Przejdź do treści
Przejdź do stopki

A jednak "kopnij i biegnij"

Treść

Tuż po pierwszym meczu Anglików na mundialu Franz Beckenbauer głośno wytknął drużynie prowadzonej przez Fabio Capello anachroniczny styl gry w myśl zasady "kopnij i biegnij". Wyspiarze poczuli się obrażeni, ale kolejne dni pokazały, że były znakomity niemiecki piłkarz i trener się nie mylił. Co ciekawe, wszystkie słabostki angielskiej ekipy obnażyli bezlitośnie jego rodacy w 1/8 finału.
Anglia jechała do RPA po tytuł. Nadzieje były wielkie, rozbudzone przez znakomite eliminacje, w których dowodzona przez słynnego Włocha drużyna pokonywała rywali z godną podziwu łatwością. Nastrój burzyły tylko pojawiające się zaskakująco często informacje o zdrowotnych kłopotach czołowych zawodników. Lista wielkich nieobecnych wydłużała się, ale apetyty nie malały. Wayne Rooney miał zostać królem strzelców, Capello narodowym bohaterem, a zespół najlepszym w świecie. Tymczasem swój marsz zakończył już na 1/8 finału. Rozbity i upokorzony przez Niemców. Oszukany przez sędziego.
Na mundialu we Włoszech w 1990 roku Anglicy uplasowali się na czwartym miejscu. Brąz przegrali z gospodarzami. Cztery lata później w ogóle nie awansowali do mistrzostw rozgrywanych w USA. To był szok. W 1998 roku odpadli w 1/8 finału (z Argentyną), w 2002 i 2006 w ćwierćfinale (odpowiednio z Brazylią i Portugalią). Teraz miało być lepiej, dużo lepiej. Pewny siebie Capello przekonywał, że tytuł jest realny, zawodnicy mu wtórowali. Inna sprawa, że już początkowa faza turnieju pokazała rysy na jednolitym - wydawało się - obliczu drużyny. Po spotkaniu z Algierią John Terry skrytykował ustawienie i kadrowe wybory selekcjonera. Szybko przeprosił, lecz wyszło na jaw, że surowy, wręcz dyktatorski sposób bycia Włocha nie wszystkim odpowiada. A co dla Anglików gorsze, każdy kolejny mecz przekonywał, że na pozór potężny zespół ma mnóstwo słabości. Że nie został optymalnie przygotowany, że największe jego gwiazdy nie przypominają samych siebie sprzed kilku miesięcy. Odnosiło się to zwłaszcza do Rooneya, który był typowany do roli gwiazdy mundialu. Tymczasem w czterech meczach nie strzelił nawet bramki. Zrzucanie winy na napastnika Manchesteru United byłoby jednak zbyt proste. Warto, by Capello odpowiedział na pytanie, dlaczego jego obrońcy byli wolniejsi i mniej zwrotni od rywali, dlaczego przegrywali pojedynki biegowe, gubili się w prostych sytuacjach. Sposób, w jaki w niedzielę ogrywali ich Niemcy, był wręcz śmieszny.
Beckenbauer się nie mylił. Anglia na mistrzostwach wyglądała źle. Niczym nie zaimponowała. Grała nieciekawie i szablonowo. W niedzielnym meczu, który był typowany do miana szlagieru turnieju, Niemcy na jej tle wyglądali jak zespół innego formatu. Atakujący z rozmachem, polotem, efektownie i skutecznie. Można oczywiście gdybać i zastanawiać się, co by było, gdyby sędzia zauważył bramkę Franka Lamparda. Czy gdyby Wyspiarze wyrównali na 2:2, potrafiliby dobić zaskoczonych rywali. Zdaniem Capello, tak. - Nieuznany gol był przełomowym momentem. Rozkręcaliśmy się, łapaliśmy rytm, gdy sędzia podciął nam skrzydła. To zmusiło nas do obrania innej taktyki w drugiej połowie, musieliśmy się odkryć i zaatakować. Niemcy to wykorzystali - tłumaczył Włoch. Miał pewnie sporo racji, ale faktem jest, że jego podopieczni zawiedli. Dopiero drugi (!) raz w historii swoich występów na mistrzostwach w jednym meczu stracili cztery bramki. Nigdy wcześniej nie przegrali tak wysoko. To fakty wiele mówiące.
Znamienne jest także to, że media na Wyspach kardynalny błąd arbitra dostrzegły, ale nie uznały go za jedynego winnego porażki. Zauważyły raczej słabość własnej reprezentacji i zadały mnóstwo niewygodnych pytań, na które Capello i jego podopieczni będą musieli odpowiedzieć. Włoch jeszcze przed mistrzostwami przedłużył kontrakt z angielską federacją do 2012 roku, o posadę może być spokojny, choć czeka go rozmowa z władzami. Poważna i trudna.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-06-29

Autor: jc