Przejdź do treści
Przejdź do stopki

ABW chciała mieć "śpiochów" u operatorów

Treść

Krzysztof Bondaryk, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i były pracownik sieci telefonii komórkowej Era GSM, naciskał, wbrew stanowisku MSWiA oraz policji, by w proponowanej nowelizacji prawa telekomunikacyjnego realizację podsłuchów dla służb specjalnych powierzyć pracownikom prywatnych firm. W praktyce takie zapisy stwarzałyby możliwość prowadzenia przez współpracowników ABW ulokowanych w firmach telekomunikacyjnych nielegalnych podsłuchów, nieewidencjonowanych w oficjalnych dokumentach Agencji. Ostatecznie z finalnego projektu ustawy propozycje Bondaryka wycofano, jednak wczoraj członkowie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych domagali się wyjaśnień od szefa ABW. Jak nam później powiedzieli, odpowiedzi, jakich udzielił Bondaryk, nie były zadowalające. Były dwa rządowe projekty nowelizacji ustawy Prawo Telekomunikacyjne. Pierwszy z 9 czerwca 2008 r. i późniejszy, który niebawem trafi do Sejmu, z 1 września 2008 roku. Czym się różnią? W czerwcowej propozycji noweli do ustawy szefowi ABW Krzysztofowi Bondarykowi udało się przeforsować zapisy, na które absolutnie nie zgadzały się inne służby specjalne oraz policja. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w art. 179 nowelizowanej ustawy domagała się umieszczenia w ust. 4a następującego zapisu: "zapewnienie warunków dostępu i utrwalania powinno umożliwiać uprawnionym podmiotom dostęp do przekazów telekomunikacyjnych przy pomocy upoważnionego personelu przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, gwarantującego prawidłową realizację przedmiotowych czynności". Zdaniem naszych rozmówców z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, przyjęcie takich zapisów po pierwsze - otwierało furtkę do wprowadzenia do prywatnych firm telekomunikacyjnych współpracowników ABW, po drugie - stwarzało realne zagrożenie, że dojdzie do stosowania nielegalnych podsłuchów. - Bez żadnego protokołowania, bez konieczności wypełniania oficjalnych druczków telefon do człowieka umieszczonego w danej firmie telefonicznej z prośbą: "Interesują nas rozmowy XY". W wypadku kontroli nie ma w takiej sytuacji nawet śladów nielegalnej inwigilacji - mówi nasz rozmówca związany ze służbami specjalnymi. Lobbując za proponowanymi zmianami, ABW przekonywała, że jej propozycja w bardziej przejrzysty i skuteczny sposób zapewni realizację zadań związanych z kontrolą przekazów telekomunikacyjnych. W wydanym wówczas oświadczeniu zapewniano także, iż "wszelkie sugestie, że proponowane przez ABW zmiany legislacyjne służą innym niż bezpieczeństwo państwa celom, są nieuprawnione". Lobbing Bondaryka w tej sprawie nie odniósł jednak skutku. Choć w ostatecznej wersji projektu nowelizacji, z 1 września, nie ma już Bondarykowych zapisów, posłów, członków sejmowej speckomisji interesuje, dlaczego umieszczono je w pierwotnej wersji projektu ustawy mimo sprzeciwu wszystkich pozostałych służb. Oficjalny protokół rozbieżności wskazuje jednoznacznie, że propozycja ABW nie została ostatecznie uwzględniona, ponieważ była sprzeczna z ustaleniami podjętymi na konferencji uzgodnieniowej z 26 maja 2008 r. w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Nie zaakceptował jej także resort spraw wewnętrznych. Uwaga MSWiA odnośnie do udziału pracownika operatora w podsłuchiwaniu została rozstrzygnięta na rzecz MSWiA, osoby pośrednie nie będą brały udziału w pracy służb. - Pytaliśmy, dlaczego ABW forsowała, by jednak taki zapis w ustawie się znalazł. Bondaryk nie potrafił odpowiedzieć nam na to pytanie. Ale mówiąc potocznie: szczęka mu opadła - wspomina jeden z posłów uczestniczących w tajnym posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. - Sprawa budzi olbrzymie wątpliwości. Bondaryk do ABW przyszedł z firmy ERA GSM, w której odpowiadał za strefę bezpieczeństwa. Proszę sobie wyobrazić, że po odejściu z ABW wraca do pracy w tamtej branży. I mając wiedzę o osobach pełniących funkcje publiczne, dostaje możliwość prowadzenia praktycznie niekontrolowanych podsłuchów. To patologia - uważa inny z posłów. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-10-10

Autor: wa