wojskowego Instytutu Wydawniczego i sekretarz redakcji.
- Jest wiele artykułów na różne tematy, również bolesne, i wśród autorów tych artykułów są ludzie, którzy niestety urodzili się przed 1989 rokiem. Nie widzę przeszkody, żeby publikować takie artykuły, wiele z nich się ukazuje - zaznacza. - Nie będę komentował prywatnych poglądów pana Ciećkowskiego - dodaje.
"Polskę Zbrojną" wydaje Wojskowy Instytut Wydawniczy, który jest tzw. instytucją kultury podległą MON. Jego dyrektora mianuje minister obrony narodowej.
Emerytowany marynarz Ciećkowski (swego czasu oficer polityczny w Marynarce Wojennej) znany jest z prezentowania poglądów zbieżnych z PRL-owską wersją historii Polski. Nie tak dawno, bo w 2004 r., na łamach "Trybuny" sprzeciwiał się porównywaniu niemieckiej inwazji na Polskę w 1939 roku z agresją sowiecką z 17 września. Walki powojenne antykomunistycznego, niepodległościowego podziemia z narzuconą komunistyczną władzą określa jako "spór o rząd dusz i granice, który został rozstrzygnięty na korzyść lewicy", który pociągnął przy tym "niemałą liczbę ofiar po obu stronach barykady".
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych jako uhonorowanie żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia został uchwalony w lutym tego roku przez Sejm. Jest obchodzony 1 marca. Jego inicjatorem był zmarły prezydent Lech Kaczyński, a jednym z pomysłodawców Janusz Kurtyka, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
"Publicystyka" Ciećkowskiego jest niejako przedłużeniem jego profesji z okresu PRL. Emerytowany wojskowy był bowiem oficerem politycznym w Marynarce Wojennej. Zaczynał, jak sam przyznaje w szkicu sprzed kilku lat pt. "W polskich losach", w okresie stalinowskim jako instruktor w paramilitarnej organizacji Służba Polsce, w której młodzież poddawana była indoktrynacji komunistycznej. "Ze względu na moje wychowawcze i morskie kwalifikacje zaproponowano mi zawodową służbę w charakterze oficera politycznego w Marynarce Wojennej" - chwali się Ciećkowski. Po latach służby w różnych jednostkach wojskowych trafił do Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego. Były politruk przyznaje: "Przez większy okres mojej zawodowej służby wojskowej w Marynarce Wojennej i w GZPWP zajmowałem się "wojną psychologiczną", czyli wojskowymi działaniami psychologicznymi na potencjalnego przeciwnika w przypadku wojny". W latach osiemdziesiątych był nawet szefem tego oddziału.
Ciećkowski po 1990 r. nadal głosi komunistyczną wizję historii, publikując m.in. w czasopiśmie "Dziś" założonym przez Mieczysława Rakowskiego. W swoich tekstach chwali Wojciecha Jaruzelskiego, że "sprzyjał kształceniu" żołnierzy, i broni jego decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Wszystkie krytyczne głosy wobec Jaruzelskiego nazywa "politycznym poniewieraniem". Stwierdza, że nigdzie na świecie nie było komunizmu, a Józef Stalin był jedynie tworem autorytaryzmu.
Co więcej, Ciećkowski zajmuje się nawet katastrofą smoleńską. Na kilkunastu stronach, sięgając głęboko do historii, stwierdza, że kłamstwo katyńskie to jeden z polskich "mitów", a wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego była powodowanym politycznie dublowaniem uroczystości katyńskich. "Główną przyczyną tragedii były zatem motywy polityczne, a katastrofy lotnicze się zdarzają" - uważa Ciećkowski.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-07-29

Autor: jc