Przejdź do treści
Przejdź do stopki

A jednak "zapłacimy za wasz kryzys"

Treść

Rząd rozpoczyna walkę z kryzysem od ograniczenia praw pracowniczych wynikających z kodeksu pracy. Część pakietu antykryzysowego zawierająca zmiany w kodeksie pracy jest już po pierwszym czytaniu w Sejmie. Związkowcy protestują przeciwko tym zapisom, twierdząc, że ustalenia na Komisji Trójstronnej były inne.

Ruszyły prace sejmowe nad ograniczeniem praw pracowniczych w związku z kryzysem. Ich celem jest utrzymanie miejsc pracy. Wciąż natomiast nie ma zgody rządu na drugą część pakietu antykryzysowego, która przewiduje osłony dla najuboższych i rodzin wychowujących dzieci, w tym podniesienie progów pomocy społecznej i zasiłków rodzinnych.
Pakiet antykryzysowy - rodzaj paktu społecznego na czas kryzysu - został przygotowany wspólnie przez pracodawców i stronę związkową i był dotąd przez nich traktowany jako nierozłączna całość. Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek zapowiedział sprzeciw związku wobec dokonanych przez rząd zmian w pakiecie antykryzysowym. - Rząd skierował projekt do Sejmu bez uzgodnienia ze stroną społeczną - stwierdził Śniadek. O jakie zmiany chodzi? - Wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy do 12 miesięcy miało dotyczyć tylko tych przedsiębiorstw, które popadły w kłopoty po lipcu ubiegłego roku w związku z kryzysem, a tymczasem rozszerzono to na wszystkich pracodawców - mówi Janusz Łaznowski, wiceprzewodniczący dolnośląskiej "Solidarności" zajmujący się w Komisji Trójstronnej prawem pracy.
- To samo dotyczy "doby pracowniczej". Pracodawca będzie mógł zatrudnić w tej samej dobie pracownika ponad przepisany czas pracy (nawet po 10-12 godzin) bez zapłaty za godziny nadliczbowe. To także rozszerzono w projekcie rządowym na wszystkie firmy, nawet te, których kłopoty nie mają związku z kryzysem - wyjaśnia Łaznowski.
Największy sprzeciw budzi jednak, jego zdaniem, sprawa umów o pracę na czas określony. - Ten projekt de facto sankcjonuje wszystkie umowy zawarte na czas określony. Mam tu przed sobą taką umowę zawartą do... 2024 roku. Ten pracownik może być w każdej chwili zwolniony bez uzasadnienia z zachowaniem zaledwie 2-tygodniowego okresu wypowiedzenia i nie ma jak go bronić. Takich umów nie honorują banki, sklepy prowadzące sprzedaż na raty - opowiada Łaznowski.
Obecnie obowiązuje przepis, że trzecia umowa na czas określony automatycznie przekształca się w umowę bezterminową. Pod rządami specustawy ten przepis znika. Projekt rządowy przewiduje natomiast ograniczenie czasu, na który mogą być zawierane takie umowy, do dwóch lat. Tyle że to ograniczenie będzie obowiązywać tylko przez dwa lata funkcjonowania specustawy. Jak zatem będzie wyglądała sytuacja pracowników?
- W ciągu tych dwóch lat pracodawca będzie mógł zawrzeć z pracownikiem dowolną ilość takich umów, nawet dwadzieścia cztery, i żadna z nich nie będzie się automatycznie przekształcała w umowę na czas nieokreślony. A po dwóch latach obowiązywania specustawy kolejna taka umowa znów będzie pierwszą i znów będzie mogła być zawarta na 10-20 lat - tłumaczy Łaznowski. Sytuacja pracowników ulegnie wskutek tego znacznemu pogorszeniu. Związkowcy zapowiadają wniosek o wykreślenie zapisów na temat umów na czas określony ze specustawy.
Dalsze prace nad zmianami w kodeksie pracy będą się toczyć w komisjach: Polityki Społecznej i Finansów. Wprowadzają one także prawo pracodawców do zatrudnienia pracownika w niepełnym wymiarze czasu pracy za zmniejszonym proporcjonalnie wynagrodzeniem bez konieczności wypowiedzenia zmieniającego, dofinansowanie przestojów w zakładach ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (pracownik otrzyma minimalne wynagrodzenie), dofinansowanie przez państwo szkoleń i studiów, na które firma wyśle pracowników, i inne. Ta tzw. specustawa ma obowiązywać przez dwa lata, do końca 2011 roku.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-06-22

Autor: wa